niedziela, 14 września 2014

Odc. 36

Chłopakom udało się go ode mnie oderwać, w sumie byłam im wtedy wdzięczna, chwilę później mnie już u nich nie było, zbiegłam po schodach, na windę za długo się czeka i biegiem na najbliższy przystanek. Musiałam niestety czekać na autobus ok 20 minut, modliłam się w myślach, żeby jeszcze po mnie nie przyjeżdżali pod szkołę, ale pewnie i tak to nic nie da, myślę, że już wyjechali z garażu i są niedaleko budynku. Jakieś 10 minut później mogłam już wysiąść, niedaleko była szkoła więc jak najszybciej pobiegłam pod budynek, całe szczęście nie zauważyłam na parkingu naszego samochodu, mogłam już odetchnąć jednak tak czy siak musiałam pójść po rzeczy, które zostawiłam w szatni. Gdy z powrotem znalazłam się na parkingu, stał już samochód, a w nim mama i ojciec stojący przy tylnych drzwiach.
- Zapraszam panią. - powiedział i uśmiechnął się
Miałam ochotę mu przywalić albo przejść obok i udawać, że ich nie widzę, ale z ojca jest podstępniś i wciągnął mnie do środka.
- Dużo macie zadane? - spytała mama
- Nie, jakoś prawie wcale nam nie zadają
- A koleżanki? Pewnie były zdziwione, że przyszłaś...
- Tak, trochę. Były bardziej szczęśliwe niż zaskoczone
Gdy samochód ruszył, nastała cisza, niezręczna cisza, coś zaraz się stanie, zawsze tak jest przed tym, ale nie cisza tylko ciągła cisza, muszę ją przerwać.
- Myśleliście nad tym co wam niedawno mówiłam?
Cisza zero odpowiedzi, ale przyśpieszone oddechy i nerwowe ruchy to jedyne co mogłam zauważyć i usłyszeć poza samochodami...
- Halo...
- Niunia, wiesz, że my to nadal wszystko przeżywamy, ten twój wypadek i to całe późniejsze sytuacje. - odpowiedziała mama
- No ale proszę was, tylko na kilka tygodni, wrócę do domu, przecież teraz czy później i tak się wyprowadzę.
- Jak to mówią lepiej później niż wcale.
- No błagam co muszę zrobić byście mi pozwolili. Mamo no...
- Kotk...
- Dobra, idź do niego, droga wolna, tylko nie wracaj mi potem z płaczem że cię znów ehmm.
- Naprawdę? Mogę?
Mama wyglądała na zaskoczoną jakby nie spodziewała się tej odpowiedzi po tacie. Byłam strasznie podekscytowana, w końcu się zgodzili a raczej tylko tato się zgodził ale to zawsze coś prawda? Nie mogłam się już doczekać aż dojedziemy do domu i będę mogła się spakować na te kilka dni, a może później spędzimy razem gdzieś wakacje. Ta myśl tak mnie wyciągnęła zaczęłam w głowie planować każdy dzień wakacji z nim, gdzie idziemy, co robimy i w ogóle. Dobrze, że rodzice wyszli z samochodu i zamknęli drzwi bo to one wyrwały mnie od tego planowania a pewnie i tak połowa z nich się nie sprawdziła. Pobiegłam do pokoju, zaczęłam przeglądać ubrania które mogłabym zabrać do niego po kilku godzinach w końcu udało mi się je zebrać, z pod łóżka wyciągnęłam walizkę i schowałam w nią ubrania i jeszcze kilka potrzebnych rzeczy jak szczotka do zębów i do włosów i takie tam, dostałam też sm-sa że niedługo będą w domu więc jak coś to mam na nich tam czekać dopóki nie przyjadą.
- Gotowa? - usłyszałam a w drzwiach zobaczyłam stojącego tatę z kluczykami w ręce.
- Prawie, muszę jeszcze spakować książki. Mógłbyś zabrać już tą walizkę?
- Walizka? Na ile ty się tam wybierasz? Na rok, może dwa?
- Tato, zgodziłeś się przecież...
- No i teraz żałuję, słuchaj pogadałem z mamą i tak myślimy, że mogłabyś spać w domu, normalnie chodzić do szkoły a po lekcjach jechać do niego a na wieczór wracać i musiałabyś odbierać wszystkie nasze telefony, kiedy do ciebie zadzwonimy.
- Ale tato przecież...
- Lea proszę, proszę cię, wiesz, że mnie czasem nie ma w domu przez kilka dni i dlatego nie chcę by mamie stała się krzywda.
- A Emma?
- Ona jest jeszcze mała, proszę
- Ale jaki to będzie sens jeśli mnie też nie będzie w domu przez cały dzień?
- Lea błagam.
Moje serce, ono, ono nie wie co wybrać z jednej strony chce być z rodzicami a z drugiej chce być z Billem. Jednak gdy patrzyłam na ojca i jego błagalne spojrzenie musiałam się zgodzić na ich propozycje.
- Ok, zostanę, jednak w weekendy będę mogła spać u nich, ok?
- Naprawdę? Dziękuję ci
Ojciec przytulił mnie a potem zszedł na dół, pewnie idzie o tym powiedzieć mamie. No to teraz muszę wszystko poustawiać tak jak było czyli 4 godziny zmarnowane na szukanie dobrych ciuchów. Zeszłam do salonu rodzice jeszcze gadali, musiałam im jednak przeszkodzić.
- Skoro mogę do niego jeździć to muszę mieć pieniądze na bilety.
- Już to załatwiliśmy, dostaniesz kartę biletową, możesz nią jeździć byle jakim autobusem a jak kontrola poprosi o bilet to wystarczy, że ją pokarzesz.
Zaraz on tak po postu wyjął ją z kieszeni? I jak to już załatwili?
- Wy to mieliście zaplanowane?
- Tak jakby - zaczęła mama - pomyśleliśmy że będziesz negocjować z ojcem o tej naszej pseudo umowie i przygotowałam to wcześniej.
- Nie no super, ekstra że rodzice knują coś za moimi plecami.
- Nie knuliśmy, przypuszczaliśmy że coś takiego będzie miało miejsce. Masz, możesz do niego iść. - odpowiedziała
Wzięłam tą kartę, klucze i wyszłam, byłam trochę zła na nich ale już sama nie wiedziałam o co, teraz przejmowała mnie myśl o tym że jestem coraz bliżej jego domu.
Zatrzymałam się przed drzwiami, miałam dziwne uczucia już sama nie wiem dlaczego, nagle chciałam stamtąd uciekać, gdy już miałam pukać usłyszałam że ktoś woła moje imię, gdy się rozejrzałam to nikogo znajomego nie zauważyłam, pomyślałam że to może Bill woła ze środka ale raczej nie, a po chwili znów to samo, teraz bardziej wyraźne i bliżej, kojarzę ten głos, to ktoś ze szkoły, to Klara, stała niedaleko, machała do mnie przybliżając się. Odeszłam od drzwi i przybliżyłam się do niej, coś ją chyba strasznie wzdęło albo zaczęła się obżerać.
- Czego chcesz?
- Przywitać się, tak długo się nie widziałyśmy, tęskniłam za tobą, wiesz - gdy to mówiła uśmiechała się, cały czas miała ten cholery uśmiech. - Jest Bill?
- Nie wiem.
- Pewnie jeszcze go nie ma, a no tak zapomniałam prawie, podobno się z nim znów umawiasz.
- Pomagam mu stanąć na nogi, przez to co nam zrobiłaś on kompletnie oszalał.
- Ja wam nic nie zrobiłam, ok? A tak przy okazji gratuluję z z okazji zostania jakże przyjemnej roli pani która odbiła tatusia mamusi.
- Że co? Co ty w ogóle wugadujesz?
- Ślepa jesteś? W ciąży jestem a Bill jest ojcem.
C..co w c..ciąży? Myślałam że jest gruba, że obżarła się tak...
- Kłamiesz...to nie możliwe
- Możliwe, możliwe. To jest 6 miesiąc akurat wtedy tam to się stało, nie pamietasz? Aaa no tak.
Byłam załamana, j..jeśli on wiedział i mi tego nie powiedział to... on musi wziąć odpowiedzialność, dziecko to nie przelewki, mimo że chciałam i nadal chce ją zabić i to małe coś w środku.
- Także tego, całuski.
Bez słowa, bez ruchu bez mrugnięcia tylko z łzami w oczach, teraz aby muszę udawać że nic nie wiem, ciekawe czy mi o tym powie.
*Bill*
Czułem się już naprawę lepiej, o wiele lepiej a sama myśl o tym że Lea będzie ze mną dodawała mi więcej sił i chęci żeby już więcej nie upadać mentalnie i nie ciąć się. Lekarze powiedzieli że nie były one zbyt głębokie oprócz jednej i po niej zapewne zostanie mi blizna a reszta zniknie za kilkanaście dni. Gdy byliśmy już na naszej ulicy z daleka zauważyłem ją, stała tyłem więc nie mogła nas zauważyć, poprosiłem chłopaków żeby się nie darli, bo chce ją zaskoczyć. Tom wjechał na podjazd, wysiadłem z samochodu i po cichu zaszedłem ją od tyłu i przytuliłem najmocniej jak mogłem.
- Cześć kochanie... - szepnąłem do jej ucha
Powoli się odwróciła robiąc coś z rękami, a gdy zobaczyłem jej twarz...coś musiało się stać.
- Płakałaś? Co się stało?
- Nic, wszystko w porządku.
- Nie może być w porządku jeśli płakałaś.
- Płakałam ze szczęścia, że przyjechałeś.
- Stałaś tyłem nie mogłaś nas zobaczyć.
- Widziałam, jak zobaczyłam auto Toma to specjalnie się odwróciłam.
- Ah, czyli nie zrobiłem niespodzianki..
- No witaj moja bratowo! - krzyknął Tom - coś taka blada?
- Gorąco mi trochę, wejdziemy do środka? - zaproponowała
Oczywiście Gustav, Georg i po części ja poszliśmy jako pierwsi a Tom i Lea zostali w tyle. Gdy się odwróciłem oboje patrzyli w tą samą stronę, na dom tej żmii, jeśli ona wie to ja już nie żyje, ona musi się stąd wynieść.
- Idziecie? - zawołałem
Oderwali się z uroku i pośpiesznie nas dogonili. Jeśli chodzi o tą sprawę z Klarą, to wiem że jest w c..ciąż... nawet powiedzieć tego nie mogę, Tom mi powiedział w szpitalu, ale reszta nie wie, specjalnie, bo jeśli przez przypadek by wygadali to... nawet nie chce o tym myśleć. Usiedliśmy w salonie, Gustav przyniósł wszystkim po wodzie, chwilę później poszedłem do swojego pokoju, Lea szła za mną, czułem wzrok na sobie, gdy wszedłem do pokoju to uczucie minęło a moim oczom ukazał się czysty, jasny, świeży pokój - mój pokój, który ani trochę nie przypomina tego sprzed kilku dni, ciemnego, śmierdzącego i zapuszczonego.
- Podoba się? - spytała
- Tak, to twoja robota?
- Mmm, nawet wyparłam te miejsca gdzie była krew...
Podszedłem do niej, chciałem ja ucałować w policzek ale uciekła mi. Teraz to naprawę dziwnie się czułem, ona musiała coś wiedzieć na temat Klary.
- A ty nie masz mi nic do powiedzenia? - spytała
Usiadłem na łóżku, wziąłem głęboki oddech.
- Przepraszam...przepraszam że byłem wtedy taki, że się ciąłem, że musiałaś płakać przeze mnie, że przepłakałaś wiele nocy i dni. Przepraszam, że wyrządziłem Ci tyle krzywd. Przepraszam, że Cię kocham.
Spojrzałem na nią, jej oczy się zeszkliły, podszedłem do niej i powoli wycierałem z policzków lecące krople.
- Tyle? Nic nie masz do powiedzenia? Czy to naprawdę wszystko? - spytała szeptem
Nie wiedziałem co zrobić, gdybym jej powiedział a ona tego może nie wiedzieć to pewnie by się załamała a jeśli wie to... moją głową sama kiwnęła, że co ale ja.. a może tak będzie lepiej? Choć wiem, że sam sobie kopię grób.
- A gdzie twoja torba? - spytałem
- Nie będę mogła codziennie u ciebie spać, rodzice się nie zgodzili. Będę do ciebie przychodziła codziennie po szkole a w weekend mogę zostać na noc.
- Co, a..ale jak to.
- Przepraszam, ale nawet gdy powiedziałam o co chodzi i to dokładnie to i tak zostali przy swoim.
Twarz Billa stała się jakby bez życia, smutna, szarawa taka bez ducha, ale za chwilę znów stał się pogodny.
- No to teraz będę musiał cię przytulać, żeby starczyło mi na następny dzień! - podbiegłem do niej z otwartymi ramionami, jednak ona zrobiła szybki unik.
- Ej, no proszę.
- Dziś nie. Może pozwolę jutro, a teraz idź spać.
- Spać teraz?
- Tak, albo śpisz albo idziemy do sali a tam mi coś zaśpiewasz
Mój nerwowy uśmiech wykluczył śpiewanie i szybko wskoczyłem do łóżka, dokładnie przykryłem się kołdrą i wyciągnąłem ręce w jej kierunku.
- Chodź tutaj. Chcę cię mieć przy sobie.
Podeszła, pewnie z litości albo tęsknoty, musiałem udawać, że wszystko ok. Jednak nie chciałem by cokolwiek podejrzewała, więc pociągnąłem ją do siebie i przytuliłem blokując jej możliwość ucieczki.
- O czym tak myślisz...? - spytałem przytulając ją bardziej do siebie
- O Klarze... - powiedziała
- A co z nią? - byłem przerażony tym co zaraz mogłem usłyszeć, a to pytanie wyszło z moich ust bez przemyślenia co może odpowiedzieć
- Ostatnio nie widzę jej w szkolę i tak jakoś...
- No wiesz, może jej głupio z tego powodu i boi się przed tobą pokazać, albo zmienia szkołę...
No to nam się akurat tak złożyło, że ona uwierzyła w moją wymówkę a ja musiałam w jej, widać nawet w takich sprawach i okolicznościach jesteśmy zgodni ze sobą...
====================
Dobra, wiem, że to nie za długie a wręcz bardzo krótkie...
Mam dobrą i złą wiadomość...
Dobra to taka, że Tokio wydało nową płytę i będzie więcej piosenek do słuchania :3
A zła to taka, że zawieszam bloga. Nie wiem na ile. Powód? Nie mam do niego głowy, weny na dalsze odc "przygody" mimo, że akcja dobrze się rozwija. Jak coś napiszę jako notkę w tele(fonie) i będzie ona wystarczająco długa to ją prześle na bloga. Tak, więc dzięki, że tyle wytrzymaliście, wpadajcie od czasu do czasu, bo nie wiadomo kiedy mnie znów coś napadnie na dalsze pisanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz