niedziela, 25 maja 2014

Odc. 32

Doszedłem do domu, zamknąłem za sobą drzwi oparłem się o nie i zjechałem w dół. Było to dla mnie ciężkie jak cholera, ja naprawdę chciałbym cofnąć czas, jednak wiem, że to nie możliwe. Z moich oczu zaczęły powoli spływać łzy. Tak bardzo chciałem żeby Lea była teraz przy mnie, nawet jeśli by siedziała koło mnie i nie odzywała się było by dobrze, bo przynajmniej byłaby wtedy obok.
- O, Bill i jak... tam...? - to był Tom schodził z piętra - dlaczego płaczesz?
Szybko wstałem i wytarłem łzy, wbiegłem do pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi, a zaraz potem zsunąłem się na podłogę opierając się o nie. Pierwszy raz płakałem tak głośno i tak boleśnie, myślałem, że coś rozrywa mi serce. Podniosłem się, ledwo stanąłem na nogach, łzy zalegające w oczach zasłaniały mi pole widzenia, jednak nie zwracałem na to większej uwagi, myślałem że doskonale znam swój pokój, a jednak wpadłem na komodę i niechcący straciłem kilka rzeczy. Wytarłem oczy i spojrzałem w dół, mały wazon i zdjęcie - moje zdjęcie to samo, które trzymała wcześniej Lea, spojrzałem na nie i zacząłem się nienawidzić, byłem tak wściekły na siebie że chwyciłem za kawałek szkła i wbiłem je sobie w rękę. Poczułem nagle spokój, ciepła krew powoli wypływała z rany, co dziwne nie czułem żadnego bólu, w 80% byłem już spokojny, słyszałem swój oddech w pokoju, chyba wszyscy wyszli, skoro nie ma żadnej imprezy, a ja usłyszałem lekkie pukanie do drzwi.
- Bill, wszystko w porządku? Otwórz proszę - mówi Tom
Podniosłem się i otworzyłem mu je, odebrało mu mowę, gdy spostrzegł kawałki szkła na podłodze.
*Tom*
Ciągle słyszałem jego płacz, ale w pewnym momencie ucichł i nagle wielki brzdęk, jakby cały wieżowiec ze szkła rozbił się. Podbiegłem do drzwi jego pokoju, ale przez chwilę się nie ruszyłem i nic nie mówiłem, ale w końcu coś mi kazało tam wejść. Gdy brat otworzył mi drzwi i zrobiłem pierwsze kroki mój wzrok poleciał prosto na pozbijany wazon i zdjęcie Billa, jednak obok zauważyłem niedużą plamkę czegoś czerwonego, a później obok siebie mniejsze plamki, śledziłem wzrokiem ich kierunek a końcowy przystanek znajdował się na ręce Billa.
- Trzeba to opatrzyć, jedziemy do szpitala - powiedziałem chwytają jego rękę.
Jednak od wyrwał ją z mojego dotyku.
- Nic mi nie będzie, a teraz mogę zostać sam? Idź się zabaw czy coś.
- Zgłupiałeś nie zostawię cię samego w tej sytuacji, jeszcze coś sobie zrobisz. - odpowiedziałem
Bliźniak aby machnął ręką i położył się na łóżku. Jedyne co teraz mogłem zrobić to być przy nim, ale ta rana nie dawała mi spokoju.
"Georg, jedź do szpitala poproś o kogoś kto będzie mógł opatrzyć kawałek szkła wbitego w rękę. Tylko szybko proszę to pilne."
Na odzew nie musiałem długo czekać, Georg odpisał po 10 minutach że już wraca do domu z lekarzem.
*Bill*
Chciałem być sam, a ten siedzi w moim pokoju. Chciałem go nawet wyrzucić za okno w moich myślach zrobiłem to już kilka razy ale coś mi nie pozwalało. Byłem wyczerpany fizyczne i psychicznie, zacząłem lekko usypiać.
- Bill, nie śpij, zaraz przyjdzie lekarz. - usłyszałem stłumiony głos, dalej nic nie pamiętam jakieś przebłyski, ktoś, coś...
*Georg*
Po sms od Toma od razu pojechałem do szpitala, było trudno zabrać jakiegoś lekarza i to do domu, ale w końcu zgodziła się jedna lekarka. Gdy dotarliśmy słyszeliśmy z góry Toma krzyczącego, wbiegliśmy a doktor zajęła się Billem. Poprosiłem Toma o chwilę rozmowy.
- Jak to się stało?
- Nie wiem, płakał wszedł do pokoju, chwila ciszy i bum. - odpowiedział
- A czego płakał?
- Coś ojciec Lei mu powiedział, widziałem ze swojego okna jak z nim rozmawia.
- Panie Kaulitz? - usłyszeliśmy a Tom od razu wszedł do pokoju. - Tak?
- Z pana bratem będzie dobrze, teraz proszę dać mu odpocząć, proszę przyjść jutro do szpitala trzeba będzie założyć bardziej fachowy opatrunek.
- Dobrze, dziękuję. - odpowiedziałem razem z Tomem. Odprowadziłem lekarkę do wyjścia a następnie znów udałem się na górę.
Tom siedział przy bracie, a ten tylko płakał, czasem bełkocząc imię "Lea".
*Tom*
Bill zasnął, pewnie był wyczerpany tym płakaniem, jednak nie wróciłem do pokoju, zostałem z nim, nie chciałem żeby był teraz sam, a co gorsza jakby znów coś mu do głowy przyszło głupiego musiałem go przypilnować, skoczyłem do swojego pokoju, zabrałem koc i poduszki, wróciłem do Billa i położyłem się obok jego łóżka, co prawda nie było zbyt wygodnie ale zawsze to coś.
Rano gdy się obudziłem go już w łóżku nie było, sprawdziłem w łazience - pusto, kuchnia, nasze pokoje, ogródek - nic, zapadł się po prostu pod ziemię. Georg i Gustav też go nie widzieli, nagle usłyszałem brzdąkanie na pianinie, pobiegłem tam od razu. Dzięki Bogu był tam, cały i zdrowy ale znów płakał co prawda nie tak jak wczoraj ale płakał.
- Hej, przestań już płakać, bo dom nam zalejesz...
- No i dobra, lepiej umrzeć
- Co ty idioto gadasz?! - wrzasnąłem - wiesz ile osób cię kocha, ile oddało by za ciebie życie. Wiem, jaka ona była dla ciebie ważna ale przejrzyj na oczy masz miliony dziewczyn na świcie, znajdziesz lepszą od niej.
- Nie chcę, ja kocham ją i tylko ją, z resztą co ty wiesz o kochaniu skoro prawie codziennie pieprzysz się z inną laską.
- Ej, jestem młody tak? Pewnie później będę cholernie żałował, ale teraz to nie ma znaczenia.
- Ma Tom, ma! A może już spotykałeś tą jedyną ale ją odesłałeś z kwitkiem, co?
- Sam znajdę dla siebie tą niby jedyną. I chciałem cię tylko pomóc ok.
- Chłopaki przestańcie tylko pogarszacie sprawę - krzyknął Gustav
- Nic się nie naprawi od waszych kłótni, więc przestańcie i najlepiej rozejdźcie się.  - powiedział Georg
Słowa chłopaków wcale mnie nie uspokoiły tylko napaliły do dalszej kłótni z bratem ale jakoś tak wyszedłem z domu i poszedłem do jakiegoś klubu się rozerwać.
*Bill*
- Idiota z niego - powiedziałem
- Może i tak, ale wciąż to jest twój brat.
Wróciłem do swojego pokoju, byłem przez tego idiotę mocno podenerwowany, wyszedłem na spacer z psem żeby się trochę uspokoić. Nie patrzyłem gdzie on mnie ciągnie po prostu szedł przed siebie, ale w końcu zatrzymał się w parku, niedaleko drzewa, a tam siedziała ona.
*Lea*
Wyszłam z psem jak zwykle, całą noc nie mogłam spać, siedziałam przy oknie i patrzyłam się na jego okno, chciałam go zobaczyć ale on widocznie nie chciał. W pewnym momencie pod ich dom przyjechał samochód, dwójka osób wyszła z niego i szybko weszli do domu. Jakieś 10 minut później wyszli, ciekawe co się stało...Nie! Przestań Lea, nie myśl o nim! Rano też to mnie męczyło dlatego wyszłam z Adel, jedyne miejsce w którym mogłam się wyciszyć to właśnie park i to drzewo przy jeziorku. Pogoda dopisywała więc gdy już tam dotarłam i rozsiadłam się pod drzewem, puściłam suczkę wolno aby pobiegała. Teraz miałam czas na wyciszenie się i oczyszczenie myśli. Przez kilka minut udało mi się to, ale musiałam przerwać bo czułam, że ktoś na mnie się patrzy, nie wiem jak to poczułam ale nie dawało mi to spokoju. Rozglądałam się we wszystkiego strony ale nic, w końcu zauważyłam, stał tam i patrzył na mnie, moje serce zaczęło walić jak opętane, mimo że chciałam rzucić mu się na szyję i całować do upadłego to teraz nie będzie najodpowiedniejszy moment. Wstałam nie odrywając od niego wzroku, zawołałam Adel, zapięłam smycz i zaczęłam wracać do domu. On tak samo zrobił, szedł za mną i krzyczał żebym się zatrzymała, naprawdę chciałam, ale moje ciało samo leciało do przodu.
- Lea, proszę stój! Porozmawiajmy!
- Nie myśl o nim, nie myśl o nim, nic nie słyszysz, nikt cię nie woła - mówiłam sama do siebie
Przyspieszyłam kroku, nie odwracałam się, w pewnym momencie krzyki ucichły, zatrzymałam się i odwróciłam lekko głowę, a go już tam nie było. Odetchnęłam i kontynuowałam mój powrót do domu.
- Lea. - nagle stanął przede mną Bill - proszę porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym. - wyprzedziłam go
- Kocham Ciebie i tylko Ciebie
Serce biło tak szybko, w głowie miałam pustkę, jeden głupi impuls, i nasze usta spotkały się w pocałunku. Sama nie mogłam w to uwierzyć ale stało się przez ten cholery impuls. Koniec w końcu musiał ktoś to przerwać. Od razu bez namysłu i prosto bez zatrzymań poszłam szybkim krokiem do domu. Zdjęłam buty, uwolniłam Adel i pobiegłam do pokoju, zamykając się w nim.
- Głupia jestem, co ja w ogóle zrobiłam, co to w ogóle miało być? On pewnie... idioto musiałeś mówić że mnie kochasz? - taaa nie ma to jak krzyczenie na samą siebie
- Lea, kochanie wszystko ok? - spytała mama
- Tak, ok.
- To zejdź za  chwilę na dół musimy coś omówić
- Ok!
Ciekawe o co chodzi, może w końcu pójdę do tej szkoły albo...
***
- Kotku, ustaliliśmy w końcu o naszej przeprowadzce - zaczął tato
- Co? Tak szybko? - spytałam
- Chciałaś żeby było to jak najszybszej. Tak więc zacznij się pakować za kilka dni przyjedzie ciężarówka i zabiorą nasze rzeczy.
- Daleko stąd jest dom? - spytałam ponownie
- Nie, może z 10 minut drogi, to na drugim końcu miasta, dojeżdżają tam autobus i jeden prowadzi prosto do twojej szkoły, z tego co wiem tam mieszka tam kilka twoich koleżanek...
===========
Dobra wiem, że mega-ultra-super spóźnione ale od teraz postaram się regularnie wstawiać notki (choć to będzie trudne). Miłego

3 komentarze:

  1. Super ...mam nadzieję że niedługo następny ...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinek niesamowity czekam na następny :)
    Zapraszam do mnie:
    http://opowiadanie-tom.blogspot.com/
    Dopiero zaczynam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Bill to taki biedak. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Ale ta przeprowadzka coś mi nie pasuje :<
    http://thbookpicture.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń