*Bill*
- Dzień dobry.. - powiedziałem łamiącym się głosem
- Bill? To ty? - usłyszałem w słuchawce
- T-tak, chciałem powiedzieć że.. - i w słuchawce usłyszałem
mamę Lei
- Co się stało, gadaj co się stało!
- Lea miała wypadek, potrącił ją Tir.. - ledwo co powiedziałem
- Czy ona żyje?! - wykrzyczała mama Lei
- Tak, jest w szpitalu w Kappel. Jest w śpiączce.
- Już jedziemy! - usłyszałem w słuchawce
Rozłączyli się.
- Co ja narobiłem? To
moja wina, nie wybaczę sobie tego. Jak ja mogłem coś takiego zrobić. - mówiłem do
siebie.
Przyszła do mnie cała ekipa. Tom usiadł obok mnie i
przytulił.
- Ona mi tego nie wybaczy - powiedziałem w płaczu
Tom spojrzał na mnie i powiedział
- To zależy od niej, jak się dobrze wytłumaczysz, to może
będzie jakaś nadzieja.
Nasz menadżer załatwił nam pokój w szpitalu żebyśmy mogli
się przespać. Cała ekipa wraz ze mną poszła do pokoju. Minęły ze 4
godziny, wszyscy usnęli, słychać było jedynie chrapanie Georga. Nie mogłem za
nic zasnąć, cały czas zastanawiałem się co się wydarzyło. Nic nie pamiętałem.
Nic. Miałem przed oczami Leę i tego pieprzonego tira. Podniosłem się z łóżka, Gustav
spał na podłodze, więc wychodząc z pokoju musiałem patrzeć pod nogi. Gdy tylko
wyszedłem miałem ochotę krzyczeć. Łzy nieustannie płynęły mi po policzkach.
Kierowałem się w stronę sali, na której leży Lea. Dotknąłem klamki, ale bałem
się wejść do środka, a co jeśli ona czuje moją obecność, jeśli wie że tu
jestem. Gdyby mogła na pewno by mnie wywaliła z tej sali, na pewno nie chce
mnie widzieć po tym co zrobiłem. Nie wiem co się wydarzyło, jak mnie tam
wciągnęła do tego pokoju. Nie wiem, zacząłem
bić głową o ścianę. Usiadłem na krześle obok sali, zrobiłbym wszystko żeby
cofnąć czas, wszystko. Teraz pozostało mi jedynie czekać na rodziców Lei i na to żeby Lea obudziła się jak najszybciej.
Mijały kolejne minuty, które dłużyły się jak dni, schowałem głowę w ręce i
czekałem. Nagle usłyszałem wielki huk otwierających się drzwi i zobaczyłem jak ten facet od tira biegł w moją stronę. Płakał, bardzo się przejął Leą. Stanął przed
drzwiami, przez szybę zobaczył jak jej ciało bezwładnie leżało, podszedłem do niego.
- Mam nadzieję że się obudzi - powiedział
Kierowca wybuchł płaczem, tłumaczył się że nie widział jej,
wybiegła tak nagle. przepraszał mnie że zrobił krzywdę młodej dziewczynie.
Błagał o przebaczenie.
- Niech Pan się już uspokoi, to była moja wina, zraniłem ją,
chciała przede mną uciec, pan jej nie zauważył, wybiegła tak nagle i stało się.
Niedługo będą tu jej rodzice więc oberwie się nam równo.
- Nazywam się Matthias Krause - powiedział
- Bill Kaulitz.
Dziwnie byłoby powiedzieć "miło mi Cię poznać" w takich okolicznościach,
dlatego też usiedliśmy i przez kilka minut byliśmy cicho. Matthias wycierał
zapłakane oczy, łzy cały czas mu napływały do oczu. Zbliżała się godzina 19, zdziwiłem się czas, poszedł bardzo szybko. Rodziców Lei jeszcze nie było.
Wyszedłem przed szpital, żeby się przewietrzyć. Szalała straszna burza, lało
jak nie wiem, grad, pioruny, wiec zacząłem się martwić o jej rodziców, aby tylko bezpiecznie tutaj dojechali, po czym odwróciłem się i wróciłem na korytarz.
Widziałem jak Pan Matthias usypia.
- Może pójdzie Pan się przespać, mamy nieduży pokój, śpi tam
3 chłopaków. Zaprowadzę Pana.
- Dziękuję Ci Bill. - powiedział, niechętnie się podniósł z
krzesła, podszedł do drzwi Lei - wyzdrowiej mała - szepnął.
Uśmiechnąłem się delikatnie po czym sam zobaczyłem leżącą
Leę, uśmiech poszedł tak szybko jak się zjawił. Wchodzimy do pokoju, chłopaki już nie śpią. Grali w karty..
fajnie.
- Ej ej! Chłopaki słuchacie. To jest Matthias, jechał tym
tirem. Czekamy na rodziców Lei, ale on jest bardzo zmęczony, moglibyście wyjść
z pokoju i pójść no nie wiem, do jakiś dzieci w szpitalu? Odwiedzić ich,
zaśpiewać. O! Tom! Wziąłeś ze sobą gitarę, Gustav, masz przy sobie zawsze
pałeczki, Georg coś tam wynucisz i będzie git - rzuciłem w ich stronę ten pomysł.
Wszyscy łącznie w Matthiasem popatrzyli na mnie jak na
jakiegoś człowieka co z psychiatryka wyszedł. Olałem to i przegoniłem ich, pan Matthias
położył się, dałem mu koc, zasnął, a że chłopaki zostawili po sobie trochę smrodku, otworzyłem
okno. Sam ewakuowałem się na korytarz i zajrzałem do pokoju Lei, nic się nie
zmieniło aby pielęgniarka mierzyła jej temperaturę.
- Bill! - usłyszałem za sobą
Zobaczyłem Toma, Georga, Gustava z instrumentami w ręku. Na
chwilę mnie zatkało, mówiłem to dla jaj, żeby sobie poszli a oni wzięli to na
poważnie. No dobra, poszliśmy do dzieci, smutek na kilka chwil zszedł nam wszystkim z
twarzy i cieszyliśmy się z dziećmi. Chodząc po wszystkich salach, natknęliśmy
się na salę, w której leżała Klara z kilkoma dziećmi. Spojrzałem na Toma, nie
chciałem tam wchodzić, powoli się cofałem ale podszedł do mnie i szepnął żebym
nie zwracał na nią uwagi, jesteśmy tu dla dzieci nie dla niej. Wchodząc do sali, Klara patrzyła na mnie ucieszona, nie wiem
jak ona tak mogła się teraz uśmiechać. Dorzuciła mi coś do picia chyba bo nic kompletnie nie
pamiętam, nic. Zaśpiewaliśmy kilka
piosenek dla tych dzieci, nie obyło się
bez zdjęć. Wkurzała mnie aby jedna rzecz, przez cały czas czułem na sobie wzrok
Klary. Skończyliśmy wizytę w tym pokoju, wychodziliśmy, ale usłyszałem za sobą mruczenie, automatycznie się odwróciłem i zobaczyłem Klarę z dziwną miną.
- Chłopaki, poczekajcie na korytarzu, muszę z nią coś
wyjaśnić.
Tom z wielkim uśmiechem wyszedł z pokoju i stanął przy drzwiach
patrząc przez szybę. Chłopaki zrobili to samo, ale powiedzieli żebym nie robił
nic głupiego bo są tu dzieci, dlatego kazałem im je zabrać i pokazać instrumenty. Dzieciaki z wielkim bananem na twarzy wybiegły z sali na
korytarz.
Podszedłem do łóżka Klary, miałem ochotę ją po prostu zabić.
Naprawdę. Uderzyłem ją w policzek i zacząłem krzyczeć!
- Co Ty mi kurwa pierdolona dziewczyno zrobiłaś co!? Wiesz co
narobiłaś. Wszystko niszczysz, wszystko! Mój związek wisi na włosku! Jeżeli Lea
umrze to będzie tylko i wyłącznie twoja wina! Rozumiesz?! Załatwię to że
pójdziesz siedzieć! Na zawsze! Nie będę musiał cię już więcej widywać! Nie myśl sobie że ja coś do ciebie czuje, albo w ogóle wczoraj coś
czułem! Nic kompletnie nie pamiętam! Co mi dosypałaś albo dolałaś pierdolona dziwko! Nigdy ci tego nie wybaczę!
Pochyliłem się nad nią, widziałem uśmiech na jej twarzy,
myślałem że mnie kurwica strzeli, przywaliłem jej jeszcze raz tym razem
mocniej, aż upadła na poduszkę, uśmiechnąłem się nerwowo.
- I komu jest kurwa teraz do śmiechu? Fajnie boli? Poczuj
choć trochę tego co czuła Lea!
Podszedłem do drzwi, widziałem przerażonego Toma, ale i
delikatny uśmiech na jego twarzy. Walnąłem kilkakrotnie ręką o ścianę, znowu podszedłem do
łóżka Klary, uśmiechu już nie miała, usiadłem na łóżku, któregoś z dzieciaków i popatrzyłem na
Klarę.
- Co się wczoraj
wydarzyło? - Zapytałem już trochę spokojniej
- Kochaliśmy się - powiedziała z uśmiechem.
- Nie... - wydusiłem z siebie
Podszedłem do niej i złapałem ją mocno za brodę
uniosłem do góry, patrząc prosto w oczy powiedziałem.
- Nic nie było, masz o mnie zapomnieć, ty się do tego przyczyniłaś, więc nikt ci nie uwierzy, że ja tego chciałem. Mi na tobie nie zależy, kocham Leę.
Upuściłem energicznie jej brodę i wyszedłem z sali mijając
się z przerażoną pielęgniarką, mówiła coś ale jedno słowo zapadło mi w pamięć "USG". Chłopaki też to usłyszeli
i wszyscy zamarliśmy. Dosłownie. Wróciliśmy się pod pokój Lei, jej rodzice już byli na sali.
Chłopaki zostali pod nią, a ja wszedłem do środka, poczułem na sobie chłodne
spojrzenie z ich strony. Podszedłem do nich, byłem gotowy na wrzaski, na
cokolwiek, ale oni mnie przytulili. Nie wiem co się stało, nic przecież nie
wiedzą.
- Jak to się stało? - Zapytała mama Lei
- To dość..
- Powiedz nam Bill - powiedział tata Lei.
No to usiadłem, chowając głowę między dłonie i opowiedziałem im wszystko od początku.
Gdy już skończyłem bałem się podnieść głowę, ale musiałem
się ogarnąć, wyjść z sali, nie mogłem tam być, Lea mnie tam nie chciała.
Rodzice odprowadzili mnie wzrokiem jakby mnie rozumieli, że nie miałem wpływu
na to co się stało. Wyszedłem z pokoju i od razu chłopaki powiedzieli że Klara już
wróciła z badania. Wbiegłem do pokoju pielęgniarek, zobaczyłem tą co przyszła zaraz po mnie.
- Proszę Pani. Czy Klara jest w ciąży?
- Hm. Nie wiem jak to panu powiedzieć..
- Tak czy nie?
- Nic nie zauważyliśmy na prześwietleniu, ale jeśli pacjentka odbyła dziś stosunek to na dziś nic nie wiadomo, trzeba poczekać kilka dni.
Kamień spadł mi z serca. Chciałem tylko biec do chłopaków i
im to powiedzieć. Wybiegłem z sali, i podszedłem do drzwi. Chłopaki wyszli z
kwaśnymi minami, widziałem że Klara głaszczę się po brzuchu. Uśmiechnąłem się szeroko
i pokręciłem głową wiedząc już całą prawdę. Jej mina się zmieniła tak szybko
jak się pojawiła. Na korytarzu wszyscy troje byli przerażeni.
- I co? - spytałem
- Mówi, że to będzie twoje dziecko! - powiedział Gustav
- I co? - spytałem
- Mówi, że to będzie twoje dziecko! - powiedział Gustav
- Ale chłopaki. Ona kłamie, pielęgniarka powiedziała, że jest za wcześnie by cokolwiek zobaczyć.
Wszyscy się do mnie przytulili, jednak wyczuwałem z ich strony niepokój. Usłyszałem na korytarzu głos pana Marka.
- Panie doktorze, Lea się budzi!
Całą grupą biegliśmy w stronę pokoju i wszyscy stanęliśmy w drzwiach. Chłopaki wepchnęli mnie do
środka, zdziwiłem się bo rodzice, lekarze i chłopaki wyszli na korytarz.
Zostałem sam na sam z Leą, widziałem ten jej wzrok. Czułem się winny za to wszystko.. byłem winny..
*Lea*
Patrzyłam na niego zabójczym wzrokiem.
- Wyjdź - powiedziałam
- Daj mi wyjaśnić - powiedział
- Masz 5 minut - powiedziałam
Zaczął się tłumaczyć
ze wszystkiego, połowy rzeczy nie pamiętał. Siedział zapłakany w tym rogu,
szkoda mi się go zrobiło.
- Wybaczę ci, ale więcej mi tego nie rób - powiedziałam ze
łzami w oczach
Zapłakany się podniósł podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie zerwę z tobą bo cię kocham, ale całkiem od nowa musisz
zasłużyć na moje zaufanie.
Do sali weszli uśmiechnięci rodzice i powiedzieli, że mogę
wracać do domu.
Lekarz powiedział że to cud że przeżyłam po uderzeniu z ciężarówką. Bill nagle oprzytomniał i zdezorientowany wybiegł z sali,
krzyknął za sobą tylko, że zaraz wróci. Minęło 10 minut i Bill wszedł do sali z jakimś facetem
- A pan przepraszam to kim jest? - zapytała mama.
- Dobry wieczór, nazywam się Matthias Krause, to ja
kierowałem tym tirem. Chciałem najmocniej przeprosić ciebie Lea oraz twoich
najbliższych za to co się stało. Naprawdę cię nie zauważyłem. Bardzo mi przykro. Gdybym mógł coś zrobić, to ja
bardzo chętnie.
- Wie Pan co Pan narobił, nasza córka o mało co nie straciła
życia! - zaczął krzyczeć tata.
- Tato! - powiedziałam do niego - przestań, to ja wybiegłam na ulicę jest ok, nie
ciągnijmy tego dalej, stało się i się nie odstanie, żyje więc nie ma co gadać
- Ale jest jedna rzecz, którą mógłby Pan zrobić. - powiedziała mama
- Słucham ? - powiedział Pan Krause.
**********
wybaczcie za przekleństwa, ale musiałam się wczuć. Jak widać zbytnio się wczułam. I Hope You Like It ! :)
P.S. Nie chce kończyć pisania tego bloga! BEATAA ♥
biedna Lea :( dobrze że już wszystko w porządku :)]
OdpowiedzUsuńczekam na NEXT !!
Cudny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego LeBi na zawsze <3
OdpowiedzUsuń