sobota, 5 lipca 2014

Odc. 34

Natychmiast zamarłam, skąd on wie, że to ja, czy on mnie jakoś zauważył
- Wiesz, Tom widziałem ją wczoraj w parku, wyglądała pięknie, powiedziałem jej "cześć" ale ona odeszła - uff zrobiło mi się lżej na duszy - to był mój prezent na jej urodziny, może nie była to materialna rzecz ale mentalna. Potem do mnie zadzwoniła i coś mówiła jednak nie wiem co, byłem zbyt podekscytowany, że w ogóle do mnie zadzwoniła, a..ale nagle coś przerwało i już jej nie słyszałem.
Dziwnie się czułam, trochę to było straszne a z drugiej strony chciałam się do niego przytulić i go uspokoić, ale coś mnie powstrzymywało, czy ja naprawdę jestem taka okrutna?
- Mogłem nie wymyślać tego, żebyśmy jechali do tego pieprzonego parku, wtedy byłaby ze mną, ja... ja naprawdę nic nie pamiętam po tamtej kłótni, tamta dziewczyna dosypała mi czegoś, ale Lea, nie chce mnie wysłuchać, jest mi okropnie przykro, z całych sił przepraszałem ją, ale nic. Źle że tak się stało... Gdybym mógł cofnąć czas, to nie pojechałbym z tobą Tom, to ty ją przecież zaprosiłeś...
Tom! Właśnie Tom, muszę zachowywać się jak on, udawać, że jestem nim, co on by zrobił... Chyba by się wkurzył i wyszedł by z pokoju, musiałam wstać i niby pójść do drzwi.
- Czekaj! O..ona siedzi obok mnie... - zaczął mówić - mówi coś, ale nie słyszę. Czego nie mogę usłyszeć jej głosu! Tylko...uśmiecha się, a ty ją słyszysz?
Jego dłoń zwinęła się jakby trzymał kogoś za rękę, nagle zaczął szybciej oddychać.
- Bill - szepnęłam
- O! Słyszałeś powiedziała moje imię, słyszałeś? Ona się odezwała... muszę to zapisać.
Włączył nocną lampkę, która stała niedaleko niego, podciągnął rękawy gdzie zauważyłam na jego rękach ślady. On się tnie, muszę to jakoś zatrzymać, bo inaczej zrobi sobie coś złego. Bez wahania, podeszłam do niego i przytuliłam, łzy napływały mi do oczu.
- Bill, nie rób tego, przestań, proszę... - szepnęłam, chłopak odwrócił się, mogłam spojrzeć mu w końcu w oczy wycierając co chwilę łzę spływającą mimowolnie po jego policzku.
- Le..Lea. Tom widzisz ją? Powiedz, że tak, o..ona ja ją czuję, jest przede mną
- To ja, Toma nie ma w pokoju, to ja jestem tutaj, więc proszę przestań...
Jego dłonie powoli wdrapywały się na moją twarz, zdaje mi się, że sprawdzał czy nie jestem przypadkiem jego halucynacją, tak jak wspominał Tom. Gdy już skończył sprawdzać, uśmiechnął się i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- To na prawdę ty. Cały czas na ciebie czekałem...
- Przepraszam, wstawaj, musimy te rany przemyć.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo on schudł, był jak krucha porcelana, jeden zły ruch i po nim, więc zanim on się podniósł, zdjęłam z okna koc, który nie dopuszczał światła, ale jego nagły dopływ pogorszył sytuację, Bill zaczął jęczeć, majaczył coś, szybko jeszcze otworzyłam okno, żeby się przewietrzyło i zabrałam go na dół.
- Lea? Bill! Matko co się stało. - powiedział Georg
- Idź po Toma, musicie z nim pojechać do szpitala, tylko szybko!
Zjawili się błyskawicznie, posadzili go na tylnym siedzeniu, on cały czas patrzył na mnie, trzymał mnie za rękę.
- Jedziesz? - spytał jego Gustav
- Nie, nie. Dojadę do was za kilka godzin, posprzątam u niego w pokoju. Pilnujcie go.
- Lea! Lea! Proszę... - jęczał
- Przyjadę niedługo, poczekaj tylko...
Dobrze, że Gustav usiadł z nim na tyłach, ruszyli z piskiem opon, oby dojechali cali, podwinęłam rękawy i wróciłam do jego pokoju. Teraz mogłam zauważyć, rozwalona pościel, pocięte poduszki, krew na ręczniku, wszędzie chusteczki, jedzenie porozwalane na wykładzinie, jakieś czarne plamy chyba po kawie, wypalone papierosy, porozcinane zdjęcia z gazet, głownie Toma ale i też Bill swoje zdjęcia porozcinał, puste butelki po wódce, kilka po piwie i parę z wodą. Zeszłam do kuchni, wzięłam rolkę z workami na śmiecie i zaczęłam sprzątać w pokoju.
***
2,5 h później pokój był jak nowy, jeszcze tylko ten zapach się unosi, ale się wywietrzy. Pościel nowa i czysta, wykładzina w paru miejscach wyprana, wszystkie butelki, zdjęcia, chusteczki i zepsute jedzenie wyrzucone, poduszki wymienione a ręcznik z zaschniętą krwią no cóż, musiałam wyrzucić, bo się nie sprało. Jedyne miejsce, które jeszcze zostało to jego łazienka, jednak tam takiej tragedii nie było, tylko kosz do wymiany i tyle. Położyłam się na łóżku, plecy bolały mnie niemiłosiernie, za dużo schylania, oj za dużo. Gdy przechyliłam głowę, żeby zobaczyć, która jest godzina, zauważyłam z szafki wystawały kartki papieru, pomyślałam, że to kolejne gazety, które zapomniałam wyrzucić, to była ta piosenka, o której mówił mi Tom. Przeczytałam ją, całą, jest przepiękna uroniłam kilka łez, przypomniałam sobie, że miałam być przy Billu, teraz gdy jest w szpitalu. I ta metafora śmierci jako skok z jakiegoś budynku. Okrzesałam się, wybiegłam z domu na przystanek, wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, akurat dojechałam, to się nazywa wyczucie. Przy wejściu szukałam chłopaków ale nic, ani Toma Gustava czy Georga, zadzwoniłam do nich, kazali mi przyjść na 5 piętro, 2 pokój. "Oddział psychiatryczny" oni go uważają za chorego umysłowo? A no tak...
- Lea, w końcu. - usłyszałam
- Byliście u niego, co z nim?
- Nie pozwalają nam wejść, Tom gada właśnie z ordynatorem oddziału - odpowiedział Gustav
Rozejrzałam się po korytarzu, cicho było, żadna pielęgniarka nie chodziła po nim.
- Ktoś jest w jego pokoju? - spytałam
- Nie, jest sam...
Nie będę marnować czasu na kłótnie z pielęgniarkami o to czy mogę wejść, bez namysłu weszłam do niego, spał, był taki blady, że widać było żyły, te wszystkie urządzenia, kroplówka, aż przypomniał mi się mój pobyt w szpitalu. Wiem, jakie przeżywa katusze, jak wszystko boli, a najbardziej serce, usiadłam przy nim, złapałam za rękę, nic zero reakcji.
- Bill? - szepnęłam on uścisnął moją rękę, jednak nie otworzył oczu. Uśmiechnęłam się - przynajmniej mnie słyszysz, to dobrze. Poczułam jeszcze bardziej jego uścisk.
- A co pani tu robi?! - usłyszałam za sobą - Proszę natychmiast wyjść! Bo zawołam ochronę
Kurde, no musiała teraz przyjść, teraz gdy byłam przy nim..
- Przepraszam, chciałam zobaczyć mojego chłopaka...
Chciałam zabrać swoją rękę z uścisku, ale nie mogłam, on ją trzymał mocno i przy sobie.
- Wyjdzie pani czy mam pomóc?
- Nie mogę, on trzyma moją rękę
- Niech zostanie - odezwał się cicho, ale zachrypniętym głosem. - Proszę...
Pielęgniarka zrobiła oburzoną minę i wyszła, a Bill pociągnął mnie do siebie, tak, że wylądowałam na nim.
- Au... - wyjęczał
- Zgłupiałeś! Nic nie jest?
- Nic mi nie jest i nie będzie póki jesteś przy mnie.
Wokalista przeczesał swoją dłonią moje włosy, ciągle wpatrywał się we mnie i dotykał po głowie, twarzy.
- Co tak patrzysz? Coś mam na twarzy? - spytałam z uśmiechem
- Nie, po prostu nie mogę uwierzyć, że tu jesteś...naprawdę tu jesteś, żywa, prawdziwa i moja...
- A masz na mnie papiery? Hmmm - zażartowałam
- Kiedyś będę miał....
Dobra, co to miało znaczyć? Czy on chce się ze mną... nie, to raczej nie możliwe, nasza "miłość" jest miłością taką nastolatkową, kiedyś mu przejdzie i mi też, choć ciekawa jestem, jeśli naprawdę mówił o tym o czym myślę. Popatrzyłam na jego rękę, tą "złą" rękę, mimo, że była obandażowana, pojawiała się krew.
- Dlaczego to zrobiłeś, wiesz, że mogą zostać ślady?
- To była moja kara ale i nagroda...
- Za co?
- Karą było to, że przeze mnie cierpiałaś, a nagrodą za to, że cię widziałem, codziennie...
- Wiesz, że tam to nie byłam ja, dziś w twoim pokoju, obok ciebie. Cały czas siedziałam za tobą i słuchałam.
- Wiem, ale i tak w końcu się odezwałaś i podeszłaś, a to było dla mnie jak cud. Tak jak cudem jest to, że teraz jesteś przy mnie.
- Jestem, ale nie na długo. Za 2 dni idę normalnie do szkoły, spotkam przyjaciół i... wrogów.
- Będę cały czas przy tobie, zawsze będę cię wspierał, możesz na mnie liczyć.
- Ekhemm - ktoś chrząknął - Lea, możemy pogadać?
- Ok, Tom, zaraz przyjdę...
Bill z trudem mnie puścił, ale w końcu musiał to zrobić, nie mogłam siedzieć przy nim cały dzień. Wyszłam przed salę, chłopaki nie wyglądali zbyt dobrze...
- Mamy do ciebie prośbę... Mogłabyś zamieszkać z nami na kilka tygodni? pomogłabyś bratu wrócić do "normalności", będziemy cię przywozić i odwozić do szkoły, do domu jeśli zajdzie taka potrzeba...
- Chłopaki ja... no zatkało mnie, nie wiem, muszę spytać rodziców, ale ja też mam do was prośbę...
- No jaką?
- Pozwolicie, że pójdę na godzinę do domu... Nie ma mnie już kilka dobrych godzin, pewnie się rodzice martwią, a telefon zostawiłam w chacie.
- A Bill? - spytał Gustav
- Nic się nie stanie, jeśli na chwilę odejdę, prawda, z resztą też z nim pogadajcie, potrzebujecie tego...
- Ok, ale ty mu to powiedz, wpadnie w szał jeśli usłyszy to od nas...
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do chłopaka, patrzył na mnie od pierwszego kroku jaki zrobiłam wchodząc do pokoju.
- Coś się stało? - spytał trochę niepewny
- Nic, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Słuchaj, muszę wrócić do domu, od 12 nie ma mnie tam, pewnie rodzice już są w domu i martwią się o mnie, przyjadę tylko jak z nimi pogadam i coś zjem, dobrze?
- Obiecujesz, że przyjdziesz?
- Tak, wpadnę jeszcze na chwilę do ciebie, wezmę kilka ubrań i jakieś rzeczy, może pozwolą mi tutaj zanocować...
- Dobrze, dobrze idź. - odpowiedział a ja pokierowałam się w stronę drzwi - Kocham Cię, zawsze Cię kochałem i kochać będę... - dodał po chwili
Ja...ja nie potrafiłam odpowiedzieć tak samo, mimo, że jestem w trakcie wybaczania mu to takie słowa nie łatwo przechodzą przez zraniony umysł i serce. 
Chłopaki weszli do pokoju a ja byłam już w progu drzwi.
- Przyniesiesz mi taki jeden zeszyt z szafki, jest przy łóżku - nagle się odezwał
Krótkie kiwnięcie głową i kolejny uśmiech, teraz tylko taksówka, do domu na obiad i rozmowę z rodzicami, chciałbym, żeby się zgodzili na tą propozycje, którą powiedział mi Tom, tylko wtedy będę musiała zrezygnować z imprezy, może to i nawet lepiej?
10 minut później byłam już na miejscu, po całym domu unosił się zapach pysznego spaghetti.
- Wróciłam! - krzyknęłam
- Chodź do kuchni Lea~ - odpowiedziała mi również krzykiem siostrzyczka
Powędrowałam tam, przy stole siedzieli już rodzice, Em i dziadkowie!
- Och nasza wnuczka już przyszła - babcia jako pierwsza przykleiła się do moich policzków swoimi ustami, czy wszystkie babcie muszą na powitanie obślinić twarz wnucząt, dziadek już trochę bardziej kulturalnie przywitał się czułym przytulasem, ledwo co siadłam przy stole a pod mój nos zaczęły przylatywać talerze, z jakimiś sałatkami, surówkami, ciastem, pieczenią. Już na sam widok byłam najedzona, ale nigdy za żadne skarby nie przepuszczę spaghetti. Zaczęłam jeść, a właściwie wciągać całe łyżki i widelce makaronu z sosem, jakie to jest przepyszne, mogłabym je jeść codziennie. Zaczęły się rozmowy, śmiechy chyba słyszeli nawet sąsiedzi, ale po kilku minutach się uspokoili.
- Córcia, my idziemy spać, rano i tak jedziemy na zakupy - odezwał się dziadek a babcia standardowo znów obdarzyła mnie milionem całusów. Na moje szczęście wzięli Emmę ze sobą i położyli ją spać.
- Mamo, tato, mam do was prośbę...
- Kolejną, już zgodziliśmy się na tą imprezę.
- Imprezę odwołuję.
- Więc o co chodzi?
- A może o kogo? - dodał tato
- O Billa
============================================
Jeju jaką ja mam wenę, może jeszcze z 4-5 odc. pojawi się w tym miesiącu (ale niczego nie obiecuję). podajcie mi jakieś piosenki TH podobne do Spring nicht i Automatic, takie żeby nie brzmiały na rock albo aż tak smutno. Liczę na was ;).

3 komentarze:

  1. Omomom jakie to piękne! Wreszcie się układa. Bill szybko wróci do zdrowia. :D
    http://thbookpicture.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie :D
    Moze damian rice(czy jakos tak)-9 crimes
    Rihanna-Cry
    3 doors down - here without you
    D.KAine(bodajze)-stay with me

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Na pewno przesłucham! :)

      Usuń