- Lea! Wstawaj bo się spóźnisz!
- Już wstałam mamo - krzyknęłam.
- Dobra, to ubierz się i zejdź do kuchni. Na stole leży kanapka z rzodkiewką.
- Ok - powiedziałam do siebie.
Otwierając drzwi do pokoju zobaczyłam Adel, śpiącą pod moimi drzwiami:
- Kurde! Zapomniałam o niej!
Tak. Zapomniałam wpuścić Adele do mojego pokoju na noc. Nie trudno się dziwić, przecież przez ostatni miesiąc noc w noc drzwi u babci do mojego tymczasowego pokoju były zamknięte. Stwierdziłam, że nigdy już o niej nie zapomnę. Podniosłam Adele z podłogi przytulając do siebie i zaniosłam ją na swoje łóżko. Psiak pół przytomny okręcił się dookoła siebie, położył się i zasnął. Widząc to na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Ubrana, uczesana i pomalowana podeszłam do okna i przypomniałam sobie co się przy nim działo. Moje nocne rozmowy na karteczki z Billem. Zobaczyłam w Gustava w pokoju poruszającą się firankę, pomyślałam sobie że pewnie szykują się na rozpoczęcie roku czy coś. Wzruszyłam ramionami i zeszłam do kuchni. Na stole stała herbata i kanapka z rzodkiewką. Włączyłam wieże, leciała powtórka z recenzją z koncertu Tokio Hotel. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Ledwo skończyłam, a za mną stanęła siostra ze łzami w oczach.
- Co się stało? Czego płaczesz ? - zapytałam
- Tęsknię za Mayą, chce do dziadków - odparła, łamiącym się głosem.
- Masz Adele - odparłam
- Wiem, ale Adele jest jeszcze szczeniakiem, a Maya już nie była taka mała i mogłam z nią chodzić na padok żeby sobie pojadła trochę trawy i czyścić ją mogłam. A z Adele tak nie jest. Przecież nie je trawy.
- Haha! - zaśmiałam się
- Czego się śmiejesz? - zapytała oburzona
- Z Adele możesz chodzić nie na padok ale na spacery, Adele może nie jest tak duża jak Maya ale możesz ją nauczyć skakać przez przeszkody jak koń, Psy nie jedzą trawy, to prawda ale jedzą swoje smakołyki, których mamy dużo i raz na jakiś czas jej możesz dać- powiedziałam z uśmiechem
- Masz rację - odparła z uśmiechem.
Em przytuliła się do mnie co mnie zdziwiło. Sama z siebie się do mnie nie przytula. Stwierdziłam, że coś zrobiła i nie chodzi tu wcale o Mayę i dziadków. Nie chciała się przyznać.
- Pogadamy o tym jak wrócę dobra? - powiedziałam jej na ucho.
- Dobrze - i zawstydzona pobiegła na górę.
Wypiłam ostatnie krople herbaty i krzyknęłam na cały dom czy możemy już jechać. Po sekundzie na dół zszedł tata w garniaku.
- O. - powiedziałam
- Co? Coś nie tak ? Nie pasuje mi krawat ? - szybko zapytał
- Nie. Wyglądasz super. Ale.. - powiedziałam
- Ale co ? - zapytał
- Gdzie jest mama ? - spytałam
- Już schodzę ! - usłyszałam z góry.
- A Emma? - odparłam
- Już idę, tylko założę sukienkę!! - dźwięk dobiegł z jej pokoju
- Idę ci pomóc - krzyknęłam żeby usłyszała
Była 7.37. Wchodząc po schodach na górę słyszałam śmiech z jej pokoju, pomyślałam że może Adele już wstała i Em się z nią bawi. Szybko otworzyłam drzwi żeby się upewnić. I nie było tam Adele, tylko sama Em. Podrzucała jakąś karteczkę, gdy weszłam do pokoju stanęła wryta jak w ścianę chowając karteczkę w swoich rączkach. Ze względu na to że było już późno nie pytałam co tam chowa, tylko z bananem na twarzy wzięłam ją na ręce i zaczęłam kręcić się razem z nią. Piszczała ze śmiechu. Pierwszy raz widziałam ją taką szczęśliwą przy mnie. Zbiegłyśmy na dół. Rodzice stali przy drzwiach, śmiejąc się z nas. Wsiedliśmy do samochodu. Adele została chyba u mnie w pokoju bo jej nigdzie nie widziałam.
O 7.55 już byliśmy pod moją szkołą. Em była ze mną bo u niej rozpoczęcie było później.
Weszliśmy wszyscy na salę gimnastyczną, gdzie było to całe super bomba wydarzenie. Cieszyłam się że tu będę chodzić, ale wzrok tych wszystkich mnie gasił. Czułam się nieswojo. W końcu nikogo tu nie znałam. Nareszcie nadeszła kolej na moją klasę, po kolei dyrektor mówił na głos imiona i nazwiska oraz klasy, do której się dostał.
- Lea Linn usłyszałam, zostaje przydzielona do klasy 1D.
W końcu po kilku minutach usłyszałam swoje imię i nazwisko, tylko oni naprawdę układają listę z daty urodzenia, bo niby 15 kwiecień to nie tak odległy miesiąc no nie? Stanęłam w boku sali, a moja wychowawczyni Pani Kastner czytała kolejne osoby do mojej klasy. Patrzyłam się na wszystkich tych co siedzą na krzesłach w stronę Pani Kastner i w moją.
W mojej klasie jest 21 osób, 11 chłopaków i 10 dziewczyn razem ze mną. W sumie z wyglądu i z pierwszego wrażenia, nikt nie jest zły. Wszyscy wydają się być OK. Oprócz 5 dziewczyn, zapewne plastikowych przyjaciółek, które przyszły na rozpoczęcie roku w miniówkach, które im całego tyłka nie zasłaniały, różowe bluzeczki z dekoltem prawie po pępek.
- No tak - mruknęłam
- Co tak? - zapytał nowy kolega z kasy
- Widzisz te dziewczyny? - zapytałam szeptem
- No widzę, i co one? - odparł
- Czuję, że nie będzie z nimi fajnie w naszej klasie - powiedziałam
- Chyba myślimy podobnie, też nie przypadły mi do gustu - odparł
/Teraz całą klasę 1D prosimy o przejście do Sali 483/
Poszłam z całą klasą. Te 5 plastików na końcu żeby móc oczywiście wszystkich po kolei obgadać.
Weszliśmy do naszej nowej Sali. Usiadłam w 5 ławce od okna. Dosiadł się do mnie On. Ten który zagadał.
- Cześć! Eric Pracht jestem - powiedział
- Hej. Lea Linn - i strzeliłam buraka
Dziwić się. Super ciacho. Niebieskie oczy, brunet dłuższe włosy ahh!!
- Wnioskuję, że nie przepadasz za plastikami - uśmiechnął się słodko
- No jak widać, to tak. Wydają mi się puste - powiedziałam
Oboje się na siebie spojrzeliśmy, gdy do klasy weszła wychowawczyni pani Kastner. Wydaje się być miła ale zobaczymy. Pierwsze co powiedziała to to, że nie toleruje wyzywającego stylu ubierania się i mocnego makijażu. Te piękne laseczki za mną wyśmiały ją. Pani Kastner poprosiła jedną z najlepiej uczących się dziewczyn w całej szkole, która miała najlepsze wyniki w nauce Rebeccę, aby poszła i kupiła 2 małe butelki wody na jej nazwisko. Po czym kazała tym 5 laseczkom przejść do pierwszych ławek środkowego rzędu. Z wielkim bulwersem, że one nie będą tam siedziały bo pierwsze ławki są dla frajerów, wychowawczyni podeszła do nich i jak nie huknęła dziennikiem o ławkę to te grzecznie się podniosły i poszły do 1 ławek. W tym momencie weszła ta Rebecca, podała te 2 butelki wody. Rebecca miała dłuższą spódnicę koloru beżowego i klasyczną białą bluzkę i czarne bolerko. Dziewczyny zaczęły się z niej śmiać. Wychowawczyni się zdenerwowała i wylała na wszystkie po kilka kropel wody, żeby w końcu zamilczały. Nie wyglądały już tak fajnie. Zaśmiałam się cicho, ale chyba Rebecca to usłyszała, odwróciła się i również zachichotała. Eric się na mnie spojrzał i uśmiechną i odwrócił wzrok. Reszta klasy siedziała oddzielnie w ławkach, więc Pani Kastner stwierdziła, że usadzi wszystkich wedle jej własnego uznania. Miałam nadzieję że mnie i Erica nie rozsiądzie.
- Ty! - krzyknęła
- Ja?! - Podniosłam się
- Tak, tak, chcesz siedzieć z tym młodzieńcem? - zapytała
Spojrzałam na Erica a on na mnie, posłał mi lekki uśmiech.
- Tak chcę - powiedziałam.
- Dobrze, usiądź. - odparła
- A Ty kolego, chcesz z nią siedzieć? - powiedziała do Erica
Spojrzałam na niego z nadzieją że powie tak.
- Tak chcę - odparł.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Brzmiało to dla mnie jak przysięga małżeńska: Czy bierzesz tego oto Erica za męża i czy ty Ericu bierzesz tę oto Leę za żonę. Zachichotałam.
Dochodziła godzina 9.00 poczułam wibrację telefonu więc go wyjęłam i zauważyłam, że tato próbował się do mnie dodzwonić ale miałam wyciszony telefon i nie mogłam odebrać. Odpisałam mu, żeby oni już jechali do szkoły Emmy, ja się przejdę. Do godziny 10 wychowawczyni usadzała osoby. Niejaka Hanna Runge siedziała z Siena Schmeling jako że 2 blondynki, Klara Ballmeyer z Felixem Pautschem oraz Karola Dohrmann, która musiała siedzieć z Pascalem Staubem. Coś czuje że to będą klasowe pary. Cały czas jęczały, dogadywały, ale gdy wychowawczyni za każdym razem chwytała za butelkę przymykały się. Jedną z przyjaciółeczek Renate Kirste posadziła z niejakim Christianem Hriebelem, Tomasa Rücka usadziła z Elsą Jähne, Franka Denglera z Rebeccą Busse. Chłopaków usadziła tak: Leon Kuhn siedział z Johe Shool, Robert Eckstein siedział z Izzaaciem Frundio a Dominik Angerer siedział z Lewisem Fischer Potem Pani Kastner mówiła coś o klasie, zasadach i regulaminie. Ja się całkowicie wyłączyłam, patrzyłam tylko na zegarek.
Koło godziny 11 w końcu nas wypuścili do domu. Eric się ze mną pożegnał a zagadał do mnie niejaki Dengler Frank. Zapytał jak się nazywam i czy podoba mi się nowa klasa. Zapytał też na jakich instrumentach gram. Na wszystko mu odpowiedziałam ale jak ze mną szedł to zauważyłam, że co kilka kroków odwraca się za siebie. Kiedy i ja się odwróciłam zobaczyłam Rebeccę.
- Podoba Ci się ? - zapytałam
- Nie - nieśmiało odpowiedział
- Mnie nie oszukasz, widzę przecież. Cały czas się odwracasz - z uśmiechem do niego powiedziałam
- Dobra! Podoba mi się - powiedział już trochę głośniej.
- Ty z nią chyba siedzisz nie? - zapytałam
- No tak. Siedzę. Wydaje się być spoko - powiedział
- A rozmawiałeś z nią?
- Nie było okazji. - powiedział
- No to teraz jest! - powiedziałam.
Złapałam go za ramię, przytrzymałam trochę i zwolniliśmy krok, do tej pory dopóki Rebecca do nas nie dojdzie, gdy doszła, zaczęłam rozmowę.
- Hej. Lea jestem, a to Frank, mój nowy kolega i w sumie Twój też
- Hej, ja jestem Rebecca - nieśmiało na nas spojrzała po czym dłuższą chwilę wpatrywała się we Franka.
- Co się stało? Czego płaczesz ? - zapytałam
- Tęsknię za Mayą, chce do dziadków - odparła, łamiącym się głosem.
- Masz Adele - odparłam
- Wiem, ale Adele jest jeszcze szczeniakiem, a Maya już nie była taka mała i mogłam z nią chodzić na padok żeby sobie pojadła trochę trawy i czyścić ją mogłam. A z Adele tak nie jest. Przecież nie je trawy.
- Haha! - zaśmiałam się
- Czego się śmiejesz? - zapytała oburzona
- Z Adele możesz chodzić nie na padok ale na spacery, Adele może nie jest tak duża jak Maya ale możesz ją nauczyć skakać przez przeszkody jak koń, Psy nie jedzą trawy, to prawda ale jedzą swoje smakołyki, których mamy dużo i raz na jakiś czas jej możesz dać- powiedziałam z uśmiechem
- Masz rację - odparła z uśmiechem.
Em przytuliła się do mnie co mnie zdziwiło. Sama z siebie się do mnie nie przytula. Stwierdziłam, że coś zrobiła i nie chodzi tu wcale o Mayę i dziadków. Nie chciała się przyznać.
- Pogadamy o tym jak wrócę dobra? - powiedziałam jej na ucho.
- Dobrze - i zawstydzona pobiegła na górę.
Wypiłam ostatnie krople herbaty i krzyknęłam na cały dom czy możemy już jechać. Po sekundzie na dół zszedł tata w garniaku.
- O. - powiedziałam
- Co? Coś nie tak ? Nie pasuje mi krawat ? - szybko zapytał
- Nie. Wyglądasz super. Ale.. - powiedziałam
- Ale co ? - zapytał
- Gdzie jest mama ? - spytałam
- Już schodzę ! - usłyszałam z góry.
- A Emma? - odparłam
- Już idę, tylko założę sukienkę!! - dźwięk dobiegł z jej pokoju
- Idę ci pomóc - krzyknęłam żeby usłyszała
Była 7.37. Wchodząc po schodach na górę słyszałam śmiech z jej pokoju, pomyślałam że może Adele już wstała i Em się z nią bawi. Szybko otworzyłam drzwi żeby się upewnić. I nie było tam Adele, tylko sama Em. Podrzucała jakąś karteczkę, gdy weszłam do pokoju stanęła wryta jak w ścianę chowając karteczkę w swoich rączkach. Ze względu na to że było już późno nie pytałam co tam chowa, tylko z bananem na twarzy wzięłam ją na ręce i zaczęłam kręcić się razem z nią. Piszczała ze śmiechu. Pierwszy raz widziałam ją taką szczęśliwą przy mnie. Zbiegłyśmy na dół. Rodzice stali przy drzwiach, śmiejąc się z nas. Wsiedliśmy do samochodu. Adele została chyba u mnie w pokoju bo jej nigdzie nie widziałam.
O 7.55 już byliśmy pod moją szkołą. Em była ze mną bo u niej rozpoczęcie było później.
Weszliśmy wszyscy na salę gimnastyczną, gdzie było to całe super bomba wydarzenie. Cieszyłam się że tu będę chodzić, ale wzrok tych wszystkich mnie gasił. Czułam się nieswojo. W końcu nikogo tu nie znałam. Nareszcie nadeszła kolej na moją klasę, po kolei dyrektor mówił na głos imiona i nazwiska oraz klasy, do której się dostał.
- Lea Linn usłyszałam, zostaje przydzielona do klasy 1D.
W końcu po kilku minutach usłyszałam swoje imię i nazwisko, tylko oni naprawdę układają listę z daty urodzenia, bo niby 15 kwiecień to nie tak odległy miesiąc no nie? Stanęłam w boku sali, a moja wychowawczyni Pani Kastner czytała kolejne osoby do mojej klasy. Patrzyłam się na wszystkich tych co siedzą na krzesłach w stronę Pani Kastner i w moją.
W mojej klasie jest 21 osób, 11 chłopaków i 10 dziewczyn razem ze mną. W sumie z wyglądu i z pierwszego wrażenia, nikt nie jest zły. Wszyscy wydają się być OK. Oprócz 5 dziewczyn, zapewne plastikowych przyjaciółek, które przyszły na rozpoczęcie roku w miniówkach, które im całego tyłka nie zasłaniały, różowe bluzeczki z dekoltem prawie po pępek.
- No tak - mruknęłam
- Co tak? - zapytał nowy kolega z kasy
- Widzisz te dziewczyny? - zapytałam szeptem
- No widzę, i co one? - odparł
- Czuję, że nie będzie z nimi fajnie w naszej klasie - powiedziałam
- Chyba myślimy podobnie, też nie przypadły mi do gustu - odparł
/Teraz całą klasę 1D prosimy o przejście do Sali 483/
Poszłam z całą klasą. Te 5 plastików na końcu żeby móc oczywiście wszystkich po kolei obgadać.
Weszliśmy do naszej nowej Sali. Usiadłam w 5 ławce od okna. Dosiadł się do mnie On. Ten który zagadał.
- Cześć! Eric Pracht jestem - powiedział
- Hej. Lea Linn - i strzeliłam buraka
Dziwić się. Super ciacho. Niebieskie oczy, brunet dłuższe włosy ahh!!
- Wnioskuję, że nie przepadasz za plastikami - uśmiechnął się słodko
- No jak widać, to tak. Wydają mi się puste - powiedziałam
Oboje się na siebie spojrzeliśmy, gdy do klasy weszła wychowawczyni pani Kastner. Wydaje się być miła ale zobaczymy. Pierwsze co powiedziała to to, że nie toleruje wyzywającego stylu ubierania się i mocnego makijażu. Te piękne laseczki za mną wyśmiały ją. Pani Kastner poprosiła jedną z najlepiej uczących się dziewczyn w całej szkole, która miała najlepsze wyniki w nauce Rebeccę, aby poszła i kupiła 2 małe butelki wody na jej nazwisko. Po czym kazała tym 5 laseczkom przejść do pierwszych ławek środkowego rzędu. Z wielkim bulwersem, że one nie będą tam siedziały bo pierwsze ławki są dla frajerów, wychowawczyni podeszła do nich i jak nie huknęła dziennikiem o ławkę to te grzecznie się podniosły i poszły do 1 ławek. W tym momencie weszła ta Rebecca, podała te 2 butelki wody. Rebecca miała dłuższą spódnicę koloru beżowego i klasyczną białą bluzkę i czarne bolerko. Dziewczyny zaczęły się z niej śmiać. Wychowawczyni się zdenerwowała i wylała na wszystkie po kilka kropel wody, żeby w końcu zamilczały. Nie wyglądały już tak fajnie. Zaśmiałam się cicho, ale chyba Rebecca to usłyszała, odwróciła się i również zachichotała. Eric się na mnie spojrzał i uśmiechną i odwrócił wzrok. Reszta klasy siedziała oddzielnie w ławkach, więc Pani Kastner stwierdziła, że usadzi wszystkich wedle jej własnego uznania. Miałam nadzieję że mnie i Erica nie rozsiądzie.
- Ty! - krzyknęła
- Ja?! - Podniosłam się
- Tak, tak, chcesz siedzieć z tym młodzieńcem? - zapytała
Spojrzałam na Erica a on na mnie, posłał mi lekki uśmiech.
- Tak chcę - powiedziałam.
- Dobrze, usiądź. - odparła
- A Ty kolego, chcesz z nią siedzieć? - powiedziała do Erica
Spojrzałam na niego z nadzieją że powie tak.
- Tak chcę - odparł.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Brzmiało to dla mnie jak przysięga małżeńska: Czy bierzesz tego oto Erica za męża i czy ty Ericu bierzesz tę oto Leę za żonę. Zachichotałam.
Dochodziła godzina 9.00 poczułam wibrację telefonu więc go wyjęłam i zauważyłam, że tato próbował się do mnie dodzwonić ale miałam wyciszony telefon i nie mogłam odebrać. Odpisałam mu, żeby oni już jechali do szkoły Emmy, ja się przejdę. Do godziny 10 wychowawczyni usadzała osoby. Niejaka Hanna Runge siedziała z Siena Schmeling jako że 2 blondynki, Klara Ballmeyer z Felixem Pautschem oraz Karola Dohrmann, która musiała siedzieć z Pascalem Staubem. Coś czuje że to będą klasowe pary. Cały czas jęczały, dogadywały, ale gdy wychowawczyni za każdym razem chwytała za butelkę przymykały się. Jedną z przyjaciółeczek Renate Kirste posadziła z niejakim Christianem Hriebelem, Tomasa Rücka usadziła z Elsą Jähne, Franka Denglera z Rebeccą Busse. Chłopaków usadziła tak: Leon Kuhn siedział z Johe Shool, Robert Eckstein siedział z Izzaaciem Frundio a Dominik Angerer siedział z Lewisem Fischer Potem Pani Kastner mówiła coś o klasie, zasadach i regulaminie. Ja się całkowicie wyłączyłam, patrzyłam tylko na zegarek.
Koło godziny 11 w końcu nas wypuścili do domu. Eric się ze mną pożegnał a zagadał do mnie niejaki Dengler Frank. Zapytał jak się nazywam i czy podoba mi się nowa klasa. Zapytał też na jakich instrumentach gram. Na wszystko mu odpowiedziałam ale jak ze mną szedł to zauważyłam, że co kilka kroków odwraca się za siebie. Kiedy i ja się odwróciłam zobaczyłam Rebeccę.
- Podoba Ci się ? - zapytałam
- Nie - nieśmiało odpowiedział
- Mnie nie oszukasz, widzę przecież. Cały czas się odwracasz - z uśmiechem do niego powiedziałam
- Dobra! Podoba mi się - powiedział już trochę głośniej.
- Ty z nią chyba siedzisz nie? - zapytałam
- No tak. Siedzę. Wydaje się być spoko - powiedział
- A rozmawiałeś z nią?
- Nie było okazji. - powiedział
- No to teraz jest! - powiedziałam.
Złapałam go za ramię, przytrzymałam trochę i zwolniliśmy krok, do tej pory dopóki Rebecca do nas nie dojdzie, gdy doszła, zaczęłam rozmowę.
- Hej. Lea jestem, a to Frank, mój nowy kolega i w sumie Twój też
- Hej, ja jestem Rebecca - nieśmiało na nas spojrzała po czym dłuższą chwilę wpatrywała się we Franka.
Spojrzałam na nich obojga, zobaczyłam, że zaczęli się rumienić. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że może wyskoczymy gdzieś wieczorem do Parku czy coś żeby lepiej się poznać. Obaj wyrazili chęć spotkania. Wymieniliśmy się numerami telefonów, zobaczyłam na zegarek i dochodziła godzina 12 a ja sobie przypomniałam kolejny raz, że Adele nie była na dworze. Przeprosiłam Franka i Rebeccę, wytłumaczyłam się i pobiegłam do domu.
***
Gdy już dobiegłam do domu, moich rodziców nie było. Nerwowo szukałam kluczy w torebce.
- Są! - krzyknęłam uradowana
- Co? - usłyszałam za swoimi plecami.
Był to Bill, w końcu otworzyłam drzwi i szybko znałam się na górze.
- Jak chcesz to wejdź, ja pójdę się przebrać i wychodzę z Adele. - krzyknęłam - Może weźmiesz Scottiego?
- No dobra. Spotkajmy się przed Twoim domem.
- Ok! - krzyknęłam wbiegając po schodach
Gdy doleciałam do swojego pokoju szybko się przebrałam. Założyłam krótkie dżinsowe spodnie i białą szeroką bluzkę zawiązywaną na szyi.
Zaczęłam szukać Adele, skubana schowała się w kuchni pod stołem.
- Chodź sunia, idziemy na dwór - powiedziałam radośnie łapiąc smycz
Cichutko zaszczekała i merdała ogonkiem tak mocno że o mało co jej nie odpadł.
Otworzyłam drzwi a Adele wybiegła z domu jak szalona. Pobiegła w krzaczki i zniknęła mi z oczu. Zobaczyłam Billa w kapturze, w czapce z ogromnym prostym daszkiem i w wielkich okularach przeciwsłonecznych. Bill się śmiał gdy zobaczył moją minę na jego widok, a ja w pośpiechu zamykałam dom.
- Gdzie ona jest? - krzyknęłam do Billa
- Właśnie biegnie! - krzyknął Bill
Zamiast do mnie poleciała do Scottiego i przewróciła się na ziemię, bawiąc się z nim.
Doszłam do Billa i poszliśmy do parku nie było nas w domu ze 3-4 godziny. Gadaliśmy głównie o wakacjach.
- No to gdzie byłaś w wakacje?
- Na wsi u dziadków z Emmą.
- A Adele?
- Została z rodzicami
- To oni nie byli razem z wami, zostawili was tam same?
- No nie byli, nie wiem czy mogę Ci powiedzieć ale moja mama jest w ciąży, a dziadkowie mieli problemy finansowe i rodzice te długi spłacali za dziadków.
- Aaa no to trochę przypałowo, ale dobrze się mama czuje?
- Już tak. W wakacje miała pierwszy skurcz, zemdlała i wylądowała w szpitalu.
Przed oczami pojawił mi się cały obraz tego co się tam działo. Louis, Sara, Maya, Salwa, babcia i dziadek. Właśnie Louis.
- A poznałaś tam kogoś?
- W sumie to tak
- Chłopak czy dziewczyna?
- Chłopak, Louis. Fajny chłopak.
- I coś było między wami? Przepraszam że pytam ale chcę Cię lepiej poznać.
- Tak było, ale minęło. Louis się we mnie zakochał a ja nie darzyłam go tym samym uczuciem.
Na festynie poznałam jego byłą do której prawdopodobnie wrócił i są teraz razem. W sumie nie obchodzi mnie to. jestem teraz tutaj i nigdzie się nie wybieram. A u ciebie jak Bill?
***
Gdy już dobiegłam do domu, moich rodziców nie było. Nerwowo szukałam kluczy w torebce.
- Są! - krzyknęłam uradowana
- Co? - usłyszałam za swoimi plecami.
Był to Bill, w końcu otworzyłam drzwi i szybko znałam się na górze.
- Jak chcesz to wejdź, ja pójdę się przebrać i wychodzę z Adele. - krzyknęłam - Może weźmiesz Scottiego?
- No dobra. Spotkajmy się przed Twoim domem.
- Ok! - krzyknęłam wbiegając po schodach
Gdy doleciałam do swojego pokoju szybko się przebrałam. Założyłam krótkie dżinsowe spodnie i białą szeroką bluzkę zawiązywaną na szyi.
Zaczęłam szukać Adele, skubana schowała się w kuchni pod stołem.
- Chodź sunia, idziemy na dwór - powiedziałam radośnie łapiąc smycz
Cichutko zaszczekała i merdała ogonkiem tak mocno że o mało co jej nie odpadł.
Otworzyłam drzwi a Adele wybiegła z domu jak szalona. Pobiegła w krzaczki i zniknęła mi z oczu. Zobaczyłam Billa w kapturze, w czapce z ogromnym prostym daszkiem i w wielkich okularach przeciwsłonecznych. Bill się śmiał gdy zobaczył moją minę na jego widok, a ja w pośpiechu zamykałam dom.
- Gdzie ona jest? - krzyknęłam do Billa
- Właśnie biegnie! - krzyknął Bill
Zamiast do mnie poleciała do Scottiego i przewróciła się na ziemię, bawiąc się z nim.
Doszłam do Billa i poszliśmy do parku nie było nas w domu ze 3-4 godziny. Gadaliśmy głównie o wakacjach.
- No to gdzie byłaś w wakacje?
- Na wsi u dziadków z Emmą.
- A Adele?
- Została z rodzicami
- To oni nie byli razem z wami, zostawili was tam same?
- No nie byli, nie wiem czy mogę Ci powiedzieć ale moja mama jest w ciąży, a dziadkowie mieli problemy finansowe i rodzice te długi spłacali za dziadków.
- Aaa no to trochę przypałowo, ale dobrze się mama czuje?
- Już tak. W wakacje miała pierwszy skurcz, zemdlała i wylądowała w szpitalu.
Przed oczami pojawił mi się cały obraz tego co się tam działo. Louis, Sara, Maya, Salwa, babcia i dziadek. Właśnie Louis.
- A poznałaś tam kogoś?
- W sumie to tak
- Chłopak czy dziewczyna?
- Chłopak, Louis. Fajny chłopak.
- I coś było między wami? Przepraszam że pytam ale chcę Cię lepiej poznać.
- Tak było, ale minęło. Louis się we mnie zakochał a ja nie darzyłam go tym samym uczuciem.
Na festynie poznałam jego byłą do której prawdopodobnie wrócił i są teraz razem. W sumie nie obchodzi mnie to. jestem teraz tutaj i nigdzie się nie wybieram. A u ciebie jak Bill?
Mówił tylko o mini trasie zespołu. Zadzwonił mi telefon, przeprosiłam Billa.
- Halo?
- /Cześć Lea, tu Rebecca, spotykamy się dzisiaj?/
- O. Hej Rebecca, Pewnie że tak. Dzwoniłaś do Franka?
- /Nie dzwoniłam, wstydzę się. Ale gadałam z Erikiem, chodziłam z nim do podstawówki i dalej utrzymujemy kontakt. Może zabrać go ze sobą?/
- No to zabierz Erica, będzie miło. To ja zadzwonię do Franka i o 18 spotkajmy się pod Johannapark.
- /OK. to do zobaczenia!/
- Na razie.
- Adele! - zawołałam psa
Przybiegła razem ze swoim kolegą Scootim.
- Idziemy do domu - powiedziałam do Adele, a ona sama już wiedziała którą drogą iść.
Jako że godzina była 17 musiałam powoli wracać do domu. Billowi nagle zmienił się humor
- Ej Ej! Co jest?
- Nic, nieważne
- Jak to nie ważne. Powiedz mi, może ci pomogę.
- Bo wiesz. Nie mam przyjaciół, z którymi mógłbym sobie wyjść do Parku niezauważony. Cały czas muszę się maskować przed fankami. Nawet z chłopakami nie możemy sobie pozwolić na normalny ludzki spacer.
- Wiesz co? Jakbym wiedziała czy Rebecca jest waszą czy fanką czy nie..
- To co?
- Zabrałabym Cię ze sobą. Poczekaj zadzwonię do niej.
Wyciągam telefon i najeżdżam na numer Reb.
- Hej. Słuchaj, mam 1 bardzo ważne pytanie.
- /No?/
- Jesteś może fanką Billa?
- /Billa?/
- No z tego zespołu Tokio Hotel.
- /Nie znam ich kurcze. A ładni są?/
Rozmowę miałam na głośniku i Bill wszystko słyszał. Zarumienił się i sam powiedział.
- Tak, jesteśmy.
- /Kto to? - zapytała/
- To ja Bill z Tokio Hotel
- Tak to on - powiedziałam
- To czyli mogę zabrać ze sobą jego na nasze spotkanie?
- /Pewnie że tak./
- No to dzięki i do zobaczenia!
- /Pa!/
- No i widzisz. Dzisiejszy wieczór masz zaplanowany - powiedziałam do Billa z uśmiechem
- Super. Jak ja się ubiorę?
- HAHA! Bill serio? Załóż coś niemodnego, coś z czym fanki Cię nie widziały, zwiąż włosy albo schowaj je pod kaszkiet.
- Dobra, dzięki - uśmiechną się i mnie przytulił.
Zdziwiłam się, no ale pozwoliłam mu się przytulić. Dochodziliśmy już do domu.
- Za pół godziny pod domem - powiedziałam
- Dobra, będę czekał - rzekł Bill wysyłając mi śliczny uśmiech.
Drzwi były otwarte a rodzice w środku czekali na mnie bo obiad już był gotowy.
- Nareszcie, prawie umarłam z głodu - krzyknęła Emma
- Kochanie umyj ręce i chodź do stołu - powiedziała mama
Zrobiłam jak mówiła. Siadłam do stołu.
- Mmmmm… Spaghetti ! - ucieszył się tata, który wychodził ze swojego gabinetu.
- Tak, tato siadaj - powiedziałam i wysłałam mu uśmiech.
Zjedliśmy rozmawiając o dzisiejszym poranku.
- Em może powiesz mi teraz jest napisane na tej karteczce?
- Nie! Nie powiem, to mój sekret! - powiedziała Em radosna, że ma sekret jak nigdy.
Wtrąciła się mama
- Emma, nie powinnaś mieć sekretów przed rodziną, a zwłaszcza przed mamą.
- Dobrze, przyniosę ją.
Po 3 minutach przyszła z opuszczoną głową i dała mamie karteczkę.
- Czyj to numer kochanie ?
- Louisa od babci i dziadka
- Louisa?! - Zakrztusiłam się - mamo zabierz ode mnie tą kartkę bo mnie zaraz coś trafi!
- Dobrze schowam ją.
- Tylko tak żebym jej nigdy nie znalazła.
Gdy zjadłam obiad, przeprosiłam i uciekłam na górę żeby o tym nie Myśleć. Za mną pobiegła Emma
- Przepraszam, nie wiedziałam że będziesz na mnie zła - zaczęła płakać
- Nic się nie stało. Nie ważne. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Położyłyśmy się na moim łóżku przyszła Adele, położyła się obok Em i obie zasnęły. Ja musiałam się podnieść. Przebrałam się w jeansy, bandamkę i fioletową koszulę w kratę. Zeszłam na dół do kuchni.
- Tato, mamo wychodzę na dwór spotkać się z przyjaciółmi ze szkoły. Idziemy do Johannapark Wrócę późno, telefon i klucze mam.
- Dobrze kochanie - krzyknął tato
- Baw się dobrze krzyknęła mama.
- A! - krzyknęłam - Em i Adele śpią u mnie w łóżku. Jak wrócę niech Em będzie już u siebie.
- Dobrze słoneczko - powiedzieli obydwoje.
Wychodząc z domu, szukałam moimi oczami Billa. Nic. Pusto, nigdzie go nie widzę więc po niego poszłam. Dzwonię do drzwi
- O hej Lea!
- Cześć. Jest może Bill?
- Tak, na górze. Wejdź do niego.
- No dobra.
Wchodząc przez kawałek holu widziałam Gustava grającego na perkusji. Pomyślałam że pewnie ćwiczy nową piosenkę czy coś. Wchodząc po schodach na górę do pokoju Billa widziałam Toma z Sarą! Tak z tą Sarą, siostrą Louisa. Zobaczyła mnie a ja speszona wbiegłam do pokoju Billa, który akurat zakładał koszulkę, tak się rozpędziłam że nie wyhamowałam, wpadłam na niego i wylądowaliśmy na łóżku śmiejąc się. Akurat w tym momencie do pokoju wparowała Sara!
- Lea!? Co ty tu robisz?
- A co? nie widzisz? Przyszłam po Billa. I co ty tu robisz?
- To wy ten tego? - powiedziała Sara
- Jeszcze nie - Bill powiedział ale spojrzałam na niego zszokowanym wzrokiem
- Halo?
- /Cześć Lea, tu Rebecca, spotykamy się dzisiaj?/
- O. Hej Rebecca, Pewnie że tak. Dzwoniłaś do Franka?
- /Nie dzwoniłam, wstydzę się. Ale gadałam z Erikiem, chodziłam z nim do podstawówki i dalej utrzymujemy kontakt. Może zabrać go ze sobą?/
- No to zabierz Erica, będzie miło. To ja zadzwonię do Franka i o 18 spotkajmy się pod Johannapark.
- /OK. to do zobaczenia!/
- Na razie.
- Adele! - zawołałam psa
Przybiegła razem ze swoim kolegą Scootim.
- Idziemy do domu - powiedziałam do Adele, a ona sama już wiedziała którą drogą iść.
Jako że godzina była 17 musiałam powoli wracać do domu. Billowi nagle zmienił się humor
- Ej Ej! Co jest?
- Nic, nieważne
- Jak to nie ważne. Powiedz mi, może ci pomogę.
- Bo wiesz. Nie mam przyjaciół, z którymi mógłbym sobie wyjść do Parku niezauważony. Cały czas muszę się maskować przed fankami. Nawet z chłopakami nie możemy sobie pozwolić na normalny ludzki spacer.
- Wiesz co? Jakbym wiedziała czy Rebecca jest waszą czy fanką czy nie..
- To co?
- Zabrałabym Cię ze sobą. Poczekaj zadzwonię do niej.
Wyciągam telefon i najeżdżam na numer Reb.
- Hej. Słuchaj, mam 1 bardzo ważne pytanie.
- /No?/
- Jesteś może fanką Billa?
- /Billa?/
- No z tego zespołu Tokio Hotel.
- /Nie znam ich kurcze. A ładni są?/
Rozmowę miałam na głośniku i Bill wszystko słyszał. Zarumienił się i sam powiedział.
- Tak, jesteśmy.
- /Kto to? - zapytała/
- To ja Bill z Tokio Hotel
- Tak to on - powiedziałam
- To czyli mogę zabrać ze sobą jego na nasze spotkanie?
- /Pewnie że tak./
- No to dzięki i do zobaczenia!
- /Pa!/
- No i widzisz. Dzisiejszy wieczór masz zaplanowany - powiedziałam do Billa z uśmiechem
- Super. Jak ja się ubiorę?
- HAHA! Bill serio? Załóż coś niemodnego, coś z czym fanki Cię nie widziały, zwiąż włosy albo schowaj je pod kaszkiet.
- Dobra, dzięki - uśmiechną się i mnie przytulił.
Zdziwiłam się, no ale pozwoliłam mu się przytulić. Dochodziliśmy już do domu.
- Za pół godziny pod domem - powiedziałam
- Dobra, będę czekał - rzekł Bill wysyłając mi śliczny uśmiech.
Drzwi były otwarte a rodzice w środku czekali na mnie bo obiad już był gotowy.
- Nareszcie, prawie umarłam z głodu - krzyknęła Emma
- Kochanie umyj ręce i chodź do stołu - powiedziała mama
Zrobiłam jak mówiła. Siadłam do stołu.
- Mmmmm… Spaghetti ! - ucieszył się tata, który wychodził ze swojego gabinetu.
- Tak, tato siadaj - powiedziałam i wysłałam mu uśmiech.
Zjedliśmy rozmawiając o dzisiejszym poranku.
- Em może powiesz mi teraz jest napisane na tej karteczce?
- Nie! Nie powiem, to mój sekret! - powiedziała Em radosna, że ma sekret jak nigdy.
Wtrąciła się mama
- Emma, nie powinnaś mieć sekretów przed rodziną, a zwłaszcza przed mamą.
- Dobrze, przyniosę ją.
Po 3 minutach przyszła z opuszczoną głową i dała mamie karteczkę.
- Czyj to numer kochanie ?
- Louisa od babci i dziadka
- Louisa?! - Zakrztusiłam się - mamo zabierz ode mnie tą kartkę bo mnie zaraz coś trafi!
- Dobrze schowam ją.
- Tylko tak żebym jej nigdy nie znalazła.
Gdy zjadłam obiad, przeprosiłam i uciekłam na górę żeby o tym nie Myśleć. Za mną pobiegła Emma
- Przepraszam, nie wiedziałam że będziesz na mnie zła - zaczęła płakać
- Nic się nie stało. Nie ważne. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Położyłyśmy się na moim łóżku przyszła Adele, położyła się obok Em i obie zasnęły. Ja musiałam się podnieść. Przebrałam się w jeansy, bandamkę i fioletową koszulę w kratę. Zeszłam na dół do kuchni.
- Tato, mamo wychodzę na dwór spotkać się z przyjaciółmi ze szkoły. Idziemy do Johannapark Wrócę późno, telefon i klucze mam.
- Dobrze kochanie - krzyknął tato
- Baw się dobrze krzyknęła mama.
- A! - krzyknęłam - Em i Adele śpią u mnie w łóżku. Jak wrócę niech Em będzie już u siebie.
- Dobrze słoneczko - powiedzieli obydwoje.
Wychodząc z domu, szukałam moimi oczami Billa. Nic. Pusto, nigdzie go nie widzę więc po niego poszłam. Dzwonię do drzwi
- O hej Lea!
- Cześć. Jest może Bill?
- Tak, na górze. Wejdź do niego.
- No dobra.
Wchodząc przez kawałek holu widziałam Gustava grającego na perkusji. Pomyślałam że pewnie ćwiczy nową piosenkę czy coś. Wchodząc po schodach na górę do pokoju Billa widziałam Toma z Sarą! Tak z tą Sarą, siostrą Louisa. Zobaczyła mnie a ja speszona wbiegłam do pokoju Billa, który akurat zakładał koszulkę, tak się rozpędziłam że nie wyhamowałam, wpadłam na niego i wylądowaliśmy na łóżku śmiejąc się. Akurat w tym momencie do pokoju wparowała Sara!
- Lea!? Co ty tu robisz?
- A co? nie widzisz? Przyszłam po Billa. I co ty tu robisz?
- To wy ten tego? - powiedziała Sara
- Jeszcze nie - Bill powiedział ale spojrzałam na niego zszokowanym wzrokiem
- Szukałam cię.. - Sara dodała po chwili
- Szukałaś w pokoju Toma?
- To wy się znacie? - wtrącił się Bill
Spojrzałam na niego litościwym wzrokiem, żeby sobie jaj nie robił.
- Opowiadałam Ci o Louisie, prawda? To jego siostra..
Sara zakłopotana wybiegła do pokoju Toma. Nie wiem co się tam działo ale słyszałam, że głośno coś krzyczała do telefonu. Zapewne do Louisa, trudno już nie moja bajka. Odwróciłam się do Billa
- Co ty gadasz chłopie!
- Zaufaj mi!
- Co ty kurde knujesz?
- Zaufaj mi!
- Dobra. Pospiesz się bo nie chce się spóźnić.
Zapięłam mu koszulę. HA! Wybrał też w kratę. Bomba. Teraz to Eric sobie pomyśli.
Wyszliśmy. Sara popatrzyła na mnie a ja miałam już tego dość, Bill przytulił mnie do siebie, pewnie żeby zrobić jej na złość. Równo z 18 doszliśmy do Parku. Widziałam już stojącą Rebeccę, Franka i Erica, podeszliśmy do nich z Billem.
- Cześć. Przyprowadziłam ze sobą przyjaciela.
- Cześć, Bill jestem
- Cześć Bill - powiedział Frank, podając mu rękę
- Miło mi Cię poznać - powiedziała nieśmiało Rebecca
- Cześć! - powiedział Eric patrząc na mnie i podając rękę Billowi. - To gdzie idziemy?
- Chodźmy gdzieś usiąść. - wszyscy powiedzieli
Zobaczyliśmy fajne drzewo. Na środku jeziorka.
- Kto ostatni ten ryba! - powiedział Bill
I wszyscy strzelili biegiem pod dąb. Przewróciliśmy się w wodzie na jednym z korzeni drzewa byliśmy przemoknięci ale w super humorze doczołgaliśmy się pod drzewo. Zaczęliśmy grać w kalambury, Frank udawał pływającą żabę, Rebecca powoli rozluźniona i nie zawstydzona udawała bociana, który na tą żabę poluje. Uśmialiśmy się. Ganiali się dookoła drzewa, które nazwaliśmy „Frogstork” (żabo bocian). Ja udawałam galopującego konia, który stawał dęba, tak, przypomniała mi się znowu wieś, ale humor został, szybko zapomniałam na jakiś czas, Bill udawał pływającego pająka, próbował utrzymać się na wodzie ale mu nie wychodziło wiec trzymał się moich nóg i za ich pomocą udało mu się „zawiść” a Eric udawał rybę. Nurkował, muskał rękami wszystkich po nogach. Było super. Ciemno się robiło więc skoczyliśmy nasze zabawy w wodzie i wyszliśmy siąść i wyschnąć pod drzewem. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim. Eric z racji tego, że nigdzie nie widział wcześniej Billa, zauważył w nim to, że często się rozgląda. Bill sam się przyznał, że jest członkiem zespołu Tokio Hotel i psycho fanki go śledzą i nachodzą. Eric, jako że jest typem rozumiejącego faceta powiedział, że na pewno nie jest mu łatwo. Gdy już jako tako wyschliśmy, wracając na ścieżkę znowu zaczepiliśmy o ten korzeń tylko tym razem szliśmy wszyscy obok siebie i zaczęło się od Billa. Bill się potknął, złapał mnie za rękę, a ja złapałam Erica, który szedł koło mnie, Eric złapał za rękę Rebeccę, która szła koło niego, a Reb złapała za rękę Franka. I wszyscy znowu wylądowali w wodzie. Komicznie to wyglądało. Dochodziła godzina 22 a mój telefon nie przestawał dzwonić nawet wtedy kiedy był mokry. Napisałam sms do mamy, że już wracam i niech się nie martwi. Pożegnaliśmy się w tym samym miejscu co się spotkaliśmy. Każdy do każdego się przytulał. Nawet nie sądziłam że Rebecca sama da buziaka w policzek Frankowi, zaskoczyło mnie to a ja przytuliłam mocno Erica.
- Do zobaczenia jutro - powiedzieliśmy wszyscy w tym samym momencie
Bill pożegnał się jeszcze z Rebeccą i Frankiem. Wszyscy się rozeszliśmy w swoje strony. Ja szłam z Billem śmiejąc się całą drogę. Pod moim domem przytulił mnie jeszcze do siebie i powiedział do zobaczenia. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku swojego domu. Wszystkie światła były zgaszone i miałam nadzieję nikogo nie obudzić. Wchodząc do domu widziałam Billa stojącego w tym samym miejscu i obserwującego mnie, pomachałam mu. Weszłam do swojego pokoju, poszłam do łazienki się umyć, do kuchni po szklankę mleka. Wróciłam do pokoju, Adele sobie słodko śpi w rogu mojego łóżka automatycznie spojrzałam na okno i widzę, że Bill też stoi u siebie w oknie i patrzy w moje. Zaświecił mi latarką 2 razy. Złapałam za lornetkę i zobaczyłam napisał "Dziękuję za dzisiaj". Z uśmiechem na twarzy, złapałam za flamaster oraz kartki i na swojej kartce napisałam "Mam nadzieję, że to zapamiętasz". Uśmiechnęłam się w jego stronę. I tak sobie pomyślałam, czy to już nigdy się nie powtórzy? Napisałam szybko na kartce to co pomyślałam. Odpisał "Niedługo mam tą wielką trasę, nie będzie mnie pół roku", zrobiło mi się go trochę żal, będąc nastolatkiem już wyjeżdża z domu na długi okres czasu. Bill napisał swój numer i po chwili zadzwoniłam do niego, stanęłam w oknie z telefonem przy uchu. Była trochę po 23 więc zgasiłam światło w pokoju żeby nie obudzić mamy, która zobaczy że jeszcze nie śpię.
- No to słucham. - powiedział
- Lea, niedługo wyjeżdżam w trasę jak wiesz - powiedział Bill
- Szkoda, fajnie byłoby się tak spotkać parę razy z naszą paczką - powiedziałam
- Nie będzie mnie pół roku a może i więcej, to zależy od naszego menagera - powiedział - Nie chcę wyjeżdżać na długo.
- To nie jedź.
- Muszę to mój zespół, ja go założyłem, muszę być z nimi. Te pół roku minie bardzo szybko. Zapisz sobie ten numer.
- Wyjdź na dwór - powiedziałam
- Już - powiedział
Spotkaliśmy się na samym środku ulicy która dzieli nasze domy. Podeszliśmy i przytuliliśmy się do siebie. Podniosłam głowę patrząc mu w oczy.
Spojrzałam na niego litościwym wzrokiem, żeby sobie jaj nie robił.
- Opowiadałam Ci o Louisie, prawda? To jego siostra..
Sara zakłopotana wybiegła do pokoju Toma. Nie wiem co się tam działo ale słyszałam, że głośno coś krzyczała do telefonu. Zapewne do Louisa, trudno już nie moja bajka. Odwróciłam się do Billa
- Co ty gadasz chłopie!
- Zaufaj mi!
- Co ty kurde knujesz?
- Zaufaj mi!
- Dobra. Pospiesz się bo nie chce się spóźnić.
Zapięłam mu koszulę. HA! Wybrał też w kratę. Bomba. Teraz to Eric sobie pomyśli.
Wyszliśmy. Sara popatrzyła na mnie a ja miałam już tego dość, Bill przytulił mnie do siebie, pewnie żeby zrobić jej na złość. Równo z 18 doszliśmy do Parku. Widziałam już stojącą Rebeccę, Franka i Erica, podeszliśmy do nich z Billem.
- Cześć. Przyprowadziłam ze sobą przyjaciela.
- Cześć, Bill jestem
- Cześć Bill - powiedział Frank, podając mu rękę
- Miło mi Cię poznać - powiedziała nieśmiało Rebecca
- Cześć! - powiedział Eric patrząc na mnie i podając rękę Billowi. - To gdzie idziemy?
- Chodźmy gdzieś usiąść. - wszyscy powiedzieli
Zobaczyliśmy fajne drzewo. Na środku jeziorka.
- Kto ostatni ten ryba! - powiedział Bill
I wszyscy strzelili biegiem pod dąb. Przewróciliśmy się w wodzie na jednym z korzeni drzewa byliśmy przemoknięci ale w super humorze doczołgaliśmy się pod drzewo. Zaczęliśmy grać w kalambury, Frank udawał pływającą żabę, Rebecca powoli rozluźniona i nie zawstydzona udawała bociana, który na tą żabę poluje. Uśmialiśmy się. Ganiali się dookoła drzewa, które nazwaliśmy „Frogstork” (żabo bocian). Ja udawałam galopującego konia, który stawał dęba, tak, przypomniała mi się znowu wieś, ale humor został, szybko zapomniałam na jakiś czas, Bill udawał pływającego pająka, próbował utrzymać się na wodzie ale mu nie wychodziło wiec trzymał się moich nóg i za ich pomocą udało mu się „zawiść” a Eric udawał rybę. Nurkował, muskał rękami wszystkich po nogach. Było super. Ciemno się robiło więc skoczyliśmy nasze zabawy w wodzie i wyszliśmy siąść i wyschnąć pod drzewem. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim. Eric z racji tego, że nigdzie nie widział wcześniej Billa, zauważył w nim to, że często się rozgląda. Bill sam się przyznał, że jest członkiem zespołu Tokio Hotel i psycho fanki go śledzą i nachodzą. Eric, jako że jest typem rozumiejącego faceta powiedział, że na pewno nie jest mu łatwo. Gdy już jako tako wyschliśmy, wracając na ścieżkę znowu zaczepiliśmy o ten korzeń tylko tym razem szliśmy wszyscy obok siebie i zaczęło się od Billa. Bill się potknął, złapał mnie za rękę, a ja złapałam Erica, który szedł koło mnie, Eric złapał za rękę Rebeccę, która szła koło niego, a Reb złapała za rękę Franka. I wszyscy znowu wylądowali w wodzie. Komicznie to wyglądało. Dochodziła godzina 22 a mój telefon nie przestawał dzwonić nawet wtedy kiedy był mokry. Napisałam sms do mamy, że już wracam i niech się nie martwi. Pożegnaliśmy się w tym samym miejscu co się spotkaliśmy. Każdy do każdego się przytulał. Nawet nie sądziłam że Rebecca sama da buziaka w policzek Frankowi, zaskoczyło mnie to a ja przytuliłam mocno Erica.
- Do zobaczenia jutro - powiedzieliśmy wszyscy w tym samym momencie
Bill pożegnał się jeszcze z Rebeccą i Frankiem. Wszyscy się rozeszliśmy w swoje strony. Ja szłam z Billem śmiejąc się całą drogę. Pod moim domem przytulił mnie jeszcze do siebie i powiedział do zobaczenia. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku swojego domu. Wszystkie światła były zgaszone i miałam nadzieję nikogo nie obudzić. Wchodząc do domu widziałam Billa stojącego w tym samym miejscu i obserwującego mnie, pomachałam mu. Weszłam do swojego pokoju, poszłam do łazienki się umyć, do kuchni po szklankę mleka. Wróciłam do pokoju, Adele sobie słodko śpi w rogu mojego łóżka automatycznie spojrzałam na okno i widzę, że Bill też stoi u siebie w oknie i patrzy w moje. Zaświecił mi latarką 2 razy. Złapałam za lornetkę i zobaczyłam napisał "Dziękuję za dzisiaj". Z uśmiechem na twarzy, złapałam za flamaster oraz kartki i na swojej kartce napisałam "Mam nadzieję, że to zapamiętasz". Uśmiechnęłam się w jego stronę. I tak sobie pomyślałam, czy to już nigdy się nie powtórzy? Napisałam szybko na kartce to co pomyślałam. Odpisał "Niedługo mam tą wielką trasę, nie będzie mnie pół roku", zrobiło mi się go trochę żal, będąc nastolatkiem już wyjeżdża z domu na długi okres czasu. Bill napisał swój numer i po chwili zadzwoniłam do niego, stanęłam w oknie z telefonem przy uchu. Była trochę po 23 więc zgasiłam światło w pokoju żeby nie obudzić mamy, która zobaczy że jeszcze nie śpię.
- No to słucham. - powiedział
- Lea, niedługo wyjeżdżam w trasę jak wiesz - powiedział Bill
- Szkoda, fajnie byłoby się tak spotkać parę razy z naszą paczką - powiedziałam
- Nie będzie mnie pół roku a może i więcej, to zależy od naszego menagera - powiedział - Nie chcę wyjeżdżać na długo.
- To nie jedź.
- Muszę to mój zespół, ja go założyłem, muszę być z nimi. Te pół roku minie bardzo szybko. Zapisz sobie ten numer.
- Wyjdź na dwór - powiedziałam
- Już - powiedział
Spotkaliśmy się na samym środku ulicy która dzieli nasze domy. Podeszliśmy i przytuliliśmy się do siebie. Podniosłam głowę patrząc mu w oczy.
- Lubię cię, ale nie jako wielką gwiazdę, tylko jako Billa. Zwykłego Billa, mam dziwne wrażenie, że znamy się o wiele dłużej niż nam się wydaje.
Pocałowałam go w policzek a on aby uśmiechnął się.
- Chyba powinniśmy już iść spać - powiedziałam trochę nieśmiało
Odeszliśmy w kierunku swoich domów. Szybko, bezszelestnie pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi, walnęłam się na łóżko i gapiłam się w sufit myśląc o tym co się właśnie stało. Adele się obudziła przytupała do mnie i wtulając się we mnie obie zasnęłyśmy.
***********************
Siemson. To pierwszy odcinek, który napisałam alone ;) Mam nadzieję że wam się spodoba i chcecie żebym również tworzyła te opowiadania z moją siorką. Pisałam go 4 godziny. Jak na 1 raz to wcale nie jest źle ;) Mówcie co myślicie o tym odcinku, czy nie jest on za długi? Chcecie więcej takich szczegółowych z mojej strony? Pozdro *
Pocałowałam go w policzek a on aby uśmiechnął się.
- Chyba powinniśmy już iść spać - powiedziałam trochę nieśmiało
Odeszliśmy w kierunku swoich domów. Szybko, bezszelestnie pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi, walnęłam się na łóżko i gapiłam się w sufit myśląc o tym co się właśnie stało. Adele się obudziła przytupała do mnie i wtulając się we mnie obie zasnęłyśmy.
***********************
Siemson. To pierwszy odcinek, który napisałam alone ;) Mam nadzieję że wam się spodoba i chcecie żebym również tworzyła te opowiadania z moją siorką. Pisałam go 4 godziny. Jak na 1 raz to wcale nie jest źle ;) Mówcie co myślicie o tym odcinku, czy nie jest on za długi? Chcecie więcej takich szczegółowych z mojej strony? Pozdro *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz