środa, 1 lipca 2015

Od. 38

- C..co? A..ale skąd?
- Podobno sama Klara jej powiedziała, kilka chwil przed naszym przyjazdem ze szpitala, a później usłyszała naszą rozmowę z menedżerem,
- A może to od tej waszej rozmowy się dowiedziała?!
- Nie, była zbyt opanowana, inaczej to by coś zrobiła. - dorzucił menedżer - sam byś nie uwierzył, co ona powiedziała...
Bill tylko z menedżera przeszedł wzrokiem na mnie, czekając aż chyba coś wyduszę z siebie.
- No co powiedziała? - nie wytrzymał
- Powiedziała, że jeśli będzie to twoje dziecko to musisz je zaakceptować czy tego chcesz czy nie i ona wymyśli jakiś plan, żeby sprawdzić czy to naprawdę twoje...
- A powiedziała, co zrobi jak jednak się okaże...
- Odejdzie - odpowiedział krótko Georg - każda tak by zrobiła i bym się nie zdziwił
- Wybacz Bill, ale widocznie ona ma już dość tych podchodów, najpierw okłamałeś ją w sprawie tego wypadku, później chcąc nie chcąc zmusiłeś ją by do ciebie wróciła tnąc się i w ogóle. Proszę nie spierdol tej sprawy i nawet nie próbuj fałszować wyników by zatrzymać ją przy sobie, bo ona do ciebie nie wróciła. - odpowiedziałem
- Jak to nie wróciła? Przecież przyjeżdża do mnie, opiekuje się mną, po prostu jest.
- "To, że mówiła, że cię kocha nie znaczy, że od razu z tobą będzie. Kocha się wiele osób i nie jest się z nimi w związku" coś takiego powiedziała.
- Ale...
- Bill, kurwa, dorośnij w końcu! - krzyknął Gustav - Zachowuj się poważniej w tej sytuacji a nie zgrywasz zbłąkanego szczeniaka w środku miasta, tym sposobem pogarszasz sytuację. Może to nie jest odpowiedni czas byś dorósł do takich decyzji ale musisz to wszystko wyjaśnić i to jak najszybciej.
- Ciekawe jakbyście wy się zachowywali, gdybyście byli w mojej sytuacji, bo mam wrażenie że zupełnie tak samo, więc nie pierdol mi tu o tym jak być dorosłym...
Bill po "skończonej" rozmowie poszedł na górę i zamknął się w pokoju, teraz musimy go zostawić samego by w końcu dotarła do niego ta cała sytuacja i nasza rozmowa, może coś mu w końcu do głowy dotrze.
* 1,5 miesiąca później* Bill*
Przez ten czas nie wszystko szło tak jakbym chciał, Lea przyjeżdżała codziennie, ale nie spała u mnie w weekendy tak jak obiecała, między nami była tylko śmiertelna cisza czasem tylko pytała się czy jestem głodny, czy chciałbym coś obejrzeć, czy potrzebuję czegoś. Było to okropnie męczące wiedząc, że ona wie, że ja wiem, że ona wie, że Klara jest w ciąży i to przez tą głupią ciążę wszystko się zawaliło, i wątpię, że znów by mi w pełni zaufała gdyby się jednak odwrotnie okazało, pewnie musiałbym bardzo starać, koniec w końcu w końcu przestała przyjeżdżać. W pewnym dniu Tom dostał telefon od Karoli, że Klara już urodziła, a raczej musiała urodzić, bo podobno coś było nie tak. To dziewczynka, nie wiem czy dokładnie moja, ale wyszła na świat wcześniej niż powinna, przez co wszyscy wokół zaczęli dramatyzować, że coś z nią jest nie tak. Zmusili mnie bym zobaczył ją choć raz, pojechałem tam razem z Tomem, na miejscu spotkaliśmy Klarę i jej rodziców, Karolę i ich "świtę" oraz Pascala i Felixa, którzy nie spuszczali ze mnie oka ale i wcześniej zauważyłem Leę, siedziała w innym korytarzu i patrzyła ślepo w podłogę.
 - H..hej - zacząłem - a co ty tu robisz?
Lea szybko na mnie spojrzała i odskoczyła z miejsca jakbym był jakimś potworem lub coś złego jej zrobił.
- A co? A...moja mama przecież też była w ciąży. 2 dni temu się urodziły bliźniaki, dwójka chłopców...
- O, to przekaż gratulacje i pozdrowienia, oraz życz jej siły, będą potrzebne przy opiece, zwłaszcza chłopców.
- Przekażę... - odpowiedziała cicho
- Lea, ja...
- Przepraszam, pójdę już do mamy, pomogę jej - przerwała mi i szybko weszła do sali gdzie była jej mama z dzieciakami, ale chwilę po Lei wyszedł jej ojciec, gorzej już chyba nie mogłem trafić.
- O, witaj Bill.
- Dzień dobry, słyszałem wieści, gratuluję.
- Dziękuję - odpowiedział - ja również ci gratuluję - dodał oschle
- To może ja już pójdę...
- Chwila, chciałbym cię o coś poprosić
- Tak?
- Nie szukaj już proszę Lei, zajmij się swoją rodziną, jak dorosły mężczyzna. Po prostu zapomnij o tym co między wami było, wierzę, że poradzicie sobie bez siebie, skoro i tak ostatnie kilka tygodni nie przyjeżdżała do ciebie, dasz sobie radę.
Nie odezwałem się do niego słowem, spojrzałem aby na niego i ostatni raz na drzwi od sali, gdzie przez małą szybkę zauważyłem Leę z dzieckiem w rękach, uśmiechała się, ten widok zadał mi cios w serce, gdybym wiedział, że tak to się wszystko potoczy nie zaczął bym tej znajomości. Odszedłem od nich w stronę 'mojej przyszłej' rodziny, wzrok każdej zebranej tam osoby skierował się w moją stronę, a zniknął dopiero gdy wszedłem do sali gdzie leżała w inkubatorze dziewczynka.
- Lekarze, mówią, że powinno się jej polepszyć - zaczęła Klara - ale i że w każdej chwili mamy być przygotowani na najgorsze, ma bardzo słabe serce.
- Ja...nie wiem co powiedzieć...
- "Hej, malutka, to ja twój tatuś, trzymaj się i bądź silna" to powinieneś powiedzieć... Ale pewnie tak nie powiesz - Klara podeszła do inkubatora, pukając lekko w niego - Amelia, słyszysz mamusię, prawda? Obok mamusi jest twój tatuś...
- A...Amelia?
- Tak, Amelia, nasza córka, Bill. Owoc naszej jednej nocy, ona nie jest błędem czy wpadką, to nasz mały cud.
 - Nie, Klara, ty mnie wtedy czymś odurzyłaś i wykorzystałaś sytuację, mógłbym cię wtedy oskarżyć o gwałt...
- Ale nie zrobiłeś tego, bo bałeś się o swoją karierę, w sumie kto by ci uwierzył, nie ma czegoś takiego jak gwałt na mężczyźnie, oni sami tego chcą...
- Nie ja i nie wtedy! Nie uznam ją dopóki nie będę pewny, że to moja córka.
- Myślisz, że nie byłam przygotowana. Proszę - dziewczyna wyjęła z kieszeni papier i podała mi go - to są badania i wyniki, czarno na białym.
- Nie wierzę w żadne twoje pismo!
- Wierz czy nie ale taka jest prawda.
Rzuciłem kartką w jej stronę i wyszedłem z sali w kierunku wyjścia gdzie powinien czekać na mnie Tom,
- Bill - usłyszałem i odwróciłem się w stronę głosu - jestem Elsa, pamiętasz mnie? Przyjaciółka Lei
- Tak, kojarzę, coś potrzebujesz? Wybacz ale się spieszę... - ominąłem ją szybko krocząc w przód
- Amelia naprawdę jest twoją córką! - powiedział głośno a ja natychmiast się zatrzymałem i wróciłem do niej.
- Ty też jesteś w zmowie z Klarą? Już znudziła ci się przyjaźń z Leą?
- Mówię prawdę. Moja daleka ciocia przyjmowała poród Klary, poprosiłam ją o to by pobrała dla mnie próbkę krwi dziecka i porównała z twoim DNA, naprawdę jesteś ojcem dziecka.
- Moim DNA? Ciekawe skąd je wzięłaś...
- Od Lei znaczy od Toma, to znaczy Lea poprosiła Toma, żeby wyrwał ci włosa gdy dowiedziała się, że mogę jakoś pomóc. Amelia urodziła się 7 dni temu, a włos dostałam od twojego brata kilkanaście godzin później, proszę tu są dokładne wyniki. Jeśli chcesz mogę poprosić o tą próbkę krwi i dla własnej pewności zrobisz badania w innym laboratorium.
- Nie, wierzę ci, ale czekaj...Lea poprosiła? To znaczy, że ona już wie?
- Tak, wie. Nie wiem czy powinnam ci pogratulować czy współczuć, więc po prostu już pójdę. Cześć.
- Pa.
Stałem teraz jak słup jakiś, nie wiedziałem co zrobić, wrócić do Klary i przeprosić, czy co. Pogubiłem się już w tym wszystkim, jednak wróciłem do sali, gdzie leżała już na prawdę moja malutka córka, spod sali zniknęli "towarzysze" Klary prócz jej rodziców.
- Przepraszam, czy możemy porozmawiać? - spytał starszy mężczyzna na co ja kiwnąłem głową
- Jesteś rodzicami Klary - Julian i Johanna Ballmayer, a ty jesteś Bill Klauitz, prawda?
- Tak. Miło mi poznać...
- Tak, bardzo 'miło' wiemy od naszej córki, że jesteś popularną osobą w sumie kilka razy widzieliśmy cię w telewizji, więc nie kłamała. Chcielibyśmy ustalić kwotę alimentów, które będziesz płacił na dziecko.
- Czy możemy ten temat odstawić na inny czas? Uznam Amelię za swoją córkę, ale o alimentach porozmawiamy kiedy indziej z naszymi rodzicami, dobrze?
- Jeśli tak chcesz, ale prosimy o szybkie zorganizowanie takiego spotkania.
- Oczywiście, powiadomię wszystkich kogo trzeba.
Chwilę później w naszym kierunku zaczęło biec trzech lekarzy i kilka pielęgniarek, przez chwilę nie wiedziałem co się mogło stać, ale gdy skręcili do pokoju gdzie była Amelia, trochę się przeraziłem, że coś na prawdę może być nie tak, Klarę wyprosili z tamtej sali, płacząc powiedziała, że jej serce przestało bić...
==================
ułaaa, kolejny post i to tak szybko ^_^ trochę dramatu nigdy nie zaszkodzi. I jak coś to już sama nie wiem ile mama Lei jest w ciąży (szukałam w poprzednich postach ale nie pisałam :( ) więc uznałam, że urodzi w tym odcinku nawet jeśli według odc. może być w np. 5 miesiącu to zignorujcie to i po prostu cieszcie się, że kolejny odc. się pojawił :D

1 komentarz:

  1. Witaj ^^
    Twój blog został dodany to internetowego spisu FFTH: http://sffth-tokiohotel.blogspot.com/2015/07/leb-die-sekunde-bekey.html
    Pamiętaj, że możesz nas także znaleźć na Facebooku: https://www.facebook.com/groups/ffth.poland/ ;)

    OdpowiedzUsuń