wtorek, 23 czerwca 2015

Odc. 37

- Możliwe... - odpowiedziała patrząc gdziekolwiek aby nie na mnie
- Może chcesz obejrzeć film...?
- Jeśli chcesz skupiać uwagę na filmie a nie na mnie to tak, możemy.
Uśmiechnąłem się szeroko i jeszcze mocnej ją przytuliłem, miałem jedynie dziwne wrażenie, że ona chce uciec, nie chce bym jej dotykał, wierciła się i nie patrzyła na mnie.
- Nie, chce cię mieć dzisiaj dla siebie, bez gadania, bez kłótni. Tylko ty i ja. Zostańmy tak.
- Przecież nie będziemy tak siedzieć cały dzień, może się gdzieś przejdziemy?
- Nie! - krzyknąłem - yyy..wolę tak zostać, nawet jeśli później miałby mnie tyłek boleć, po prostu zostańmy.
- No dobrze, pójdę po coś do picia, żeby później nie chodzić, ok? Wypuścisz mnie?
- Eh...no dobrze, ale szybko wracaj.
Podroczyłem się z nią chwilę przed wypuszczeniem jej, ale nie pamiętam nic co się stało gdy wyszła z pokoju, po prostu nagle jakbym odleciał. Aż się przestraszyłem, gdy usłyszałem o ciąży i wtedy już myślałem, że ona wybuchnie.
*Lea*
Jest ciężej niż myślałam, z każdą kolejną sekundą mam ochotę wytknąć mu to, że wiem o Klarze i o jej ciąży, ale muszę być silna, choć nie wiem ile wytrzymam. Weszłam do kuchni po butelki z wodą i szklanki, gdy już miałam wracać na górę usłyszałam jak z jadalni, bodajże Tom i ich menedżer rozmawiali dość głośno jak na tą porę, ale nie krzyczeli, było by to dla nich zbyt nie korzystne gdybym usłyszała...a jednak nie przewidzieli, że zejdę na dół. Podkradłam się bliżej nich by dokładniej usłyszeć jakieś konkrety.
- Jak to ona jest w ciąży?! Wiecie jaki to będzie miało wpływ na waszą karierę!? - krzyknął mężczyzna
- Tak powiedziała i to widać, ale nie możemy być pewni, że to dziecko Billa, mogła się później albo i przed wyjazdem z kimś innym przespać.
- Tak, może i tak było ale to nie oznacza, że z dnia na dzień odpuści sobie szanse na zrobienie szumu wokół was i zniszczenia wam kariery. Jest mnóstwo sposobów by sfałszować dokumenty, gorzej będzie jeśli ma jakichś wpływowych rodziców.
- Spokojnie nie ma - wkroczyłam
- Lea! Co ty tu...nie powinnaś być z Billem?
- Przyszłam po wodę, ale widzę, że dowiedziałam się czegoś więcej...
- To nie jest tak jak myślisz - zaczął Tom
- Wiem o Klarze i o ciąży - przerwałam mu - spokojnie, ona nie ma wpływowych rodziców.
- Ale skąd o tym wiesz...
- Spotkałam ją dzisiaj chwilę przed waszym przyjazdem, powiedziała mi o tym.
- To dlatego płakałaś? - spytał menedżer a ja tylko kiwnęłam głową
- Jeśli to będzie jego dziecko, to będzie musiał je zaakceptować czy tego chce czy nie.
- Ale jak się dowiemy? Pewnie nie będzie chciała nam je pokazać i będzie fałszować wyniki badań za każdym razem gdy będziemy robić badania gdzie indziej.
- Coś wykombinuję, albo przynajmniej się postaram.
- A co z tobą? Wszystko ok, co później zrobisz jeśli to będzie jego dziecko??
Wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Usunę się z widoku, wyjadę gdzieś, po prostu dam mu spokój, w końcu będzie miał już rodzinę a ja nie będę mu już w niczym potrzebna, z resztą już teraz nawet nie jestem...
- Co ty gadasz Lea - zaczął menedżer - nie widzisz, że już mu się poprawiło od kiedy w końcu cię zobaczył i gdy w końcu jesteś przy nim, nie wiemy jak zareaguje jak naprawę gdy zdecydujesz się go zostawić.
- Ja już go zostawiłam i przebaczyłam, ale nigdy nie powiedziałam, że do niego wróciłam.
- Ale mówiłaś, że go kochasz... - powiedział zdezorientowany Tom
- To, że mówiłam, nie znaczy, że od razu z nim będę. Kocham wiele osób i z nimi nie jestem w związku.
- Dobra, Lea wracaj do niego zanim zacznie coś podejrzewać i jeszcze usłyszy tą rozmowę. Porozmawiamy kiedy indziej razem.
Menedżer nie był widocznie zadowolony z mojej odpowiedzi sam po tym poszedł do swojego pokoju, a z Tom'em poszliśmy na górę i rozeszliśmy się przy drzwiach do pokoju jego brata, wciąż milcząc weszłam do pokoju. Wyglądało na to, że Bill spał, pewnie jakieś lekarstwa jeszcze działają, albo jest wykończony tą całą sytuacją nie dziwie się mu, też bym poszła spać, ale skoro nie jestem nim ale jestem w jego pokoju i domu, to trochę tu posprzątam, porządek nikomu jeszcze nie zaszkodził, a wszyscy dzięki temu czują się troszkę lepiej.
*4 godziny później*
Posprzątałam to co było do posprzątania czyli łazienki, kuchnia, salon, pokój ćwiczeń, i okazjonalnie jeszcze przy basenie. Byłam już zmęczona gdy spojrzałam na zegarek była już 20, co oznaczało, że muszę powoli zbierać się do domu. Wróciłam ponownie do pokoju Billa, stał przy oknie i patrzył przez nie.
- Już polujesz na kolejną sąsiadkę? - spytałam lekko się uśmiechając i podchodząc do niego
- O jeszcze jesteś? Nie, nie poluję, tak po prostu nie mogę się przyzwyczaić, że już tam nie mieszkasz - Bill przytulił mnie od tyłu i położył swoją głowę na moim ramieniu - czasem nadal zdaje mi się, że słyszę twój głos po drugiej stronie - szepnął
- Wybacz, ale wątpię, że znów możemy się tu przenieść, a poza tym tak jest lepiej, prawda?
- Lepiej? W czym? Nie mogę już cię widzieć z samego rana gdy tylko spojrzę przez okno, nie możemy do siebie pisać wieczorami na kartki nie mogę tam pójść, żeby za chwilę cię przytulić.
- Bill... - powoli udawało mi się uwalniać z jego ucisku, aż w końcu stanęłam z nim twarzą w twarz
- Nie, nie odchodź - przerwał mi i znów przykleił się do mnie i w tym samym momencie zadzwonił mój telefon, który musiałam odebrać czy chce czy nie i jedyny plus tej sytuacji był, że Bill znów się odkleił.
- Halo? Tak, wiem, niedługo będę. Nie nie przyjeżdżaj są autobusy, poradzę sobie. Do zobaczenia
- Kto to? - spytał
- Tata, Bill muszę już wracać. Jest już 20, jutro mam szkołę...
- Zostań, proszę
- Wiesz, że nie mogę, obiecałam im i nie chce od razu ich zawieść, przyjdę dopiero w czwartek.
- C..czwartek, dlaczego?
- Jutro kończę późno, nie będę miała już siły na nic, pewnie w domu od razu położę się na łóżko a później będę musiała odrobić lekcję.
- Ja... nie wytrzymam bez ciebie tyle dni, proszę, przynajmniej tylko na chwilę, przynajmniej...
- Bill, wybacz ale nie mogę, naprawdę, obiecuję ci, że w czwartek przyjdę, na pewno.
Chłopak od razu po raz kolejny przytulił mnie, tym razem trzymał dłużej i mocnej, jakbym miała zniknąć, a nie będzie mnie tylko dzień...na razie
- Muszę już iść, naprawdę.
- No dobrze, odprowadzę cię pod drzwi.
- Nie, masz wracać do łóżka, jesteś jeszcze słaby, poradzę sobie, nie jestem przecież w ciąży...
O kurka, wymsknęło mi się, chyba z milion razy biłam się już po głowie w myślach jak mogłam być taka głupia...
- W c..ci..ciąży?
- A wiesz tak się tylko mówi, spokojnie ja nie jestem, nie masz się o co martwić - arghh, znów powiedziałam to co mi ślina na język przyniesie. - To ja już p..pójdę. Do zobaczenia.
Wyszłam, a raczej wybiegłam z jego pokoju, spotykając na dole Toma z chłopakami i menedżerem, ale rzuciłam im zwykłe "Pa" i już mnie tam nie było. Teraz tylko pójść na przystanek a później do domu i przygotować się na najgorszy dzień w szkole.
***
Rano obudziła mnie mama, to, że przygotowałam książki wieczorem to teraz mogłam się umyć i ubrać co również uczyniłam i następnie zeszłam na dół na śniadanie. Dziadkowie, tata, mama, Emma i Adel.
- Siadaj i jedz, Adel już była na dworze. - powiedziała mama
Czułam, że dziś nie jest w humorze, więc po cichu zrobiłam to o co prosiła, tak samo było gdy już zaczęliśmy jeść, cisza, jedyny odgłos to widelce stukające o talerz, siorpanie herbaty i mlaskanie. Z czasem robiło się to naprawdę wkurzające, no ale lepiej nie drażnić ciężarnej z zwłaszcza ciężarnej mamy. 10 minut później skończyliśmy jeść i mogłam wyjść już z domu i udać się do szkoły.
Tam od razu przywitałam się z Rebeccą, Elsą i Frank'iem dziwne było to, że Erica jeszcze nie było a zostało tylko 8 minut, napisałby gdyby go miało nie być, prawda? Nie zostało mi nic więcej niż czekać, gdy lekcja się zaczęła to wraz z nią i ja zaczęłam się martwić o niego, ale nagle wszedł do sali, przepraszając za spóźnienie i siadł sam w ostatniej ławce. Coś musiało się stać. Musiałam wytrzymać te 45 min lekcji by pogadać z nim, a gdy już lekcja się skończyła on od razu uciekł z sali nie oglądając się i nie patrząc na nikogo. Taki problem, że poszłam od razu za nim, coś nie wydawało się w porządku i musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Eric! - krzyczałam za nim - Eric! Poczekaj
Idiota nie obejrzał się nawet co wkurzyło mnie bardziej i bez oporu zaczęłam za nim biec kilka chwil później złapałam go.
- Fajne okulary, zabrałeś mamie? Powiesz mi co się stało?
Nic, cisza, nie pozostawił mi innego wyboru jak zdjąć mu te gogle z głowy a pod nimi podbite oczy nie jedno a dwa, i dopiero wtedy zobaczyłam zadrapania na szyi i coś jakby ślad po linie.
- Eric! Co ci się stało?! Kto ci to zrobił?!
- Nic się nie stało, nie twoja sprawa, poradzę sobie.
- Nawet się nie waż, chodź idziemy do pielęgniarki.
- Nie! Nie mam zamiaru, jeszcze się przyczepi i będą gorsze problemy...
- To przynajmniej powiedz mi o co chodzi? Czy to przeze mnie i ten alkohol?
- Co? Hyy nie, na pewno nie..
- Czyli jednak...słuchaj przepraszam, jeśli mogę ci jakoś pomóc.
- Nie możesz, już i tak dali mi spokój przynajmniej na razie.
- Na pewno? Może jednak...
- Nie! Po prostu zostaw to mi, jakoś to załatwię.
Eric wstał i zniknął mi gdzieś za rogiem, zwaliłam tą sprawę pewnie przeze mnie wpakował się w jakieś kłopoty, muszę mu jakoś pomóc czy tego chce czy nie tylko teraz coś wykombinuj Lea.
*Tom*
- To co zrobimy? Jeśli to jest na prawdę twoje dziecko to już koniec naszej kariery - powiedziałem.
- Nie wiem, nie potrzebnie zwołałem tą naradę
- Bill, musimy coś razem wymyślić - powiedział menedżer
- Ale co? Będziemy udawać jak gdyby nigdy nic się nie stało i udawać, że nie znamy Klary ani własnego dziecka?
- Ej, ej, ej wciąż nie wiadomo czy to twoje czy jakiegoś innego jej przydupasa. - odpowiedział mu Georg
- Ona na pewno będzie fałszować wyniki więc musimy wymyślić plan, o którym tylko my będziemy wiedzieć i...
- Ja już mam - przerwałem - musimy przekonać kogoś żeby temu dziecku wyrwał włosa albo jakoś pobrał próbkę śliny do analizy, wtedy wyślemy próbki do jakiegoś innego laboratorium i na własną rękę, bez żadnych sfałszowań będziemy mieli wyniki.
- Dobrze, Tom, powiedzmy, że to jest dobry plan, ale kogo ty chcesz przekonać?
Przez chwilę sam się nad tym zastanowiłem, ale po chwili na mojej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.
- O ho, znalazł - powiedział Gustav
- A żebyście wiedzieli, na pewno mi nie odmówi, a jak coś to będę ją przekonywał tak długo aż będzie musiała się zgodzić.
- Czy to jest ta osoba, o której i ja myślę - powiedział Bill
- Nie wiem o kim myślisz, ale strzelam, że to Karola. Jeśli zgadłem to trafiłeś.
- Ona w życiu się nie zgodzi...
- Trochę wiary Georg, nie wiesz jak ona za mną szaleje. Pewnie będę musiał trochę się postarać, żeby od razu nie rozgryzła naszego planu ale o to nie zawracajcie sobie głowy.
- Czyli możemy się martwić i szykować prawnika... - odezwał się menedżer
- Haha, bardzo śmieszne.
- Ok, Bill ty wracaj na górę, odpocząć a chłopaki róbcie co chcecie ale tylko w domu, na razie nigdzie nie wychodzicie.
- Odpoczywałem już dużo, idę do studia.
Poszedłem z Billem sam do końca nie może chodzić, nie wiadomo kiedy się przewróci, jego ciało nie dostosowało się do tego, że już się nie okalecza.
- Tom, czego chcesz.
- Musimy pogadać chłopie
- O czym, nie mam teraz ochoty i tak mam za dużo na głowie z tą Klarą
- O Lei nie chcesz słyszeć, to nie - machnąłem ręką i odwróciłem się w stronę wyjścia, ale brat mnie złapał - więc jednak?
- Co z nią? Coś się stało? - spytał mając świeczki w oczach.
- Nie wiem czy mam ci to mówić, chyba nie jesteś jeszcze na sile by o tym usłyszeć.
- Gadaj! - krzyknął
- Dobra, dobra, spokojnie...
- No mów...
- Lea wie o ciąży.
Bill wytrzeszczył oczy i natychmiast zrobił się blady, złapałem go by nie upadł, ale i tak zsunął się na dywan, to było za wcześnie by się o tym dowiedział....
=====================================
Long time no see, huh? Witam ponowie~
Trochę dziwnie się pisze po prawie rocznej przerwie, ale niech was nie zmyli to, że dziś wrzuciłam posta, kolejny też może być za rok :P.
Będę starała się z całej siły napisać coś w wakacje, ale to zobaczymy~
Miłego :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz