sobota, 16 marca 2013

Odc. 11 - Cokolwiek

Wstałam popatrzyłam na zegarek, wskazywał 4.00, trochę się zdziwiłam, że tak wcześnie się w ogóle obudziłam. Obok mnie leżał Louis, jeszcze spał. Powoli robiłam każdy krok, by usiąść na kanapie, po czym wstałam i przykryłam znowu chłopaka. Chwilkę patrzyłam na niego i poszłam w kierunku kuchni. Było już całkiem widno, słońce też zaczęło powoli wstawać. Wyjęłam z lodówki mleko, chwyciłam stojącą szklankę na blacie, nalałam i schowałam znowu mleko do lodówki. Wypiłam biały napój i przeszedł mnie lekko mroźny dreszczyk, po wypiciu całej zawartości szklanki, odstawiłam ją do zlewu, wróciłam do salonu i usiadłam na fotelu obok kanapy i Louisa. Patrzyłam na niego tak chwilkę, gdy naglę kichnęłam. Chłopak przewrócił się tyłem do mnie, ale po chwili znowu jego twarz była z mojej strony. Przez te jego wiercenia wypadła jego komórka ze spodni, które były na prawym końcu kanapy. Podniosłam się szybko i sięgnęłam po nią, następnie poszłam na górę po swój telefon, gdy go znalazłam wróciłam na dół. Przepisałam do siebie numer Sary i postanowiłam wysłać jej sms-a:
//Hej Sara, tu Lea. Louis się znalazł, jest u mnie i chce zostać na parę dni. Nie wiem czy dobrze robię pisząc do ciebie, ale mam nadzieję że dobrze. //
Po ok. 10 minutach przyszła od niej odpowiedź:
//Dzięki Lea. Spróbuję z nim pogadać po południu. Do zobaczenia i naprawdę dziękuję, że mi powiedziałaś//
Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam na hotel. Może zabrzmi to dziwnie, ale kontynuowałam oglądanie Louisa, to był taki super chłopak, wrażliwy - ale i szalony, zabawny ale i poważny, wyglądał on jak anioł gdy spał. Odwróciłam głowę na zegarek - była 4.30, zatrzymałam głowę w bezruchu myśląc, co się dziś wydarzy. Nagle usłyszałam cichy szept.
- Już nie śpisz?
Odwróciłam powoli głowę, a Louis oparty na jednej ręce patrzył na mnie.
- Nie - odpowiedziałam - już od 30 minut.
Chłopak gwałtownie się podniósł i usiadł okrywając się kocem, zrobił trochę miejsca i poklepał po tapicerce. Zrozumiałam że mam siąść koło niego co też tak zrobiłam, a on z całej siły przewrócił mnie i siebie w pozycji leżącej. Zaczęliśmy się śmiać, ale w porę opamiętaliśmy bo mogliby nas usłyszeć inni domownicy.
Chłopak leżał na mnie a ja po nim. Gładził mnie swoją ręką po twarzy i włosach, po chwili dotknął swoimi ustami moich. Pasowały jak ulał. Tkwiliśmy tak w naszym całusie sporą chwilę, po czym Louis położył się obok i ponownie zasnął. Ja wyślizgnęłam mu się jakoś i poszłam do kuchni, zrobiłam sobie tym razem herbatę. Później wyszłam z gorącym napojem przed dom. Słońce było widać już na horyzoncie. Powiało zimnym chłodem i wróciłam do domu, poszłam się przebrać, a przynajmniej włożyć coś ciepłego, jedyne co wpadło mi do głowy to dresy. Przebrałam się więc w nie i wyszłam do koni. Jeden krok w stajni i już się obudziły. Dałam im troszkę siana, postałam tak u nich, wyczyściłam je i wróciłam. Odwiesiłam kurtkę, którą wcześniej wzięłam i zobaczyłam babcię która schodzi z góry.
- O ty już nie śpisz - spytała zdziwiona
- Już od dłuższego czasu nie śpię.
- O to dobrze, pomożesz mi robić śniadanie dla nas wszystkich. Co powiesz o naleśnikach z czekoladą?
- W sumie czego nie, lubię je.
- Jest jeden problem - słoik z czekoladą jest w piwnicy pójdziesz po niego? Powinien być tuż przy wejściu
- P-p-piwnica? Spoko
- No chyba się nie boisz, co? - spytała z lekkim uśmiechem
- Nie, no co ty. Już pójdę po niego.
Okrążyłam babcie i weszłam w drzwiczki, które prowadziły do piwnicy, były one zamontowane "za" schodami. Weszłam i na moje nieszczęście zapalnik do światła znajdował się na dole więc jak schodziłam było ciemno. Oddychałam głęboko i była przygotowana, że ktoś lub coś mnie może przestraszyć, na szczęście włączyłam szybko i nikt nie wyskoczył. Zabrałam słoik z napisem "CZEKOLADA" i wyszłam w pośpiechu. W kuchni czekała już babcia
- A co ty tam byłaś długo? Martwiłam się już.
Popatrzyłam na nią dziwnie.
- Jakie długo, byłam tam z chyba 3 minuty.
- 3 minuty? Weszłaś tam o 5.40 a jest 6.20
Otworzyłam szeroko oczy, jakim cudem byłam tam 40 minut?
- Ale ja pamiętam, weszłam, zapaliłam światło, wzięłam słoik i wyszłam - tyle
- Dziwne słyszałam jakbyś z kimś rozmawiała.
- Przesłyszało Ci się babciu. Z nikim nie rozmawiałam, ok, zostawmy tą sprawę w spokoju, tylko róbmy śniadanie.
Babcia w czasie gdy mnie nie było, wyjęła wszystkie inne składniki - po chwili zaczęłyśmy robić.
[...]
Gdy już ostatni naleśnik smażył się na patelni, rodzinka zaczęła się schodzić, tylko Louis nadal spał.
- Dzień Doberek - krzyknął dziadek z uśmiechem
- Cześć dziadek. Siadaj zaraz podamy śniadanie.
- O - poklepał się po brzuchu - To na pewno wyjdzie pyszne
Po paru sekundach mama, tata i Emma byli już przy stole. Zaczęliśmy jeść, a ja co parę chwil patrzyłam czy Louis aby nie wstał.
[...]
*Louis*
Wstałem gdzieś około 7.50 co mi się przytrafiło pierwszy raz, odwróciłem głowę w stronę kuchni, gdzie zobaczyłem ich wszystkich. Przywitałem się trochę zawstydzony po czym ubrałem się i dołączyłem do stołu, gdzie tylko Lea wcinała ostatniego naleśnika ze swojego talerza.
- Długo spałeś - zaczęła
Nie odezwałem się tylko uśmiechnąłem i przytuliłem ją od tyłu całując przy tym czubek jej głowy. Po chwili usiadłem koło niej
- Przepraszam, pierwszy raz mi się tak zdarzyło. Zazwyczaj wstaję dość wcześnie - odparłem z lekkim uśmiechem i chwyciłem ją za rękę - Dziękuję, za to co robisz i że jesteś - po czym pocałowałem ją w policzek. Ona zaś wstała gwałtownie i podała mi talerz z 3 naleśnikami polane czekoladą.
- Smacznego - odparła siadając koło mnie.
- Dziękuję - odparłem po czym zacząłem jeść.
W między czasie podała mi ciepłą herbatę do śniadania. Popijałem ją ostrożnie, bo nie chciałem się zakrztusić. Po skończonym przeze mnie posiłku wymknąłem się do pokoju po rzeczy i później do łazienki, gdzie się umyłem i przygotowałem na ten dzień. Spędzony tylko z nią. Gdy już wyszedłem jej nie było w kuchni, zacząłem się troszeczkę martwić bo bałem się że wpadnę na jej ojca a ten zacznie mi prawić wykłady jakim to ja nie jestem. Nie lubiłem tego, z poprzednimi dziewczynami miałem ciężko - ich ojcowie mówili im, że jestem z nimi tylko po to, żeby dowiedzieć się o ich zarobkach i potem niby wszystko wygadać ojcu, ale ja taki nie byłem, za każdym razem, gdy wcześniejsze dziewczyny mnie rzucały podawały właśnie taki powód. Było mi strasznie przykro, ale wtedy rozumiałem, że bardziej ufały swoim zakłamanym rodzicom niż mnie - chłopakowi, który chciał z nimi być. Nawet taka jedna Olga, ona nie chciała ze mną zerwać, wręcz przeciwnie kochała mnie a ja ją, ale jej ojciec wyjechał z nią do Berlina, czasem za nią tęsknie, ale powoli to uczucie mija. No ale niestety, stało się to czego nie chciałem. Zza rogu wpadłem na ojca Lei.
- Przepraszam, zagapiłem się - powiedziałem
- Nic nie szkodzi. Ekhem, możemy porozmawiać? - spytał po czym wskazał na kanapę, poszliśmy w jej kierunku.
- No to znowu się zacznie - pomyślałem gdy siadałem na wygodnym meblu.
- Słuchaj, nie chcę ci robić wykładów na temat mojej córki i co musisz robić by była szczęśliwa, chcę wiedzieć czy ty wiesz co robisz i jesteś tego w pełni świadomy - odparł
- Y,y, tak jestem tego świadomy, że każdym słowem, każdym nie przemyślanym ruchem mogę skrzywdzić Leę. Dlatego daję z siebie wszystko żeby była szczęśliwa.
- Uff, to dobrze, bo nie chcę cię pouczać jak i co masz robić - odpowiedział i zaczął się lekko śmiać
Usłyszałem za swoją głową dźwięk zamykanych drzwi, odwróciłem się i wtedy weszła Lea i... Sara, natychmiast zerwałem się z kanapy i stanąłem tak w osłupieniu.
- Co tu robisz? - spytałem
- Przyszłam z tobą pogadać, możemy wyjść na chwilę?
Wyszliśmy przed dom. Stanęliśmy koło stajni, żeby przypadkiem Lea nas nie usłyszała.
- Po co przyszłaś? - spytałem
- Chciałam Cię zobaczyć - odparła trzymając wzrok na ziemi
- A tak na poważnie? Kto Ci powiedział, że tu jestem?
- Lea, ale proszę nie złość się na nią - podniosła oczy, w których miała łzy - martwiłam się o ciebie. Wtedy rzuciła się na mnie z całej siły przytulając. - Wrócisz do domu? Proszę Cię - szepnęła mi do ucha błagającym i łamiącym się głosem.
- Nie wiem, czy dzisiaj ale w końcu będę musiał. Oderwałem ją od siebie poprawiłem kosmyk jej włosów, który spadł na mokre policzki. - Ej, taka duża i płaczesz? Uspokój się, oddychaj. Dobra wrócę dzisiaj, ale dopiero wieczorem, ok?
Sara poprawiła resztę włosów, wytarła spływające świrze krople z twarzy i z uśmiechem na twarzy odpowiedziała:
- Ok, jakoś wytrzymam. - odwróciła głowę na okno w którym stała Lea - A oni dobrze cię karmią? - spytała
Również się spojrzałem po czym wybuchłem śmiechem
- Sara, przestań, nie żyjemy w średniowieczu, ale tak dobrze mnie karmią. Ja nawet widelca nie trzymam bo mam tu swoich ludzi.
Na moje słowa teraz Sara wybuchła śmiechem. Po chwili przestała, znowu się do mnie przytuliła.
- To ja czekam na ciebie koło 20 w domu. Zrobię twoją ulubioną sałatkę na kolację - odparła
- Ok
- To ja spadam, wiesz praca - powiedziała zniesmaczoną miną.
- No właśnie nie wiem - droczyłem się z nią
Wychodząc z posesji Linnów ciągle widziałem jej uśmiech na twarzy i jak lekko się schylała do przodu powstrzymując przy tym śmiech, a ja wróciłem do ich domu. Gdy już byłem w środku zobaczyłem Leę siedzącą na schodach i rozmawiającą przez telefon. Nagle przybiegła do mnie Emma
- Kim była ta dziewczyna? - spytała
- To była moja siostra, a czego pytasz?
- No bo ładnie wyglądacie
Popatrzyłem na nią dziwnie, a obok usłyszałem tylko.
- Ciiii, nie widzicie, że rozmawiam? - odparła Lea, po czym wstała i poszła na górę. Emma usiadła koło mnie.
- Czego myślisz, że ładnie wyglądamy.
- Macie ładnie ubrania to tyle.
Zacząłem się chichotać, myślałem, że jej chodzi, że ładnie wyglądamy jako para co byłoby chore, ale przynajmniej ona wiedziała o co jej chodzi. Po chwili udałem się na górę w poszukiwaniu Lei.
*Lea*
Gdy widziałam jak Sara i Louis się przytulają, to się ucieszyłam, że dał się on namówić na powrót do domu. Nie że chcę z naszego wyrzucić, ale z rodziną chyba jest lepiej. Nagle zadzwonił telefon, odebrała babcia i chwilkę później oddała mi słuchawkę.
- Tak? - odparłam siadając na schodach na górę
-/Lea, cześć, tutaj pani Ania - sołtys, chciałam Ci przypomnieć, że jutro masz pierwszą próbę do występu./
Wtedy przyszedł Louis i siadł koło mnie na schodach, a chwilkę później przyszła Emma, Zaczęli coś do siebie mówić, przez to ja nie słyszałam pani Ani.
-Ciiii, nie widzicie, że rozmawiam - powiedziałam do nich i pokierowałam się na górę.
- Dobrze, wie pani trochę o tym zapomniałam, ale dziękuję za przypomnienie. Na pewno się jutro pojawię. A mogę wiedzieć, o której godzinie i gdzie?
-/Oczywiście, jutro od 13 do 16 i na boisku szkolnym. Mam nadzieję, że wiesz gdzie szkoła się znajduje?/
- Louis mnie przywiezie. Dam jakoś radę.
-/Louis? Hmm, no dobrze. To czekam do jutra. Do zobaczenia/
- Do widzenia - odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam
Padłam na łóżko, dopiero teraz poczułam zmęczenie a była dopiero 8.20. Do mojego pokoju wszedł chłopak i położył się obok mnie.
- Kto to był? - spytał z poważną miną
- Aaa, pani sołtys, jutro mam próbę do tego festiwalu.
- O to fajnie. - odparł Louis
- Mam do ciebie taką małą prośbę.
- Ok, wal śmiało.
- Zawiózł byś mnie jutro po szkołę bo ja nie wiem gdzie ona jest.
- Ok - odparł chłopak - a ja mogę mieć do ciebie prośbę - spytał
- No słucham. - odparłam pewnym tonem
Louis przybliżył się do mnie, pogłaskał po policzku.
- Pocałuj mnie
Po krótkiej chwili ciszy zrobiłam o co mnie poprosił. Czułam się w jak jakimś super romantycznym filmie.
- Fuuu - usłyszeliśmy z tyłu i gwałtownie się podnieśliśmy - Nie róbcie tego przy ludziach! - odparła Emma
Louis i ja popatrzyliśmy na siebie i śmialiśmy się. Gdy moja kochana siostra wyszła, chłopak objął mnie w talii i przysunął się.
- To co dziś robimy? - szepnął mi do ucha
- Może pójdziemy gdzieś, nad jakiś staw albo jakieś jezioro jak tu jakieś jest. hmm?
- A jest takie małe, ale zawsze coś - odparł
- Dobra to tam idziemy.
Wychodząc z pokoju natknęliśmy się na moją mamę, która trzymała jakąś torbę, bez zastanowienia zabrałam jej tą torbę.
- Mamo, wiesz przecież, że nie możesz dźwigać.
- Oj to tylko mała torba. Daj spokój, ciąża to nie jakaś straszna choroba.
- To pani jest w ciąży - spytał z zaskoczeniem Louis - Nie wygląda tak, jakby pani była
- Oj, Louis, tak jestem, ale to dopiero 4 miesiąc więc jeszcze nie widać brzucha. - mama się lekko uśmiechnęła
- To gdzie zanieść torbę mamo?
- Do samochodu. Dzisiaj już jedziemy do domu. A za 2 tygodnie przyjeżdżamy po was.
Louis zrobił się nagle smutny.
Mama zeszła pierwsza ja za nią a na końcu Louis. Krzyknęłam oczywiście na cały dom, że rodzice wychodzą już jadą do domu. Najpierw przybiegła Emma, zaczynała już powoli płakać, następnie babcia i dziadek wyszli z kuchni, wszyscy podlecieli do mamy. Ja wyszłam z tego ucisku jaki był w przedpokoju, wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i pożegnałam się z tatą, chwilę potem z mamą a jeszcze później oni już pojechali...
------------------------------
Za jakiekolwiek błędy oczywiście przepraszam. Przepraszam was też za to, że odcinek nie pojawił się w czwartek i tak jak pisałam w jakimś komentarzu w wtorek. Niestety/stety zmieniam termin na soboty, bo to jedyny dzień gdzie mogę się w pełni skupić na pisaniu rozdziału. A tytuł jakiś taki, bo za dużo zmienia się w tym odcinku. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

1 komentarz:

  1. Ojej, słodziutka ta scena z pocałunkiem z Louisem :)
    Już nie mogę się doczekać nexta.
    Życzę czasu i weny ;3

    OdpowiedzUsuń