Obudził mnie dźwięk wiertarki, to pewnie tato skręca już meble. Adel i Scotty koło mnie. Wstałam niczym niedźwiedź po śnie zimowym czyli wkurzona, zeszłam w dresach w których spałam.
- Musiałeś to skręcać o 8 rano? - spytałam
- A chcesz na czym spać?
No dobra to było mocne uderzenie. Ale ‘dyskusję’ przerwał nam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć.
- Yyy. - powiedział
- Tak?
- Yy, my jesteśmy sąsiadami i chcieliśmy was zapytać, czy może chcielibyście przyjść dziś na naszą imprezę powitalną?
- Wiesz ja nie wiem czy możemy, ale.. - i w tym momencie przyszedł kochany tatuś
- Przyjęcie mówicie? Zależy, o której się ono odbędzie… - wtrącił się tato
- Tak około 16. na pewno - odpowiedzieli - a tak przy okazji jestem Tom, a to mój brat bliźniak Bill
- Miło was poznać. Ja jestem Mark a to moje 2 córki Emma i Lea. Może chcielibyście nam pomóc? - zaproponował tato
Popatrzyłam na Emmę, ledwo obudzona, z misiem w rękach.
Popatrzyłam na Emmę, ledwo obudzona, z misiem w rękach.
- Yy właściwie to musimy już iść przygotowywać rzeczy na przyjęcie i takie tam. - odparł Tom - To jak? Przyjdziecie?
- No wiesz, dopiero co nasze meble przyjechały - tato kiwną głową z smutną miną
- A co ty taki smutny? - spytała Emma wpatrując się w drugiego chłopaka
- A nic, tylko, a w sumie nie ważne.
- Chcieliśmy was tylko... - W tym momencie przybiegła Adel i za nią Scotty
- Chcieliśmy was tylko... - W tym momencie przybiegła Adel i za nią Scotty
- To twoje psy? - spytał Tom
- Tak, ale jednego znalazłam przedwczoraj w parku, ma na imię…
- Scotty? - zapytał z dziwieniem Bill
- Tak, skąd ty…
Scotty zaczął szybko merdać ogonem, szczekać i skakać na nich.
- To nasz pies! Skąd go masz?
- Tak jak usiłuję powiedzieć, znalazłam go w parku w krzakach, był przemarznięty.
- Kurde dziękuje Ci, że go znalazłaś, zerwał mi się ze smyczy 2 dni temu i od tamtej pory go nie widziałem - powiedział Bill
- Nie próbowałeś go szukać?
- Próbowałem, ale bez skutku. Ale wielkie dzięki
- Więc jakby co to my mieszkamy na przeciwko. Wpadnijcie jak będziecie mieli czas. - odparł Tom
Zamknęliśmy drzwi, a ja oparłam się o nie plecami.
Zamknęliśmy drzwi, a ja oparłam się o nie plecami.
- Czego oddałaś im naszego psa? - spytała Emma
- Nie oddałam, to był ich pies, więc musieli go wziąć, tak już jest.
- A skąd masz pewność, że to ich pies?
- Znał jego imię, a Scotty sam zaczął wariować na ich punkcie.
Emma posmutniała i poszła do pokoju, widać było, że go polubiła. Po ogarnięciu się pomogłam tacie powkręcać śrubki i inne bzdety, gdzieś tak ok. 14 skończyliśmy wszystko składać, prawie wszystkie meble były już w naszych pokojach. Zostało tylko aby kupić prześcieradła, materace, poduszki, koce, farby i jeszcze jakieś potrzebne rzeczy. Pojechaliśmy do sklepu budowlanego i kupiliśmy potrzebne rzeczy, oczywiście musiał nam pomóc samochód ze sklepu, bo nie zmieściło się to wszystko do naszego. Gdy byliśmy na podjeździe, usłyszeliśmy muzykę dochodzącą z domu bliźniaków.
- Impreza się już zaczęła - powiedziałam
- Wrzuć aby swoje rzeczy do pokoju i idź się trochę wyrwać - odparła mama
- Naprawdę? Dziękuję! - powiedziałam ściskając mamę
No więc wszystkie materace, prześcieradła i inne rzeczy zostały przeniesione po 1 materacu, 2 kocach i 3 poduszki do każdego pokoju. Jeszcze trzeba było udekorować wystrój jakimiś kwiatkami i go pomalować ale to nie musiało być dzisiaj zrobione. Zaczęłam się przebierać, założyłam sukienkę, nałożyłam lekki makijaż i wyszłam, 5-7 sekundy później byłam już pod drzwiami chłopaków. Nawet nie zdążyłam zapukać, gdy drzwi się otworzyły i wyszły z niego jakieś 2 dziewczyny, które się śmiały. Zdziwiłam się i ujrzałam w drzwiach Toma.
- O jednak przyszłaś, trochę późno.
- Oh.. no to cóż.. miło było..
- Żartowałem, właź.
- Dzięki, wow, ładnie tu macie i macie piękny dom.
- Dzięki, wy też, z tego co zobaczyłem.
- Daj spokój, widziałeś tylko hol.
- Prezentował się dobrze. Rozgość się, a czekaj, muszę Cię przedstawić jeszcze komuś.
- Ok.
Tom zaprowadził mnie do salonu, gdzie podszedł do dwóch chłopaków, powiedział im coś i podszedł do mnie z nimi.
- Lea to Gustav a to Georg.
- Miło was poznać - odparłam
- Dobra to czuj się jak u siebie, bo ja idę się bawić.
Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić, ale poszłam do kuchni po picie, później szłam, szłam, nie zauważyłam przechodzącego Billa i wylałam na niego napój.
- Łoo, kurde patrz jak cho…, o to ty? Cześć nie spodziewałem się Ciebie.
- Przepraszam nie zauwa…Bill? Przepraszam nie widziałam Cię, przepraszam zaraz to wytrę.
- Nie czekaj, pójdę zmienić bluzkę.
Nie wiem dlaczego, ale poszłam za nim i cały czas go przepraszając, gdy weszliśmy do jego pokoju, zdziwiłam się, że był czysty, bo zazwyczaj chłopak w jego wieku nie dba o porządek. Siadłam na łóżku, Bill zdjął koszulkę, zawstydziłam się i odwróciłam głowę.
- Um, więc kiedy się wprowadziliście?
- Chyba jednak wiesz, jak patrzyłaś na nasz dom z okna.
- A, no tak, zapomniałam. I na ile zostajecie?
- Już nie podoba ci się nasze towarzystwo?
- Nie, nie, po prostu się pytam.
- Zostaniemy tu, dopóki nasze fanki nie odkryją, że tu mieszkamy i nie dadzą nam spokoju?
- Fanki?
- Tak, mamy zespół ‘Tokio Hotel’ nie słyszałaś?
- Obiło mi się o uszy, ale nigdy ich, to znaczy, was nie słuchałam.
- Nie podoba ci się nasza muzyka?
- Jakby ci to powiedzieć, po prostu nigdy waszej piosenki jeszcze nie słyszałam.
- To może powinnaś, jak chcesz możemy ci zagrać jedną.
- Nie, nie ma takiej potrzeby, zobaczę w internecie, jak wrócę do domu.
- Ok, jak chcesz. No to idziemy? - spytał
Wstałam i poszłam za nim, gdy schodziliśmy schodami, zauważyłam pianino w pokoju na dole, który ktoś zamykał drzwi. Gdy już całkiem zeszliśmy, Bill gdzieś poszedł, a ja, tak mnie ciągnęło do tego pokoju, że musiałam wymknąć się z salonu. Zamknęłam za sobą drzwi, moim oczom ukazały się też inne instrumenty jak 3 gitary, perkusja, mikrofon a przy nim wysokie krzesło. Myślałam, żeby lepiej wyjść, ale tak bardzo mnie ciągnęło do pianina. Bez wahania siadłam i sama z siebie zaczęłam grać. Po kilku chwilach wpadłam jakby w trans, grałam tak, jakbym nigdy nie przestała. Zaczęłam grać szybciej a przy tym zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, czułam jakbym była w moim najpiękniejszym śnie w życiu. Wyobrażałam sobie, że jestem na łące pełnej makowców, róż, stokrotek, był lekki wiatr, a moja letnia długa biała sukienka w kwiaty powiewała. To trwało jakieś 10 minut. Nagle coś mi przerwało, jakby ktoś kaszlnął, zakłóciło mi to i spojrzałam się po całym pokoju, to byli chłopaki. Przestraszyłam się trochę i od razy wstałam.
- Przepraszam, ja po prostu...
- Spoko, nic się nie stało - powiedział Tom
- A tak to ile już stoicie? - spytałam z przerażeniem
- Wystarczająco - rzucił Gustav
- A tak przy okazji impreza się skończyła - powiedział Georg
- A to ja może już lepiej pójdę…
- Odprowadzę cię - dorzucił Bill
Doprowadził mnie aż do mojego domu. Przez te 5-7 sekund nie odzywaliśmy się, choć wcale nie mieliśmy o czym gadać.
- Fajna była ta impreza…
- Tak, bardzo fajna, szukałem cię cały czas po tym jak zeszliśmy na dół.
- Przepraszam
- Dopiero jak wyłączyliśmy wieżę to było słychać, że ktoś jest w studio.
- To było studio? A gdzie pomieszczenie operatora i ściany dźwiękoszczelne?
- Pomieszczenie jest koło studia, ale szyba była zasłonięta roletami też w brązowym kolorze i nie za bardzo widać.
- A jak mnie usłyszeliście?
- Mikrofon był włączony, sprzęt nie jest całkiem dopracowany i od czasu do czasu coś się samoistnie włącza albo wyłącza w środku nagrywania.
- A jak mnie usłyszeliście?
- Mikrofon był włączony, sprzęt nie jest całkiem dopracowany i od czasu do czasu coś się samoistnie włącza albo wyłącza w środku nagrywania.
- Aha no więc, dzięki za odprowadzenie.
- Nie ma za co, a Lea?
- Tak?
- Masz talent, to było bardzo dobre.
- Nie wiesz o mnie jeszcze wszystkiego, ale dzięki. - odpowiedziałam rzucając mu lekki uśmiech
Gdy weszłam do domu, mama siedziała z tatą na sofie.
- O już jesteś? To dobrze, a teraz idź spać, jutro musimy zanieść papiery do nowej szkoły.
- Mamo ale jutro jest koniec roku.
- Wiem, ale mnie zdziwiło to, że sami kazali nam przyjść.
- No dobra, a o której to godzinie?
- Koło 10. Więc bądź gotowa.
- Dobra, dobranoc.
Weszłam do pokoju, wzięłam rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Po 15 minutach byłam już czysta i przebrana w piżamę. Szłam w kierunku pokoju, gdy usłyszałam płacz, cichy ale usłyszałam. Poszłam do pokoju Emmy, nie myliłam się, ona płakała.
- Em, co ci jest?
- Nic.
- Nigdy nie spotkałam nikogo kto płacze bez powodu…
- Scottiego nie ma i się nudzę.
- Ale przecież jest Adel
- Ale ona jest szczeniakiem
- Ale on chyba też. Jak chcesz to możemy czasem zobaczyć się ze Scottym
- Naprawdę - odparła wycierając oczy rękawem
- Zapytam się jutro, a teraz nie płacz, bo ja się popłaczę. No idź spać.
- Dobra, dzięki .
Przykryłam ją kołdrą, zgasiłam światło i wyszłam, szłam do pokoju jakaś taka szczęśliwa. W moim pokoju leżała już Adel na swoim legowisku. Zgasiłam światło, podeszłam do okna i uchyliłam je lekko, zauważyłam że naprzeciwko, ktoś stoi na balkonie, wzięłam lornetkę i okazało, że to Bill on miał też lornetę, więc mu pomachałam i on też mi. Uśmiechnęłam się po czym odłożyłam lornetkę i poszłam na łóżko. Schowałam się pod kołderką, cały czas się uśmiechając. Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało na imprezie, było dziwnie jak weszli do pokoju, w którym grałam, ale czułam się jakoś tak dobrze z tym, że ktoś mnie słuchał, znaczy mojej gry. Po krótkiej chwili usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz