Ojciec złapał się za głowę i wstał od stołu, w sumie mogłam się spodziewać po nim takiej reakcji, a mama jedynie wzdychała.
- Lea, wiesz jakie zdanie mamy na temat tego chłopaka.
- Tak, wiem, ale proszę nawet nie zaczęłam mówić o co chodzi, tato siadaj.
Wykonał moją prośbę, gdy mówiłam o co chodzi to ciągle patrzyłam na ich twarze, nie były zbyt przyjaźnie nastawione na ten pomysł, jednak i tak miałam cień nadziei, że chociaż mama się zgodzi, bo jeśli tak to ona tatę przekona swoim sposobem.
- Kotek, wiesz że to dla nas uciążliwe, to co cię przez niego spotkało...
- Tato, wiem, jednak ja wciąż coś do niego czuję...
- Ale ja nie chcę żeby ci się coś znów stało.
- Nic mi nie będzie, chłopaki mówili, że będą mnie zawozili i odbierali ze szkoły. Chcę się przekonać czy on to ten na całe życie.
- A jeśli nie - zaczęła mama - to wtedy co zrobisz? Będziesz marnować łzy na takiego jak on?
- Ja chce się właśnie dowiedzieć, pozwólcie mi proszę.
Rodzice popatrzyli się na sobie jednak nic nie powiedzieli czułam że coś jest jednak nie tak jak chce.
- Niunia pogadamy jutro dobrze? Dziś już daj spokój.
Że co przepraszam? To ja tu chce mu jakoś pomóc a oni mówią żebym dała dziś spokój? No chyba żartują, przez te wszystkie lata byłam dobrym dzieckiem, dobrze się uczyłam, nie robiłam większych problemów, a ja i tak z tego nie korzystałam więc dlaczego teraz mi zabraniają? Byłam wkurzona, chciałam nawet bez ich zgody wyjść.
- A ty gdzie się wybierasz? - odezwał się tato
- Do niego, on mnie potrzebuje.
- Moja droga, dziś już nigdzie więcej nie pójdziesz. - dodał
- Co się z wami stało? Dlaczego teraz mi nie pozwalacie!
- Martwimy się o ciebie, a poza tym dziadek i babcia przyjechali, porozmawiałabyś z nimi trochę.
- Rozmawiałam z nimi przez większość wakacji, proszę pozwólcie mi iść. Mamo no proszę cię
- Przepraszam ale musisz zostać w domu.
Ucieczka do pokoju nie pomogła, zamknęłam drzwi na klucz, Adel zaczęła w nie drapać, wpuściłam ją, kochana próbowała zlizywać moje pojedyncze łzy, dzięki niej uśmiechnęłam się kilka razy, chyba dobraliśmy dla niej dobre imię. Niedługo później przestała i ja też, w końcu mogę jakoś do nich zadzwonić prawdą, a telefon zostawiłam tutaj....
Chwilą gdzie on jest i gdzie jest laptop, nie ma mowy że oni zabrali, musiałam ich o to spytać. Okazało się że wzięli i laptop i mój telefon, bałaganie o oddanie nie pomogło, mówili że nawet sensu nie na bym ich o to prosiła bo i tak nie oddadzą. To na pewno nie są moi rodzice, ktoś ich musiał podmienić, oni nigdy się tak nie zachowywali, co im nagle odbiło, a może to przez wizytę dziadków?
Przez okno nie wyjdę, bo szybciej się zabiję, a do basenu nie ma jak skoczyć bo go nie ma. Wątpię żebym miała okazję wyjść tak normalnie, możliwe że będą siedzieć w salonie, ale schody są z kamienia i słychać jak ktoś wchodzi i schodzi. Kurde jestem w kropce, jedyne co mi pozostało to czekać na jutro, może wtedy mnie wypuszczą.
*Tom*
Martwiłem się o nią, miała być w domu tylko godzinę, pojechała o 19 i nadal jej nie ma. Mogłaby zadzwonić albo napisać coś jednak nic, kompletna cisza, Bill siedzi wpatrzony na drzwi i czeka na nią, będzie źle jeśli nie przyjdzie.
- Ej - szepnął Georg - napisała ci coś?
Ruchami głowy odpowiedziałem na jego pytanie, widać nie tylko ja się o nią martwię.
- Może szuka tego zeszytu, nie ruszaliście go, prawda? - spytał Bill
- Niby kiedy, cały czas jesteśmy tutaj - odpowiedział mu Gustav
- Ona zaraz przyjdzie, prawda, sama tak mówiła...
Wszyscy uniknęliśmy odpowiedzi na to pytanie, wątpię żeby przyszła już prawie północ on już się pozwoli denerwuje, a to źle bo pielęgniarka będzie musiała nafaszerować środkami uspokajającymi i może jeszcze nasennymi, on w końcu musi się przespać, ma straszne wyczerpany organizm. Próbowałem dzwonić do niej, ale nie odebrała za pierwszym razem a później wyłączyła telefon. Myślałem żeby pojechać po nią czy coś ale oni sami sobie z Billem nie poradzą. Super. Dostał furii, Lea błagam przyjdź w końcu...
- Proszę go przytrzymać! - powiedziała pielęgniarka spełniliśmy jej prośbę w końcu sam się o to prosił, wstrzyknęła mu lek, nie była zbyt zadowolona, a on po dłuższej chwili uspokoił się.
- Wiedziałam, że tamta dziewczyna sprawi problemy. Pilnujcie go przez chwilę, pójdę po lek nasenny, ten chłopak musi się wyspać.
- Dobrze, czekamy
Ze strachem patrzyłem na jego ciało, leżał nieruchomy, nie byłem zbyt pewien co mu dała za pierwszym razem, ale mam nadzieję że większa krzywda mu się nie stanie. Chwilę później wróciła ta sama pielęgniarka i wstrzyknęła mu lek.
- Ja ją kocham - wyszeptał brat a dosłownie 5 sekund później zamknął oczy - spał, w końcu, choć był to dziwny widok i trochę nie humanitarne.
- Możecie wracać do domu, będzie długo spał, więc wy też idzie spać.
- A nie możemy tu zostać? - spytał Georg
- Przykro mi, godzinny odwiedzin są od 7 do 20 a wy jesteście już ponad czas.
- A ja? Jestem jego bratem, mogę zostać?
- Raczej nie, proszę wróć do domu, wyspać się i wrócić jutro.
Dziwne nawet bliska rodzina nie może zostać.
- A co ze mną? - usłyszeliśmy głos to była nasza mama
- Jestem matką. Proszę mi pozwolić zostać.
Pielęgniarka nie wydawała się być zachwycona nagłym pojawieniem się mamy, jednak pozwoliła jej zostać, kazała nam wracać do domu i tak zrobiliśmy, jednak po drodze pojechaliśmy pod dom Lei, światła były zgaszone pewne spali, oby jutro mogła do niego przyjść...
***
Wstaliśmy o 6.45 ale i tak nie mogliśmy zasnąć przynajmniej ja nie wiem co z chłopakami ale słyszałem w nocy jakieś odgłosy z każdego ich pokoju. Sprawdziłem nawet komputer Billa, myślałem że Lea wysłała może jakąś wiadomość ale nie, tylko jakieś spamy i wiadomość od Klary "Musimy się spotkać, mam ważna wiadomość, przyjdę do was 17.04 o 7 rano, później nie mogę. To pilne!"
Co ona ma wiadomość? Ciekawe jaką i naprawdę jest tak pilna, że musi tak rano przyjść ale co tam skoro i tak już nie śpię, zaraz o 7, toż to zaraz! Wbiegłem do siebie, spodnie na nogi, bluzka na siebie i dzwonek w drzwiach to był chyba mój rekord w schodzeniu po schodach. Otworzyłem no i była tam przed drzwiami, stała jakąś taka dziwna, zmieniła się była jakąś grubsza.
- Jest Bill? - spytała
- Nie ma go w domu, ale mów co chcesz przekaże mu.
- Mówić...tu nie trzeba mówić wystarczy spojrzeć.
- Niby na co, to że przytyłaś to nie jego wina...
- Jego, jestem z nim w ciąży, nie pamiętasz? A no tak, to nie ty jesteś ojcem...
Wyciągnąłem ją do środka, przynajmniej będę mógł na nią nawrzeszczeć bez obawy, że ktoś mi wytknie, że krzyczę się na ciężarną.
- Co? W ciąży? Ale przecież pielęgniarka w tamtym szpitali mówiła że nie jesteś...
- Też tak myślałam ale dzień po raczej wyników nie będzie, trzeba odczekać no i bach.
Powiedz mu że to 6 miesiąc i że weźmie za to dziecko odpowiedzialność ale jeśli nie chce to alimenty będzie płacił...
- Ty wredna dziwko! Specjalnie to wtedy zrobiłaś!
Nawet nie wiecie jaką miałem tedy ochotę ją pobić co mnie to że w ciąży należy jej się.
- Przestań, bo będą większe kłopoty - Georg w porę złapał mnie za rękę ma dziewczyna szczęście że zszedł na dół.
- To ja będę iść, przekaż mu to bo jeśli nie to ja się dowiem, i sama mu o tym powiem. Całuski
Ta wredna żmija w końcu wyszła, chwała niebiosom.
- To koniec Tokio Hotel... - odezwał się Gustav
- Nie, to nie nasz koniec tylko jej, pewnie zrobiła sobie z kim innym dziecko i teraz chce go wrobić. Nik nie mówi o tym nikomu, jasne?
- Ale ona sama powiedziała, że...
- Tak wiem Georg, ale jakoś ja to załatwię tak żeby Lea się o tym nie dowiedziała...
- Ona dziś miała iść do szkoły prawda? A co jeśli ją tam spotka i sama jej to powie?
- To wtedy będzie nasz koniec...
Dziwne, że jeszcze żadna gazeta o nas nie pisze...
*Lea*
Obudzili mnie bardzo wcześnie kazali przygotować się do szkoły i w ogóle, podczas śniadania zachowywali się tak jak wcześniej, dziadkowie dali mi prezent na urodziny i razem z nimi do szkoły odwiózł mnie tato, było to trochę dziwne, bo w aucie nikt się nie odzywał nawet Emma, a zazwyczaj gadała dopóki nie znalazła się w szkole. Dziwnie się czułam w ich towarzystwie, gdy dotarliśmy do mojej szkoły, oczywiście buziaki od babci i dziwne spojrzenie ojca.
- No idź, przyjadę po lekcjach. - powiedział na "pożegnanie" ciekawe od kiedy stał się taki, że przyjedzie po mnie nawet. Chciałam zwiać, ale on nie odjechał póki nie weszłam do budynku, wyjść mi się już nie udało bo przyleciały do mnie dziewczyny.
- Lea, wreszcie jesteś, tęskniliśmy za tobą. - odparła Rebecca
- Widzieliśmy się niedawno prawda? A Eric mówił wam o imprezie?
- Tak, jesteśmy przygotowani.
- Wiecie, zaszły pewne zmiany i raczej ona się nie odbędzie. Przepraszam naprawdę ale teraz mamy trochę spięć w domu.
- Coś się stało? Wiesz że możesz nam wszystko powiedzieć. - dodał Frank
- To nic takiego, po prostu nieporozumienie. Widzieliście może Erica?
- Tak, jest w sali.
Nasza 3 ruszyła do pierwszej sali lekcyjnej, leżał na ławce pewnie się nie wyspał, no ale musiałam mu przeszkodzić, możliwe że będzie nawet na mnie zły.
- Eric - powiedziałam szturchając go lekko. Podniósł się ciężko i jakoś tak nie chętnie.
- Słuchaj, jeśli chodzi o tą parapetówkę...
- O! Właśnie już jest wszystko zamówione więc trzeba tylko zapłacić, masz kase prawda? Oj, po co ja się pytam.
- Przepraszam ale ją odwołuję, coś odwaliło rodzicom i muszę ją odwołać przepraszam. Jeśli trzeba zapłacić to zapłacę ale będę musiała ten alkohol do jakiegoś baru oddać.
- A, to nie żaden problem, nie musisz płacić zaraz zadzwonię i powiem że już nie aktualne pewnie się wkurzą no ale po co nam będzie on potrzebny skoro i tak go nie wypijemy.
- Przepraszam Eric, nie wiedziałam że sprawy się tak pokomplikują.
- Nic się nie stało.
Jego mina mówiła jednak co innego, była jakaś taka przestraszona, blady się nawet zrobił, wolałam go o nic już nie pytać i siadłam obok niego, w końcu razem siedzimy.
Gdy zadzwonił dzwonek na lekcję, większość klasy z korytarza weszło do sali i zajęli swoje miejsca, niektórzy je zmienili, dziwne było to, że Karola siedziała sama, a później usiadł z nią jej chłopak, przez tą lekcję odwracała się czasem w moją stronę i dziwnie patrzyła.
Harmonię i Chemię nam odpuścili, znaczy pana i pani nie było więc pozwolili nam iść do domu. To był idealny moment aby pójść do Billa, ale tylko na 2 godziny a obiecałam mu, że przyniosę jego rzeczy, jednak odpuściłam i pojechałam prosto do szpitala.
2 piętro 5 sala, tam leżał prawda? A może odwrotnie, chwila - pomyślałam i spojrzałam na tablice przed windą "oddział psychiatryczny" 5 piętro, jak to dziwnie brzmi "psychiatryczny" muszą go stąd zabrać, póki gazety się o tym nie dowiedziały. Poczekałam na windę, a po nie długiej chwili byłam już pod salą, chłopaków ani śladu, ale wystarczyło jedno spojrzenie do sali, siedzieli tam w 4, Tom i Georg grali na gitarze a Gustav udawał że gra na perkusji, uśmiech sam namalował mi się na twarzy.
- Lea? Lea, prawda? - usłyszałam, o rany to była chyba ich mama, znaczy tylko bliźniaków. Pokiwałam głową, byłam trochę przerażona tym, że tu jest a raczej to ona powinna być że ja tu jestem.
- Moglibyśmy chwilę porozmawiać?
- T..tak, oczywiście.. - odpowiedziała i obie wyszłyśmy z oddziału na klatkę schodową.
- Lea, słuchaj, jest ci pewnie ciężko ale mi i również, nie chcę by Bill tak się dalej zachowywał, to jest dla niego złe, niebezpieczne wręcz.
- Tak, ja wiem, Tom powiedział mi wszystko...
- Nie, powiedział Ci połowę. Dziś rano rozmawiałam z Billem, on wszystko mi powiedział, to co on robił gdy ty nie chciałaś go wysłuchać było okropne, nawet ja ci tego mówić nie będę, ale poprosiłam Billa aby tego tobie też nie mówił, to naprawdę jest zbyt okropne. Dlatego proszę jeśli nadal go kochasz to bądź z nim i opiekuj się nim, a jeśli masz wątpliwości to zostaw go i więcej się z nim nie spotykaj ani nie rozmawiaj, tak będzie dla was oboje najlepiej.
- Rozumiem.
- To dobrze, Do zobaczenia Lea.
Ona chyba mnie nie lubi, a raczej nienawidzi, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, czas mijał a ja miałam wątpliwości, podeszłam pod jego salę, nie chciałam by mnie zobaczyli ale Bill mnie spostrzegł i od razu uśmiechnął przez co reszta chłopaków również odwróciła swoje głowy i pomachali ręką bym weszła do środka.
- Lea przyszłaś w końcu! - powiedział radośnie chłopak nim zdarzyłam mrugnąć był już on do mnie przyklejony. Reszta natomiast śmiała się ze mnie, nic dziwnego, myślałam że on mnie udusi.
- Ej, chłopie bo ona się sina robi - palną Georg
- Dzięki - odpowiedziałam mu - przepraszam was, że nie przyszłam wczoraj, ale dziś też nie zostanę, w sumie to powinnam wracać...
- Co? Dlaczego? Proszę zostań ze mną. - błagał ciemnowłosy
- Nawet nie wiesz jakbym chciała, rodzicom coś odwaliło, zabrali mi telefon i laptop, muszę wracać bo inaczej się czegoś domyślą.
- A co z planem? - spytał Tom
- Nie wiem, powiedzieli wczoraj że pogadamy dziś rano, ale tej pogawędki jeszcze nie było, możliwe że jak wrócę do domu to będziemy gadać.
- A widziałaś się z Klarą? - spytał Gustav
- Nie, nie było jej w szkole, a co?
- N..nic, tak tylko, martwiłem się że może coś ci zrobić.
- W szkole jestem bezpieczna.
- Zostań, proszę... - bill szepnął mi to do ucha, myślałam że się rozpłaczę, ten głos, jakby wołał o pomoc. W moim sercu trwał huragan, tak samo było zanim weszłam wtedy do jego pokoju, jednak nie mogłam... nie mogłam go zostawić.
- Postaram się przyjść jutro.
Bill patrzył mi cały czas w oczy, chyba wdarł się przez nie do serca, aż w końcu zrobił to, od tak dawna nie czułam tych ciepłych i delikatnych warg na swoich ustach, mimo że było to krótkie moje wybaczenie sięgnęło 101%, kto by pomyślał że przez ten jeden pocałunek.
=======================================
Musiałam kilka drobnych zmian wprowadzić w poprzednich postach, ale nie są one jakieś wielkie, więc zbytnio nie musicie się przejmować.
No cóż pozostaje wam tylko czekać na kolejny odcinek ~~
O i kolejne przeszkody. Czy oni już nigdy nie będą razem?!
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :)
http://thbookpicture.blogspot.com/