- Lea
już gotowa? Musimy już wyruszać - krzyknęła mama z dołu
- Już
schodzę!
Zapinając
szybko walizkę i szukając ulubionych butów usłyszałam sinik od samochodu.
- Lea,
proszę Cię, schodź już!
- Już,
już.
Schodząc
po schodach przypomniało mi się, że nie wzięłam aparatu. Wypuszczając walizki z
rąk popędziłam na górę. Chwyciłam za aparat. Zbiegając na dół zauważyłam mamę
podnoszącą z podłogi moją walizkę.
-
Przepraszam, zapomniałam aparatu.
- Wzięłaś wszystko co potrzebne?
- Tak,
już raczej tak.
- Na
pewno? Żebyśmy się za 5 minut nie wracali.
- Już
raczej wszystko.
-
Telefon masz?
- Tak
gdzieś w torbie.
Wsiadając
do samochodu, myślałam nad czekającą mnie 4 godziny podróż, zrobiło mi się też
smutno, bo Adel zostaje w Lipsku, mam nadzieję, że mama i tato będą dobrze się
nią opiekować. Nie czekałam dłużej po wejściu do samochodu, od razu włożyłam
słuchawki do uszu i tak spędziłam te 4 godziny słuchając wszystkich piosenek a od czasu do czasu lokalne radio. Gdy już dojechaliśmy do Moosburg, nareszcie
mogłam wyprostować nogi, ale nie tylko dlatego, że podróż się skończyła tylko
zobaczyłam moją babcie i dziadka.
-
Babciu!
- Ooh
Lea, jak się cieszę, że przyjechaliście, ooh Emma jak wyrosłaś. Tak dawno was
nie widziałam, sporo się zmieniłyście. Ooohhhooo Lilian moja córka, ty też się
sporo zmieniłaś. Schudłaś coś.
- Mamo
nie przesadzaj, a tato gdzie?
-
Ojciec jest w stajni
- Pójdę
do niego - odparła mama
- Mark,
mój syneczek, tak bardzo za wami tęskniłam, mam nadzieję, że zostaniecie tu na
długo.
-
Babciu zostajemy u ciebie na miesiąc, nie pamiętasz?
- No
wiesz Lea w moim wieku to się zdarza.
*LILIAN[MAMA]*
- Cześ
tato!
- Oo
cześć córeczko, nie spodziewałem się was tak wcześnie.
-
Wcześnie? Jest 15
- Co?
To dopiero się wstało i już trzeba będzie iść spać. Haha
- Tato,
ty to lubisz żartować, no chodźmy na obiad. Lea i Emma też są.
- Moje
wnuczki? To chodźmy prędko!
Tato szedł szybciej niż ja, jednak to było bardzo urocze widzieć jak bardzo jest zżyty ze swoimi wnuczkami.
Tato szedł szybciej niż ja, jednak to było bardzo urocze widzieć jak bardzo jest zżyty ze swoimi wnuczkami.
- Lea,
Emma, no chodź cię uściskać starego zgreda!
-
Dziadku, nie jesteś zgredem.
- Nie
tak mocno, bo możesz mnie udusić
-
Przepraszam, po prostu się cieszę, bo długo cię nie widziałam.
- A
pamiętasz jak się gra?
- Tak,
pamiętam.
- A kto
to się chowa za Leą?
*Lea*
*Lea*
No
niestety Emma się trochę bała, bo sporadycznie widywała ich od jej urodzenia więc nie za bardzo pamięta, chowała się za mną i wbijała
swoje malutkie paznokietki w moje biodra.
- Emma
bo mnie zabijesz tymi paznokciami.
-
Przepraszam.
- Emma,
chodź do dziadka, ja ci nic nie zrobię.
Podeszła,
ale z wielką niepewnością, lecz po chwili chyba zrobiła się śmielsza i po
prostu szła normalnie i go przytuliła. Albo dostała jakiegoś oświecenia albo
nie wiem co.
- Dobra
dziewczynki weźcie swoje torby i pokażę wam pokoje.
- Mamy
oddzielne?
- Tak,
nie są tak duże ale zmieścicie się z rzeczami.
Weszłyśmy
po schodach, Emma dostała pokój tapetowany z kwiatami i jakimiś pszczółkami,
biedronkami i czymś jeszcze.
- Nawet
nie taki zły - powiedziała Emma
Ja z babcią odwróciłyśmy do kolejnych drzwi na
końcu korytarza, podeszłyśmy do nich.
- No
Lea, a to jest twój - powiedziała otwierając drzwi
Ten
pokój nie był ani za duży ani za mały, choć wydawać się by mogło że jest
mniejszy
- No
babciu jest ładny. Postarałaś się widzę.
-
Wszystko dla moich kochanych wnuczek - odpowiedziała całując mnie w policzek
- A
rodzice, w którym pokoju śpią??
- My
nie zostajemy Lea - powiedział tato
- Co?
Ale jak to przecież mieliśmy…
- Wiem,
kochanie, ale musimy jakoś spłacić kredyt za dom, samochód i nowe meble, uwierz też chcieliśmy spędzić z wami czas, ale wiesz dobrze, że życie to nie
bajka - odparła mama
- No,
ale to jak wy nie zostajecie, to ja też - powiedziała Emma składając ręce.
-
Króliczku będziemy się starali przyjeżdżać w każdy weekend. Nie Mart się. No
daj buziaka tatusiowi.
-
Obiecujesz? - odparła Emma, gdy tato brał ją na ręce
- Ah,
obiecuje, księżniczko *CMOK*
- Mamo
ty też - spytałam tuląc ją
- No
pewnie. A co ty płaczesz?
- Nie,
tylko coś mi do oka wpadło.
-
Oczywiście. No to do zobaczenia za tydzień córeczki.
Pożegnali
się jeszcze z dziadkami wsiedli w auto i pojechali.
- No
dobra dziewczynki, to co chcecie robić? - spytał dziadzio
- No ja
jak na razie chcę się wypakować i coś zjeść, bo zgłodniałam
- I ja
też, a potem może wam pomogę - odparła Em
-
Dobrze, to ja wam coś ugotuję. Zejdźcie na obiad gdzieś za godzinkę Wytrzymacie
tyle? - spytała babcia
- Ja
tak i już mówię że idę się wypakowywać.
Po czym
weszłam na górę do swojego pokoiku. Tak jak wcześniej mówiłam wydawał się
mniejszy od pokoju Emmy, ale tylko przez to, że miałam duże łóżko i niewielką
komodę. Zaczęłam wyjmować swoje rzeczy. Moje bluzki i spodnie powędrowały do
pierwszej szuflady, skarpetki do drugiej, a bielizna do ostatniej na samym dole.
Wyjmowanie tych rzeczy z torby i układanie je do każdej przegródki zajęło mi to
45 minut. Jeszcze zostało mi 15 minut do obiadu, więc wyszłam przed dom by
zobaczyć co wokół niego się znajduje. Naprzeciwko wejścia i podjazdu zarazem
było pusto, jezdnia i drzewa. Po prawej mały sad z jabłoniami, po lewej mała stodoła, obora, kurnik,
chlewik i stajnia. Z tyłu zaś przepiękny widok na pagórki na których pasło się
kilka koni i krów. Nagle zauważyłam kogoś galopującego na koniu. Nie miał
koszulki więc to pewnie chłopak. Zaganiał krowy do obory, a pomagał mu w tym
pies. Gdy już krowy znalazły się w swoim „domku” przybiegł drugi raz i zaczął
zaganiać konie. Niestety nie wyszło mu. Jeden koń zaczął strzelać ‘barany’ i
ten koń na którym jeździł staną dęba i jeździec się wywalił. Bez namysłu
pobiegłam w jego stronę.
- Nic Ci nie jest??
- Nie,
dziękuję, jestem już przyzwyczajony, ale dziś nie spodziewałem się tego.
- Na
pewno? Może pójdę po kogoś?
- Nie
trzeba naprawdę, noga i głowa trochę poboli i przestanie. - odpowiedział
- No
dobrze, a tak w ogóle to jestem Lea - powiedziałam wyciągając rękę
- Louis
- odwzajemnił gest -Jesteś tu nowa? Bo wiesz, widzę cię tu pierwszy raz.
- Przyjechałam do dziadków na wakacje, a tak to jestem z Lipska
- To
twoi dziadkowie pewnie się cieszą, że w końcu ktoś im pomoże. - odparł
-
Pomoże? Masz na myśli w gospodarstwie?
- Co?
Y, nie, to nic nie wiesz? Wasi dziadkowie mają długi, bank chce przejąć ich
dom, sad i resztę ziemi.
Otworzyłam
szeroko oczy nie wiedziałam o czym on mówi.
- Nie
wiedziałam, ale jesteś pewien, że to właśnie nasi dziadkowie?
- Tak
jestem pewien.
- Ok,
dzięki, że mi powiedziałeś. Wybacz ale musze już iść. Do zobaczenia
- Pa. -
rzucił Louis
Przez
drogę do domku rozmyślałam nas słowami Louisa. Dlaczego oni nic mi nie
powiedzieli. Wchodząc poczułam miłą woń dochodzącą z kuchni.
- Lea,
chodź już, obiad gotowy - odparła babcia
Nalewała
zupy do misek, ja siadając do stołu, podsunęłam się i zaczęłam jeść. Zrobiła moją
ulubioną rosół. Zna ten przepis, ponieważ jej babcia była Polką, ale wolała
ona o tym mówić. Jedzenie zupy nie było zbyt miłe, nikt nie rozmawiał przy
stole. Gdy już przyszedł czas na drugie danie, babcia popatrzyła na mnie.
-
Widziałam jak rozmawiałaś z chłopakiem z sąsiedztwa, Louisem, prawda?
- Tak,
powiedział mi dużo ciekawych rzeczy.
- O
naprawdę, a co takiego? - spytała z zaciekawieniem
Popatrzyłam
na Emme, wydawała się być szczęśliwa, że w końcu odwiedziła dzidków, dlatego
przemilczałam te pytanie ze względu na nią. Babcia to zauważyła.
- No
dobrze, później powiesz.
Gdy już
wszyscy skończyli jeść kotleta z kapustą Emma została w
kuchni aby pomóc pozmywać, ja siedziałam na swoim miejscu patrząc jak oni dobrze
się przy tym bawią. Minęło jakieś 10 minut, po czym podeszła do mnie Emma.
- Co
chcesz? - spytałam
- Pójdziemy
do stajni? Proszę, proszę, proszę.
- No
dobra i tak nie mam nic do roboty.
Wstałyśmy
i poszłyśmy do stajni, wchodząc ukazały nam się dwa konie. Jeden z maścią jasną
w rożne plamki a d drugi z ciemną. Bez wahania podeszłyśmy do boksów. Ja do
konia z ciemną maścią był on znacznie większy od kucyka. W miedzy czasie do
stajni wszedł dziadzio, patrzył na nas z uśmiechem.
-
Tamten koń jest za duży, zamienimy się? - spytała Emma
- Nic
dziwnego, kucyki są mniejsze od koni - odparł dziadek
- To
jak? - spytała Em rzucając błagalne spojrzenie.
- No
dobra - burknęłam
-
Dziadziuś, a te konie mają imiona?
-
Jeszcze nie, a co chcesz ją nazwać?
- Tak,
będzie miała na imię Maya
- No
ładnie, ładnie, a ty Lea, masz zamiar ją jakoś nazwać czy zostajemy przy Salwie?
Lea? Lea!
*Wróćmy
się o parę sekund wcześniej*
Podeszłam
do tego drugiego konia, wpatrywałam się w jej głowę, przekręciła ją i spojrzała
na mnie. Patrzyłam na nią ze skupieniem, jakby mnie zahipnotyzowała. Patrzyłam
na nią, a ona na mnie. Podchodziłam do niej bardzo powoli, słyszałam jej oddech.
Po chwili usłyszałam swoje imię.
- Co? -
odparłam
- Ładne
imię? - Spytała Emma
- Tak,
ładne bardzo - rzuciłam
-
Widzę, że Salwa cię zauroczyła - dodał dziadek
- Tak,
jest piękna
- Wiele
przeszła, uratowaliśmy ją z rzeźni, powiedzieli tam, że była bita przez
poprzednich właścicieli i że może być ciężko odzyskać jej zaufanie. - dorzucił dziadek
Podeszłam
do niej bliżej i zaczęłam ją wolno głaskać po łbie. Nie zabierała głowy, chyba
jej się nawet zaczęło to podobać. Zdecydowałam, że spróbuję wejść do środka.
Nagle zaczęła się wiercić i podskakiwać, w pośpiechu wybiegłam z boksu bo się
przestraszyłam.
- Na
razie musisz dać jej czas - odparł dziadek
Zasmuciłam
się trochę i poszłam w stronę domu, ale w trakcie tej niedużej drogi zobaczyłam
Louisa, znów jeździł na koniu. Podeszłam do ogrodzenia, patrzyłam na niego z
ciekawością. On mnie zauważył. Zatrzymał konia i podszedł do mnie.
- Już
po obiedzie?
- Tak -
odparłam
- Hej.
Co masz taka minę? - spytał
- No
bo, jak byś się czuł w pierwszy dzień wakacji dowiedział się, że twoi bliscy
mają kłopoty finansowe?
- No
nie zbyt, ale to dobra okazja, żeby jeszcze bardziej się do siebie zbliżyć.
- No ja
rozumiem, ale teraz będzie trudniej.- odpowiedziałam
Podszedł
do mnie bliżej, złapał za pod brudek i podniósł głowę.
- Nie
myśl o tym, liczy się tylko rodzina - odparł. Staliśmy koło siebie i
patrzyliśmy sobie w oczy.
-
Ekhem, nie przeszkadzam? - spytała babcia
Zerwaliśmy
się i zrobiliśmy odstęp od siebie
- Nie,
my yy tylko rozmawialiśmy - odpowiedziałam
-
Oczywiście, Lea możemy porozmawiać? - odparła babcia podniesionym głosem - W
cztery oczy. To dało do zrozumienia Louisowi, że ma sobie pójść.
- Do zobaczenia
Louis - rzuciłam
On
wsiadł na konia i ruszył w stronę swojego domu, a ja z babcią zaczęłyśmy
rozmawiać doszedł dziadek.
- Lea,
o co chodziło Ci w kuchni?
- Louis
powiedział, że macie duże problemy finansowe i bank chce przejąć wszystko co
macie.
Dziadek
i babcia popatrzyli na siebie i następnie na mnie. Widać było, że ich to
zasmuciło.
-
Kochanie, to prawda, ale my z tego jakoś wyjdziemy - powiedziała Babcia
- Ale
mam i tata mogą wam pomóc. - odparłam
- A
myślisz, że dlaczego oni nie zostali tutaj? Wrócili do domu, by nam pomóc. Na
początku nie chcieliśmy, ale wiesz, jak twoja mama jest uparta. - odparł
dziadzio śmiejąc się co nieco
- Tak
wiem dziadku, ale mogliście mi powiedzieć.
- Nie
chcieliśmy was, to znaczy cię martwić, Emma nie może wiedzieć dobrze? -
spytała babcia
-
Dobrze a w ogóle to gdzie ona jest? - spytałam
- Nie
wiem, ostatni raz widziałem ją w stajni - odparł dziadek
Wszyscy
zrobiliśmy wielkie oczy i zaczęliśmy iść szybkim krokiem do stajni. Nie było
jej tam. Zaczęliśmy ją wołać, lecz nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Przeczytałam i muszę powiedzieć,że opowiadanie jest bardzo fajne.czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziekuję za komentarz na moim blogu i zapraszam,pojawiła się nowa notka o Big Bang :)