wtorek, 12 lutego 2013

Odc. 5 - Mieszanina

Kolejny dzień godzina 8:50. Musze się już szykować na spotkanie z dyrektorem szkoły. Nawet nie wiem po co, ale mus to mus, może będzie chciał mnie sprawdzić. Koło 9:45 wyjechaliśmy, szkoła była blisko, jazda trwała jakieś 10 minut. Więc te 5 minut to była męczarnia. Nie dość, że mama była w gabinecie, a w szkole przed jej pokojem wszyscy się na mnie patrzyli, rozumiem że jestem nowa, ale nie musieli wyłupiać na mnie oczy. Niektóre dziewczyny zatrzymywały się, popatrzyły na mnie, i zaczęły się śmiać, pewnie mnie obgadywały, jak zazwyczaj obgadują nowych.
- Lea Linn, wejdź proszę. - powiedziała sekretarka
Zdenerwowałam się, bo nie wiedziałam o co chodzi. Weszłam, usiadłam, mama popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła, poczułam ulgę. Dyrektorka usiadła. Położyła ręce na biurku, lekko się uśmiechnęła
- Witaj, Lea jestem Anja Pitsch, dyrektorka tej szkoły, chciałabym się dowiedzieć na jakich instrumentach potrafisz grać, dzięki temu ocenimy twój poziom na temat instrumentów i przydzielimy do właściwej klasy.
- yy tak, Dzień Dobry, gdy byliśmy w USA nauczyłam się grać na gitarze.
- klasycznej, elektrycznej, basowej?
- klasycznej, a w dzieciństwie dziadek nauczył mnie grać na fortepianie, ale nie mamy go w domu.
- Dobrze rozumiem. Mamy w szkole salę muzyczną, gdzie są przeróżne instrumenty, więc będziesz mogła grać lub nauczysz się grać na nowym instrumencie. No więc tak, tu masz rozpiskę książek, które musisz kupić po wakacjach, gdy się coś zmieni zadzwonimy do państwa i tutaj proszę plan lekcji.
- Dziękujemy i do zobaczenia..
- Życzę udanych wakacji i widzimy się w nowym roku szkolny.
Trochę się przestraszyłam bo z jej twarz nie znikał uśmiech. Nawet nie wierzę, że siedziałyśmy w szkole 2 godziny! Nic dziwnego, jak mama chciała zobaczyć każdą sale lekcyjną. Później wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do sklepu. Gdy dotarłyśmy, pod wejściem było dużo wrzeszczących dziewczyn, nie można było nawet do drzwi się dorwać, ale udało nam się. Weszłyśmy, kupiłyśmy jakieś picie, jedzenie, rzeczy do domu. Idąc do kasy jakiś koleś w kapturze szturchną mnie.
- Ej, uważaj jak chodzisz.
- Przepraszam. Lea?
- Tak, a ty to kto?
- Nie poznajesz mnie?
- Nie, w kapturze to raczej ciężkie.
Koleś zdjął kaptur i obrócił się w moja stronę.
- Bill a co ty tu robisz?
- Przyszedłem kupić tylko rzeczy do zrobienia zupy pomidorowej, a jakaś dziewczyna dała cynka fankom i paparazzi.
- A tyłem nie wyjdziesz?
- Obstawiły wszystkie drzwi, niektóre nawet weszły do środka, ale ochrona je wyrzuciła.
- Nie wyprowadzą cię?
- Nie, mój samochód, jest trochę dalej od sklepu, a ochrona pracuje tylko w jego obrębie.
- A twoja prywatna ochrona?
- Nie da rady, jak próbowałem wyjść wyszarpały mój telefon.
- To faktycznie kiepsko. Czekaj, chyba mam pomysł.
Wyszeptałam mamie na ucho i poszłyśmy do kierowniczki sklepu i powiedziałyśmy jej o planie, po kilku minutach namowy dała się przekonać i odda nam rzeczy, których będziemy musiały potrzebować do ‘uratowania’ Billa. Wzięłyśmy duży, naprawdę duży koc. Schowaliśmy w niego Billa, wsadziłyśmy go w wózek, po czym zapłaciliśmy za rzeczy tylko nasze, i poszłyśmy do samochodu. Fanki nawet nie zauważyły, że w naszym wózku był duży koc i wystawały z niego jakieś buty. Gdy otworzyłyśmy drzwi bagażnika, położyliśmy jedno tylne siedzenie, Bill szybko przecisnął się i usiadł na jednym z siedzeń. Ja z mamą wsadziłyśmy siatki z zakupami i też szybko wsiadłyśmy do samochodu. Usiadłam z tyłu, żeby mówić mamie czy ktoś nas śledzi lub czy fanki przypadkiem za nami nie biegną. Po jakichś 10 minutach przestałam patrzeć czy ktoś nas nie śledzi. Mama włączyła radio leciała akurat piosenka Shakira - Hips Don't Lie. Z mamą lubiłyśmy tą piosenkę więc ją zaczęłyśmy śpiewać. Mama miała już 36 lat ale trzymała się jak 25 latka, może jej głos nie był tak piękny, jak Shakiry, Beyonce czy Céline Dion, ale nie wstydziła się swojego głosu, ale ja za to tak, mama mówiła że mama ładny głos, ale ja tam jej nie wierzyłam. Wolałam ufać swojej intuicji, ale przy tej piosence po prosty musiałam.
Oh boy, I can see your body moving
Half animal, half man
I don't, don't really know what I'm doing
But you seem to have a plan
My will and self restraint
Have come to fail now, fail now
See, I am doing what I can, but I can't so you know
That's a bit too hard to explain
Po tych zwrotkach zaczęłam się śmiać i mama też. Spojrzała się w lusterko tylne
- A ty Bill czego nie śpiewasz? Nie znasz tej piosenki?
- Znam, znam, ale raczej nie będę śpiewać.
- No proszę Cię, na pewno ładnie śpiewasz, do dawaj razem
I never really knew that she could dance like this…
Nie, dziękuje, naprawdę nie trzeba.
- No dawaj, nie bądź nie śmiały
- Mamo...
- Dobrze, przepraszam, to wstępujemy do KFC czy McDonalda?
- Może już wracajmy, pewnie się trochę denerwują dlaczego tak długo jestem w sklepie. - odparł Bill
- Masz tutaj telefon, zadzwoń do nich i powiedz że będziesz za jakieś 20 minut.
Wziął telefon, po czym zadzwonił chyba do Toma i o wszystkim mu powiedział, trochę się pośmiał i przerwał rozmowę.
- I co powiedzieli? - spytała mama
- Myśleli, że specjalnie siedzę tak długo w sklepie, ale powiedzieli, że wytrzymają trochę.
- To jedziemy do McDonalda!
Po 5 minutach dotarliśmy pod okienko zamówień w McDonaldzie. Mama wyłączyła radio.
-/Witamy w McDonald’zie jakie jest państwa zamówienie/
- Dzień dobry, dla mnie poproszę Hamburgera i sałatkę, a Lea co ty chcesz
- Cheesburgera, loda i wodę
- Dobra, a ty Bill?
- To samo jeśli można
-/Bill, Bill Kaulitz? Nie no nie wierzę, on zamawia u nas aaaaa, moje koleżanki oszaleją jak go spotkają!/
- Nie, nie, nie zaszła pomyłka to nie ten sławny Bill tylko mój kuzyn Bill Western.
-/Nie uwierzę póki nie zobaczę/ i się wyłączyła
- Niezła wymówka - szarpną Bill
- A miałeś lepszą? - odparłam
Po ledwie zamówionym jedzeniu zrobiliśmy błyskawiczna burzę mózgów, jak uratować Billa.
- Super to gdzie się schowam - odparł Bill
- Myślałam, że… - i popatrzyłam na tylne siedzenie
- Nie proszę nie każ mi tam wracać
- Dzieciaki, zaraz nasza kolej po jedzenie. - powiedziała przerażona mama
- Właź szybko to się wyrobimy
- Ale tam są wasze zakupy, a co jeśli je zgniotę?
- Zetniemy ci głowę, no już wskakuj
- Lea, musze podjeżdżać - mówiła coraz głośniej
- No już właź! - powiedziałam Billowi
- Nie mogę!
- No już! - krzyknęła mama
Bill zrobił wielkie przestraszone oczy i szybko się przeczołgał do bagażnika przez jedno otwarte siedzenie po czym szybko je zamknęłam. Mama podjechała pod okienko, wzięła jedzenie, co dziwne pani która oddała jedzenie, wydawała się już zapomnieć o tym, choć jej głos nie przypominał tego co przy okienku zamówień. Nagle do mojej szyby przyczepiła się dziewczyna. Zaczęła mówić ‘Bill kocham Cię, wyjdź za mnie’ i praktycznie lizała szybę.
- Może tak już będziemy jechać? - usłyszeliśmy stłumiony głos Billa
- Masz rację. - mama mówiąc to rzuciła pieniądze tej pani.
Mama odjechała z piskiem opon, lecz długiej drogi nie przebyliśmy. Przed wyjazdem stało już tuzin dziewcząt, które zabarykadowały wyjazd.
- Bill widać, że nie umrzesz jako samotny starzec, masz wiele kandydatek - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem
Bill wyjrzał na chwilę, nabrał powietrza.
- Szkoda, że tylko większość kocha mnie za wygląd, a wcale mnie nie znają.
W tym momencie mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedzieć, choć miałam podobna sytuację w Ameryce, wolałam się nie przyznawać i to jeszcze przy mamie.
*JEB*
- Ja pierdziele co to było? - zapytałam
- Weszły na dach? - spytał Bill
- Nie, może i dach nie jest taki gruby, ale jakby ktoś wszedł, byłoby wgniecenie.
- Więc, pewnie mnie zobaczyły i co teraz robimy?
Przed oczami, przeleciał mi kurs samochodowy taty, znaczy nauczył mnie prowadzić samochód i pokazał kilka trików.
- Mamo, zamieńmy się!
- Lea, trochę kiepski moment na prowadzenie.
- Zaufaj mi.
Mama siadła na miejscu pasażera, ja przeskoczyłam na miejsce kierowcy, a Bill wyszedł z bagażnika.
- Dobra gołąbeczki, zapinajcie pasy, będzie trochę trząść.
Zaczęłam rozgrzewać silnik, zatrąbiłam, przerażone fanki rozstąpiły drogę i mogłam wyjechać. Z piskiem opon pojechałam przed siebie i skręciłam w byle jaką drogę, aby tylko się wyrwać psycho-fankom Billa. Błądziliśmy po uliczkach, aż w końcu byliśmy pewni, że nikt nas nie śledzi. Zatrzymałam się i zamieniłam się z mamą miejscami, a ja poszłam na tyły. Patrzyłam jeszcze przez chwilę za samochód, ale się udało, zgubiliśmy ich. Gdy już normalnie usiadłam, przez przypadek Bill dotknął mojej ręki, spojrzał się, zaczerwienił i szybko odwrócił głowę, a ja popatrzyłam na niego, uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok. Po niecałych 10 minutach, które były męczarnią bo nikt się nie odzywał jazdy dojechaliśmy do domu. Wszyscy byli zdziwieni, że pół godziny minęło z tym ukrywaniem się.
- To ja już lecę, pewnie zdychają z głodu. - rzucił Bill
- Dobra, to powodzenia w uzdrawianiu.
- Dzięki, za wszystko, pani też dziękuję.
- Nie ma za co Bill, a może wpadniecie jutro na grilla?  - odpowiedziała mama
- Tak, dlaczego nie, ale zapytam jeszcze chłopaków i dam znać.
- Dobra, miłego dnia.
I tak się zakończyła dzisiejsza przygoda z Billem. Z mamą weszłyśmy do salonu i padłyśmy na wersalkę, wydałyśmy z siebie ostatnie dźwięki zmęczenia. Po nie całych 10 minutach leżenia i rozmawiania ze sobą zabrałyśmy zakupy z samochodu i  postanowiłyśmy zrobić obiad: naleśniki francuskie z owocami. Mama znalazła przepis w Internecie, przygotowałyśmy składniki, zrobiłyśmy je i podałyśmy do stołu. Wszyscy się nimi zajadaliśmy, Em wzięła nawet 2 razy dokładkę. Po całej sielance, nadszedł czas, na pozmywanie naczyń i zrobienie porządku. Naczynia poszły do zmywarki, mama dała nam ścierki i zaczął się porządeczek, Emma i ja ścierałyśmy blaty, a mama i tata poszli do salonu zrobić malutkie przemeblowanie gdzie przenieśli narożną sofę spod ściany i położyli pod oknem, później całą rodzinką razem z Adel oglądaliśmy stare filmy rodzinne. Ostatnie scenę jaką pamiętam, była Emma bawiąca się klockiem i gryząca smoczek, później chyba o 17:20 wszyscy przysnęliśmy, trochę dziwne. Po jakimś czasie obudziłam się jako jedyna i poszłam do łazienki, po załatwieniu potrzeby, umyciu rąk i twarzy usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Weszłam jeszcze do salonu i popatrzyłam czy nikt nie poszedł na górę, ale wszyscy byli. Przerażona wzięłam z kuchni patelnię na wszelki wypadek. Wchodziłam na palcach, żeby ten ktoś przypadkiem nie słyszał, że idę. Drzwi do mojego ‘przedsionka’ były uchylone, a zawsze zamykam, czasem na klucz. Weszłam na górę gdy już byłam schowana za ścianką, myślałam gdzie by tu tego ‘złodziejaszka’ trafić, w głowę albo pomiędzy nogami, tam bardziej boli. Wstrzymałam oddech i weszłam do pokoju, a tam Bill, który kładzie coś na moim łóżku.
- Bill?! A co ty tu robisz?
- Chciałem Ci to dać...
-  Jak tu wszedłeś?
- Drzwi były otwarte więc wszedłem ale spaliście, więc pomyślałem… Przepraszam, już idę, proszę przeczytaj to jak już wyjdę. Cześć
- Cześć - rzuciłam
Po kilkunastu sekundach widziałam już Billa koło jego domu. Spojrzałam na kopertę, na niej było napisane ‘Przepraszam’, zdziwiłam się bo nie wiedziałam o co chodzi, z początku myślałam jednak, że przeprasza za wtargnięcie do domu i nie oddanie mi moich kluczy, ale otworzyłam ta kopertę i przeczytałam.
Napisał w nim, że wyjeżdża na całe wakacje i nie zobaczymy się przez ich cały okres, przyznam trochę zrobiło mi się smutno. Wtedy weszła mama do pokoju…
- Kto to był?
- Bill.
- A to? - powiedziała wskazując na kopertę
- List. Też od niego.
Wtedy zadzwonił telefon, mama zeszła do mojego ‘przedsionka’ i wzięła telefon. Ja się tym nie przejęłam i zaczęłam czytać list od niego. Było w nim coś takiego:
„Ten list to jakby pożegnanie, nie zobaczymy się przez jakieś całe wakacje. Wyjeżdżam dziś o 23. Mam nadzieję, że tobie udadzą się wakacje. Przeproś też mamę, ale jednak nie wpadniemy na grilla.
Do zobaczenia Bill
Odłożyłam kopertę z listem na biurku i nagle weszła mama.
- Masz jakieś plany na wakacje? - spytała mama
- Nie, raczej nie, a co?
- Właśnie babcia dzwoniła i się pytała czy chcemy do niej przyjechać na wakacje.
- Jasne
- Dobra to za tydzień jedziemy.
- Ok.
Po tych słowach wyszła a ja weszłam sobie na komputer i na portal społecznościowy. Nie miałam tak dużo znajomych, wole się z nimi spotykać w realnym świecie. Nudziło mi się, więc postanowiłam poszukać grupę mojej klasy. Udało się po 15 minutach znalazłam była chyba w niej cała klasa jak na 25 osób. Napisałam na ‘tablicy’ że jestem nowa i miło mi ich poznać. Po minucie odpisało mi 15 osób. Większość się przywitała i pochwaliła że siedzą w tej klasie już drugi rok! Jeden komentarz mnie trochę rozśmieszył, niejaki Patusch Felix, a napisał „Hej bejb”, ale to był dopiero początek. Później zaczął pisać, jaki to on jest niesamowity i przystojny. Zaczęło mnie to wkurzać, już mu chciałam wygarnąć, ale napisała do mnie niejaka Elsa Jähne: ”Olej go to klasowy macho, kibluje już 3 rok, ze mną w klasie, i nie tylko ze mną bo jeszcze parę osób siedzi już 2 albo 3 rok”. Nagle usłyszałam swoje imię wołanie z dołu. Gdy tylko zeszłam okazało się, że tato próbuje namówić Emmę do wyjazdu do dziadków. Emma była uparta i ciągle mówiła nie i wcale jej się nie dziwie, u dziadków była może 3 razy odkąd się urodziła. W końcu po długiej rozmowie która trwała do 19.45 udało się namówić ją do wyjazdu. Mama włączyła telewizor i do późnej pory oglądaliśmy różne filmy. Po filmie został nam dobry humor, ale w ostatniej minucie przed pójściem spać przypomniałam sobie o Adel. Nie byłam z nią na spacerze. Szukałam jej chwilę i znalazła się przed domem. Ku mojemu zdziwieniu załatwiała się na trawnik, co później musiałam posprzątać. Adel pobiegała jeszcze po podwórku i wróciła do domu. Ja wyrzuciłam jej kupę i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Gdy już leżałam w moim łóżku dostałam widomość od Billa, dopisek pod zdjęciem był taki: „Jesteśmy w Los Angeles, to super miasto! Udanych wakacji. Bill
Miał rację, ponieważ też tam mieszkałam i naprawdę jest super. Na zdjęciu był on z rozpuszczonymi włosami, uśmiechnięty na tle napisu „Hoolywood”. Przystojnie wyglądał z tymi włosami do ramion. O czym ja myślę! Przecież to mój sąsiad i znam go tylko od paru dni. Przez chwilę dręczyłam się myślami żeby wywalić z głosy słowa, które powiedziałam w myślach. Ciężko mi było zasnąć, poszłam więc do kuchni po szklankę mleka, ono zawsze mi pomagało zasnąć. Schodząc usłyszałam dźwięk telewizora. Rozejrzałam się i nikogo nie było w pobliżu. Wyłączyłam go, wzięłam to co miałam wziąć i poszłam na górę. Dzięki mleku zasnęłam szybciej.

2 komentarze:

  1. Widzę, że już się tutaj zadomowiłaś? :D
    Właśnie kończę czytanie rozdziałów i muszę Cię pochwalić, bardzo ciekawe, tylko szkoda, że każdy odcinek kończy się zasypianiem :(. Powodzenia życzę.
    ~ Gaba - czytelniczka z poprzedniego adresu :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i mam nadzieję, że docenisz tą domenę. Mi się ona jak najbardziej podoba. Mam nadzieję, że ty też masz bloga :), bo z chęcią oczytam. I miło, że czytałaś na poprzednim adresie. No a ja właśnie dodam rozdział więc czytaj ^^ ;)

      Usuń