niedziela, 19 maja 2013

Odc. 20

Obudziłam się o 5, sama nie wiem czego. Poszłam do łazienki, przemyłam twarz i wróciłam do pokoju z nadzieją, że znów zasnę i się nie myliłam. Gdy położyłam się na łóżku od razu zasnęłam.
Później obudził mnie budzik równo o 7. Zerwałam się na równe nogi, ponownie poszłam do łazienki, umyłam twarz, zęby i ogólnie przygotowałam się. Wracając do pokoju, usłyszałam otwierające się drzwi, zerknęłam i to był tato.
- Cześć Tato! - krzyknęłam
- Cześć! - odpowiedział
Poszłam do pokoju uśmiechnięta, mam nadzieję, że się nie przestraszył wieści o bliźniakach!
Przebrałam się w jakieś ciuchy i spakowałam się. Dochodziła 7.30 zeszłam szybko na dół i spotkałam tam już Emmę i tatę. Był on jakiś podenerwowany, usiadłam przy moim talerzu z kanapkami i zaczęłam jeść. Cały czas patrzyłam jak tato łazi bezczynnie przy nas.
- Tato, co się dzieje? Łazisz tak i się na jedzeniu skupić nie mogę.
- A nic, nic. Tylko tak myślę, że jak my się w tym domu pomieścimy.
- Jakoś się uda. Pogadamy o tym po szkole, dobra?
- No dobrze, a teraz bierzcie swoje torby i do samochodu, zaraz was zawiozę.
Wykonałyśmy z Emmą jego polecenie i po paru sekundach znalazłyśmy się w samochodzie taty.
Chwilę później tato był już w samochodzie i zawiózł każdą z nas do szkół, tylko tym razem mnie odwiózł pierwszą. Gdy dojechaliśmy była 8.58, znów biegłam do sali ile się da byle by zdążyć i udało się. Nauczyciela od matematyki jeszcze nie było, co pozwoliło mi na szybkie zajęcie miejsca i rozpakowanie się. Po chwili wszedł do sali nauczyciel.
- Dzień dobry klaso.
- Dzień dobry pani profesorze. - odpowiedzieli wszyscy
- Dziś zaczniemy się uczyć o logarytmach, otwórzcie proszę podręczniki na stronie 10.
Wykonaliśmy jego polecenie, przeczytaliśmy starannie temat i po chwili robiliśmy zadania. Nagle do sali wparował Eric.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, autobus mi uciekł - powiedział w zadyszce
- Zależy dla kogo dobry. Usiądź, po lekcji zostaniesz na chwilę - odpowiedział zimno
Ze spuszczoną głową podszedł do swojej ławki, rozpakował się i zaczął z nami robić ćwiczenia.
- Dobrze, zrobiliśmy 2 zadania słownie. Teraz trochę popiszecie się swoimi umiejętnościami. Do tablicy przyjdzie....
Jak każdy zna ten ból, wszyscy zaczęli się jakoś chować, starali się jak najbardziej nie rzucać w oczy.
- Sunghan!
Widać, że ona też za bardzo nie chciała iść do tablicy, ale podniosła się i ruszyła z książką do tablicy, mrucząc coś pod nosem.
- Zadanie 3.
Sung zaczęła pisać powoli rozwiązanie do zadania, jak się później okazało dobrze rozwiązała. Do kolejnych zadań również brał osoby m.in. mnie, Alene, Rebecce, Lewisa i Klarę. 5 minut przed dzwonkiem sprawdził listę, nie było 3 osób: Roberta, Izzaca i Karoli.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszli i został tylko Eric. Poczekałam na niego pod salą, jego rozmowa z nauczycielem ciągnęła się, chciałam już iść pod salę, żeby się nie spóźnić i gdy odepchnęłam się plecami od ściany wyszedł Eric.
- Czekałaś na mnie? - spytał zaskoczony
- Tak, a co nie mogę?
- Możesz, możesz. To teraz gdzie mam lekcję?
- W 8, biologię konkretnie.
Sala nie była za daleko, więc się nie spieszyliśmy. Niedługą chwilę później zadzwonił dzwonek i weszliśmy do sali. Kolejne lekcje mijały podobnie do tej pierwszej. Kilka zadań omówionych, kilka napisanych na tablicy, a i na biologii robiliśmy doświadczenia oraz na lekcje doszli nieobecni. Ostatni został w-f, ale to, że pani nie było to nas zwolnili. Odprowadziłam Erica do domu po drodze popytałam o jego i jej mamy zdrowie, jak się czują, czy czegoś im nie potrzeba. Jego odpowiedzi nie były zbytnio przekonujące, ale darowałam drążenie tematu. Rozstaliśmy się pod jego domem, po czym ruszyłam do swojego domu, ale wracając czułam, że ktoś za mną idzie - nie myliłam się. Była to Karola, podbiegła do mnie.
- Hej, udało ci się jakoś pogadać z Tomem?
- Nie, dziś się z nimi zobaczę, mogę Cię zabrać ze sobą, ale najpierw chce zjeść obiad w domu.
- Dobra to może umówimy się co?
- No dobra, o 14 w parku, tylko przyjdź punktualnie, bo...
- Dobra przyjdę!
W jej głosie było słychać zachwyt, po naszej jakże krótkiej rozmowie pobiegła od razu do swojego domu, a ja dalej szłam do swojego. 5 minut później byłam w moim królestwie, z kuchni unosił się mi bardzo znany zapach potrawy, którą mama zazwyczaj gotowała jak była bardzo szczęśliwa, albo jak mieliśmy okazje do świętowania. Rzuciłam wszystko na podłogę i pobiegłam do kuchni. Ujrzałam tam mamę i tatę, wyglądali tak słodko.
- A co to za okazja? - spytałam
- Aaa niespodzianka, dowiesz się w swoim czasie. A tak zza tematu, co robisz tak wcześnie? - spytał tato
- Pani od w-f nie ma i nas zwolnili.
- To zanim będzie obiad wyjdź z Adel.
- Dobrze.
Chwyciłam za smycz i ja zawołałam, po 15 sekundach zjawiła się. Wyszłyśmy i pokierowałyśmy się w stronę parku, po drodze spotkałam Louisa i z nim pogadałam, później rozstaliśmy się pod parkiem. Pobawiłyśmy się, Adel wskoczyła też do wody by trochę się ochłodzić. Gdy chciałam już wracać, spotkałam Franka, siedział pod jednym drzewem z gitarą i notesem. Podeszłam do niego uśmiechnięta.
- Hej, Frank, co robisz? - spytałam
- Aaa - zaczął nerwowo - nic, tylko sobie gram.
W pośpiechu zaczął zamykać notes i zbierać powyrywane wokół niego kartki.
- Gram sobie z nudów.
Zaciekawiona usiadłam przy nim, przybiegła Adel, przywitała się z nim i znów gdzieś pobiegła.
- To może zaśpiewasz to, co napisałeś, hmm? - spytałam
- Wiesz co, wolę nie.. a poza tym muszę już iść, jest późno.
Nie ukrywałam, że było to dla mnie dziwne zachowanie, no ale dałam mu wolną rękę. Po chwili go już nie było a ja wracałam powoli z Adel. Do domu trafiłyśmy szybciej niż przyszłyśmy, zjadłam obiad i przygotowałam się do spotkania z chłopakami. Przebrałam się w jakiejś lżejsze ubranie, torebeczkę do której włożyłam telefon, klucze, chusteczki i wyszłam do parku uprzedzając o tym wcześniej rodziców.
10 minut przed 14 byłam na miejscu umówionego miejsca. Siadłam chyba na najbardziej widocznej ławce w parku. Zaraz 14 a Karoli nadal nie ma. Zaczęłam się trochę denerwować, bo myślałam, że nie zdążę na autobus bo następny jest o 16.
- Lea! Lea! - usłyszałam - Lea! No chodź! - znowu
Odwracałam się w każde strony i zobaczyłam w końcu Karolę. Była przy tym drzewie co spotkałam Franka.
- Chodź już!!! - krzyknęłam
Przybiegła w obcasach, cudem było to, że się nie wywaliła. Szybkim krokiem poszłyśmy na przystanek i udało nam się dojść przed odjazdem autobusu. Wsiadłyśmy w niego i pojechałyśmy.
Podczas tej trochę długiej podróży słuchałam muzyki, a Karola cały czas coś mówiła. 40 minut później byłyśmy przed budynkiem, szukałam Terminalu "C" w którym kręcili teledysk "Rette mich". Zobaczyłyśmy go i podeszłyśmy do drzwi, już chwyciłam za klamkę ale ochroniarz nagle wyskoczył.
- Kim jesteście.?! - burknął
- Jestem Lea, dziewczyna Billa, a to moja...
Popatrzyłam się na Karolę dziwnym wzrokiem, bo nie wiedziałam jak ja nazwać, bo ani się z nią nie przyjaźnie ani nie mam z nią jakichś dobrych kontaktów.
- ...jestem jej koleżanką - dokończyła Karola
Ochroniarz zrobił jeszcze dziwniejsza minę i staną pewnie na przeciwko drzwi wypychając nas tym lekko do tyłu.
- Nie wejdziecie. Za dużo fanek tu przyjeżdża i znam milion dziewczyn które uważają, że są dziewczyną pana Kaulitza.
Odeszłam od terminalu żeby zadzwonić do Billa, a Karola błagała ochroniarza żeby ją wpuścił. Wybrałam jego numer, ale odrzucił mnie parę razy. Więc wysłałam mu krótkiego sms'a: "Jestem przed budynkiem, ale ochroniarz nie chce nas wpuścić, przyjdziesz po mnie?". Nie musiałam długo czekać na rezultaty, Bill po 2 minutach zjawił się przed wejściem.
- Lea, cześć słońce - podbiegł do mnie i pocałował w policzek - wchodź
- Aaa, czekaj bo to jest...
- Jestem Karola, jej koleżanka z klasy.
- No właśnie i chciała się zapoznać z Tomem, czy mogła by wejść ze mną? - spytałam
Bill myślał i strzelał przy tym dziwne miny co mnie trochę rozbawiło.
- No dobra, ale nie wchodźcie w plan.
Weszliśmy do budynku mijając przy tym z uśmiechem pana ochroniarza, a ten tylko lekko się zarumienił. Zobaczyłyśmy jak to wszystko wygląda, a przynajmniej ja bo Karola cały czas patrzyła tylko na Toma, aż w końcu nie wytrzymała i....
========================
Wena jest gdzieś w Poznaniu i zwiedza, ale powoli wraca. Mam nadzieję, że się podoba i jeśli są jakieś błędy to bardzo przepraszam, ale pisanie na notebooku jest ciężkie przynajmniej dla mnie. Miłego czytania :)

4 komentarze:

  1. Hej bardzo spodobał mi się twój bloog jeśli się zgodzisz dodam Cię do blogów,które czytam i zapraszam do mnie
    http://youallmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie. Czekam na nexta!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam taki ładny komentarz, a mój nieszczęsny telefon wszystko usunął ;c
    chciałam tylko powiedzieć, że dawno tu nie byłam, więc zaczynam nadrabiać zaległości ;)
    pozdrawiam *.*

    karuzeela.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń