- Lea, bo się spóźnimy! - krzyknęła mama z dołu.
- Już idę - wrzasnęłam
Schowałam do torby słuchawki i ipoda po czym zbiegłam na dół. Było pusto, usłyszałam dźwięk zapalającego silnika. Podbiegłam do drzwi garażu i otworzyłam je. Mama, tata, Emma i Adel siedzieli już w środku, minęła chwila i znalazłam się w środku. Po 10 minutach jazdy dojechaliśmy do mojej szkoły. Wyszłam z samochodu i każdemu dałam po całusie w policzek gdy nagle obok mnie pojawił się Eric.
- A ja nie dostane całusa? - spytał z uśmiechem
- Hmm, może nie teraz. - rzuciłam śmiejąc się - A teraz chodźmy, bo się spóźnimy na Angielski. Chwyciłam go za rękę i biegliśmy pod salę. Na nasze nieszczęście było chwilę po dzwonku. Weszliśmy razem do sali zdyszani biegiem na lekcję, gdy nagle odezwała się Karola.
- Pewnie baraszkowali przed szkołą i dlatego tak ciężko oddychają
- Wcale nie - odpowiedziałam zdziwiona jej tekstem, z resztą nie tylko ja, wszyscy na nią teraz dziwnie patrzyli.
- Dobra, przestańcie, a wy spóźnialscy będziecie musieli zrobić pracę dodatkową - odparł nauczyciel
Razem z Erickiem tylko spuściliśmy głowy i podeszliśmy do ławki, którą była wolna. Rozpakowaliśmy się i pisaliśmy to co na lekcji angielskiego się pisze czyli listy, maile, zaproszenia, słówka, definicje, itp. Po dzwonku podeszliśmy do nauczyciela po tą pracę dodatkową, ale ten odparł, że głupio mu będzie zadawać już pierwszego dnia prace więc nam odpuszcza, ale jeśli jeszcze raz powtórzy to będziemy mieli przechlapane. Oboje się tylko uśmiechnęliśmy, podziękowaliśmy mu i poszliśmy w kierunku kolejnej sali.
[***]
Już na ostatniej lekcji chemii każdy przysypiał, tak pani przynudzała, że każdy robił co chciał, albo "spał", albo jadł, albo pisał sms czy gadał przez telefon, a pani nic z tego nie robiła, dlatego wraz z Rebbecą zrobiłyśmy jakieś notatki, bo jak wiadomo, że jak nauczyciel nie przejmuje się zbytnio uczniami na lekcji, a jest coś ważnego do obgadania to z tego będzie kartkówka albo sprawdzian. Gdy już zabrzmiał zbawienny dźwięk wszyscy zerwali się z ławek i opuścili salę.
- Lea, Rebbeca, pozwólcie na chwilę - powiedziała nauczycielka
- Słuchaj, jak jeszcze zostanę tutaj minutę, to chyba zasnę na amen, więc... - syknął Eric
- Dobra, idź, nie będę cię torturować.
Podeszłam do biurka i zaczęłam rozmowę.
- O co chodzi? - spytałam
- Widziałam, że jako jedyne robicie notatki na lekcji, więc chciała bym, abyście zrobiły jakąś fajną prezentację z tego tematu i pokazały go klasie.
- D..dobrze, a na kiedy by to miało być? - Rebbeca spytała
- Jakbyście mogły za 2 tygodnie, oczywiście postawię wam za to ocenę.
Od razu się zgodziłyśmy, nawet mi się ten pomysł spodobał bo byłaby to moja pierwsza ocena. Chwilę pani mi opowiedziała co mogłoby znajdować się tej prezentacji. Gdy już skończyła zeszłyśmy na dół, tam stała ta nasza klasowa 'elita', aż przejść się nie dało, Rebbeca nie chciała ryzykować kolejnego ośmieszenia i poszła inną drogą.
- Możecie tak sobie, no nie wiem odejść stąd bo zajmujecie cały korytarz i przejść się nie da? - spytałam
- No nie nasza wina, że jesteś taka gruba, jak prześlizgnąć się między nami nie możesz - odpowiedziała Klara, zaśmiała się a z nią ta elita.
Obok nas pojawiła się grupka chłopaków, także Eric.
- No, jak sama możesz zobaczyć, ja nie mam takich kompleksów jak ty - rzuciłam
Chłopaki chórem zrobili "uuu", normalnie jak z jakiegoś filmu, zazwyczaj to po tym się ktoś bił, ale ja nie zamierzałam tego robić więc ignorowałam ją i szłam już w kierunku taty, który opierał się o samochód.
- Ej! Ja z tobą nie skończyłam - krzyknęła Klara
- A ja tak! - rzucałam i wyszłam z budynku bez słowa tylko z triumfującym uśmiechem. Za sobą usłyszałam szybkie kroki, myślałam, że to któraś z dziewczyn przyszła mi dowalić. Na szczęście to był Eric.
- No, no. Teraz to nie wiem czy mam ci gratulować, czy raczej współczuć.
- Współczuć? Niby czemu - coraz bliżej byliśmy do samochodu
- Bo teraz one nie dadzą ci spokoju, uwierz mi, znałem podobne przypadki.
- Oj tam, ja tylko grzecznie je poprosiłam, żeby przesunęły się trochę.
Przywitałam się z tatą i wsiadłam do samochodu przy tym rozstając się z Erickiem, myślałam, że tato mógłby go podwieźć pod dom otworzyłam okno w samochodzie.
- Eric?
- Co? - odwrócił się do mnie
- Może chcesz podwózkę? - spytałam patrząc na tatę błagalnym spojrzeniem
On nie odpowiedział tylko patrzył się na mojego tatę, on zdziwiony popatrzył się na nas oboje i powiedział:
- No dobra, wskakuj, ale nie szalejcie.
Otworzyłam mu drzwi, wsiadł wydawał się szczęśliwy.
- To gdzie mieszkasz? - spytał tato
- Obok jakiegoś prywatnego osiedla konkretniej na Glücklich 14.
- O, to niedaleko nas. - odparł tato
- To wy mieszkacie na tym osiedlu? - spytał Eric
- Tak, tata jest politykiem i tak jakoś wyszło... - odpowiedziałam
Chłopak zdziwił się i zapiął pasy. Ruszyliśmy.
Po drodze, ojciec wypytywał go o różne rzeczy było mi trochę przez to głupio, bo ja siedziałam i się nie odzywałam. Parę minut później byliśmy pod jego domem, był nawet ładny, chłopak wyszedł z samochodu a ja z nim.
- Dobra, to dzięki za podwiezienie. - zaczął nieśmiało
- Nie ma sprawy, słuchaj...
- Lea muszę pojechać po Emmę.
- To jedź tato, wrócę sama do domu, w końcu to niedaleko.
Zabrałam aby swoją torbę a on odjechał, a ja zostałam z nim sama, ale ktoś wyszedł z jego domu. Była to kobieta, wysoka, brunetka i chyba była w ciąży bo miała spory brzuch. Eric szybko się odwrócił w stronę kobiety i przytulił ją, wziął za rękę i podeszli do mnie.
- Lea, to jest moja mam - Ida.
- Miło mi Cię poznać Lea, może wejdziesz i się czegoś napijesz? - spytała
- Oczywiście, ale tylko na krótko, muszę wrócić do domu i robić lekcje. - odpowiedziałam
- Lekcje? Dopiero rok szkolny się zaczął.
- Tak, wiem, ale mam już do zrobienia projekt z chemii i wole zrobić go teraz niż zostawiać na ostatnią chwilę.
- No dobrze. To ja wrócę podgrzać Ci obiad synku.
- Dziękuje mamo, zaraz przyjdę. - odpowiedział
Chwilę później znikła mi z pola widzenia. Eric lekko się uśmiechał.
- Masz przeuroczą mamę - odparłam
- Wiem, bardzo ją kocham i przyszłą siostrę albo brata też.
- A jak dacie mu na imię? - spytałam
- Jeśli będzie to dziewczynka to Julia a jak chłopiec to Ben.- odpowiedział
- Oryginalne imię. - uśmiechnęłam się a on odwzajemnił gest
- Przepraszam, ale muszę już iść.
- Spoko, nie ma sprawy. Do jutra.
Kiwnęłam głową jako pożegnanie i ruszyłam w stronę domu. Po 10 minutach byłam na miejscu. Gdy weszłam od razu krzyknęłam, że jestem w domu, wbiegłam na górę do swojego pokoju, rzuciłam torbę na łóżko i znów zeszłam na dół. Zawołałam Adel i wyszłam z nią na spacer krzycząc na cały dom, że znów wychodzę. Zamykając drzwi od mojego domu, zobaczyłam Toma wychodzącego ze Scotym. Adel wyrywała mi się ze smyczy, od razu pobiegła pobawić się ze swoim kumplem, a Tom szedł w moim kierunku.
- No hej. Dokąd idziesz? - spytał
- No cześć. Idę z Adel do parku, a ty? - odpowiedziałam
- Też - i uśmiechnął się
Całą drogę do parku nie odzywaliśmy się do siebie, co było nie do wytrzymania. Dochodziliśmy do parku i znaleźliśmy wolną ławkę, usiedliśmy i zaczęła się nasza rozmowa.
- Słuchaj, co robiła u ciebie Sara? - spytałam niepewna
- Sara jaka Sara?
- No Sara Milles, widziałam ją u was.
- Aa, ta Sara - to jest nasza kuzynka, przyjechała bo nasi rodzice czegoś chcieli od niej.
- Kuzynka?
- No tak. Nasi pradziadkowie się pobrali i jakoś tak wyszło. A czego pytasz?
- A nic, nie ważne.
- A właściwie to skąd ty ją znasz?
- Byłam na wakacjach u dziadków na wsi i tam oni byli, ona, jej tata i jej brat.
- Louis? To zabawny koleś, lubię go, z resztę to też mój kuzyn.
Na tym nasza rozmowa się skończyła, nie chciało mi się gadać o Lousie i przywoływać wspomnienia. Resztę czasu w parku spędziliśmy gadając o wszystkim innym niż Louis. Koło godziny 21 wróciliśmy do domu. Tom odprowadził mnie pod same drzwi.
- Nie musisz mnie odprowadzać, wiem gdzie jest mój dom. - odparłam z uśmiechem
- Muszę, muszę. Bill by mnie chyba zatłukł gdybym cię nie odprowadził pod drzwi - powiedział.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam mu z uśmiechem
Weszłam do domu i odpięłam suczkę ze smyczy. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapkę i wróciłam do pokoju. Po zjedzeniu usłyszałam dźwięk sms w moim telefonie.
/Hej, wyjdziesz przed dom? Bill/
Nie odpisałam mu tylko zrobiłam to o co prosił. Rozglądałam się, ale nie mogłam go dostrzec. Przed oczami zrobiło mi się ciemno
- Zgadnij kto to - usłyszałam czyjś głos
- Eric? - spytałam
- Nie, zgaduj dalej - odparł
Byłam pewna, że to był Bill i postanowiłam się z nim droczyć
- Georg?
- Nie
- Frank?
- Nie. Naprawdę nie wiesz?
Zdjęłam powoli jego ręce z moich oczu, odwróciłam się uśmiechając się jak głupia gdy on ciągle trzymał moje ręce w swoich dłoniach.
- Coś chciałeś? - spytałam radośnie
- Powiedzieć Ci, że..
----------------------------
Tak wiem, wiem, znowu spóźnione, ale co zrobić wena jeszcze gdzieś lata po świecie i nie ma ochoty wracać. Za wszelkie błędy przepraszam. Trudno mi się skupić na pisaniu bo we wtorek egzaminy :(
A i też trudno mi szukać nazwy dla rozdziały więc będzie tylko takie coś "Odc. XX"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz